Po lekcjach polski uczeń wraca do domu albo spędza czas w świetlicy, czekając na rodziców. W Azji zaś pakuje tornister i rusza do kolejnej szkoły, tym razem prywatnej, w której będzie się uczył do późnego wieczora. To zjawisko znane w Chinach, ale także w Japonii, Korei Południowej i na Tajwanie.
W "fabrykach egzaminów" zwanych też "szkołami kucia" uczniowie spędzają popołudniami wiele godzin, przerabiając materiał szkolny i szykując się do egzaminów, od których zależy przyszłość ich i ich rodzin.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ale nie cieszmy się, że to Chińczycy muszą się rozprawić z problemem "uprowadzenia edukacji pozaszkolnej przez kapitał", a u nas jest tak dobrze, bo dzieci uczą się w szkole, a po szkole odpoczywają czekając na rodziców. Jesteśmy na tej samej drodze, choć oczywiście skala przymuszania dzieci do nadludzkiego wysiłku jest mniejsza, a instytucji od płatnej edukacji jest mniej.
U nas też zróżnicowanie szans edukacyjnych dzieci ze względu na miejsce urodzenia jest kolosalne, a rynek korepetycji to duży biznes, którego dochody na wszelki wypadek nie są ujawniane. W Polsce dzieci zamożnych rodziców uczą się albo w szkołach niepublicznych, albo w szkołach rejowych, ale ze wsparciem korepetytorów czy popołudniowych szkół. W rezultacie te właśnie dzieci mają niewspółmiernie lepsze szanse podczas egzaminów czy otwierających drzwi do każdej szkoły konkursów i olimpiad. To też jest gwałtownie pęczniejąca branża.
Warto przypomnieć, że Anna Zalewska w roku 2016 obiecywała równie dobrą szkołę dla każdego dziecka, niezależnie od grubości portfela rodziców. W związku z jej reformą zaszły jednak odwrotne procesy - jakość publicznej edukacji spadła, m.in. dlatego że wielu dobrych nauczycieli przeszło do prywatnych szkół. Ucieczki nauczycieli trwają i pewnie się nasila w związku z Lex Czarnek. Korepetycje od czasu nastania PiS w jeszcze większym stopniu niż wcześniej rządzą przygotowaniami do egzaminów.
U nas tego nie będzie bo egzaminy nie mają takiego znaczenia? Pytałeś kiedyś mechanika, elektryka, kucharza czy informatyka jak mu poszedł egzamin zawodowy? Pytałeś kiedyś urzędnika naile procent zdał maturę? A inni, jakie dla nich ma znaczenie jakikolwiek egzamin poza tym na prawo jazdy. Z lekarzami i prawnikami mi nie wyskakuj bo to inna bajka ale i tak ich wynikiem się nigdy nie zainteresowałeś.
państwowe = xujowe. Czas skończyć z PRLowską opowieścią o równości szans. Status społeczny się dziedziczy, mówią o tym badania socjologiczne. Zamiast temu "przeciwdziałać" (i ponosić porażkę) warto zastanowić się jak zmienić system edukacji, by przystwał do rzeczywistości. Na początek dla ucięcia kosztów możnaby skrócić edukację do 4 klas podstawowówki w gminach wiejskich.
Dawaj swoje dzieci do 4-letniej podstawówki cwaniaku z miasta
a od kogo beda kopiowac i krasc technologie jak juz "przegonia"?
nawet z paruset milionow zakuwajacych na pamiec i wedlug jednej sztancy robotow, ktorzy nie maja prawa nawet zadawac pytan a co dopiero dyskutowac w procesie edukacji, nie zrobisz innowacyjnego wynalazcy a tym bardziej geniusza
owszem zachodnim dzieciom przydalo by sie troche azjatyckiej dyscypliny - ale troche
moja zona (Wietnamka) miala pewien wplyw na sposob myslenia dzieci i ich samodyscypline (co bylo o tyle latwiejsze ze ja jestem zawodowym wojskowym) ale jednak na szczescie ksztalcily sie w zachodnim systemie edukacji i dorastaly na Zachodzie
Chińskie (azjatyckie) podejście do edukacji jest tak odmienne od europejskiego kontynentalnego (gdzie wszystko przywykliśmy dostawać za darmo lub półdarmo) że nawet „darmowa” edukacja byłaby wręcz podejrzana. Ale to w Chinach nawet nielegalna sprzątaczka połowę swojej pensji odkładać będzie na edukację dzieci sama żyjąc w niewyobrażalnych warunkach. Na zagraniczne studia nawet skromnie zarabiający rodzice i dziadkowie odkładają od momentu urodzenia dziecka. To inna mentalność i dlatego (nieoficjalnie oczywiście) Xi polegnie w tej walce, chyba, że zacznie terror i jeszcze ściślejszą kontrolę społeczeństwa.
Tu tak na prawdę nie o dostęp do edukacji chodzi a tylko o kontrolę nad tym, czego uczy się młodzież, bo dzieci partyjnej elity i tak takich problemów nie będą miały. Drugim celem jest ucięcie spekulacji inwestorów i wykasowanie zagranicznej konkurencji oraz „uskromnienie” lokalnej zgodnie z zasadą: państwo pozwala się bogacić, to teraz coś oddaj państwu, gdyż był to najbardziej dynamicznie rosnący rynek i inwestycja w „przemysł edukacyjny” przynosiła spore zwroty: rynek się przez 5 lat potroił i jest warty ponad półtora tryliona złotych (!!!)
Ciekawe rzeczy będą jeszcze się działy w tym temacie…
....albo praca samodzielna , jeszcze 2 lata do matury.
W której klasie? I jeszcze dwa lata do matury? Nie ważne... Szkoła zapewne nie ma na etacie nauczyciela informatyki informatyka więc do matury nie przygotuje. A informatykowi trzeba zapłacić 4x tyle co szkoła by chciała