- Nocą ziemia jest w ruchu. Wokół biegają tysiące myszy – opowiada farmer Ron McKay z Nowej Południowej Walii, australijskiej stacji ABC.
Plaga trwa od 10 miesięcy, ale cały czas narasta. - Inwazje myszy to dla nas niby nic takiego, ale ta jest po prostu astronomiczna – tłumaczy AFP Terry Fishpool, inny rolnik z tego samego stanu.
Gryzonie są wszędzie: atakują silosy i stodoły, ale też wdzierają się do domów, myszkują w spiżarniach, zakradają do sypialni. W stanach Nowa Południowa Walia, Południowy Queensland i Północna Wiktoria szpitale przyjmują pogryzionych. Myszy wślizgnęły im się do łóżka, gdy spali.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ludzie każdym swoim działaniem naruszają równowagę w dzikim biotopie i dzięki temu mogą żyć i się rozmnażać.
Bo jest to w Australii gatunek obcy i szkodliwy.
jak i myszy
Koty - naszym towarem eksportowym!
Lepiej nie, bo jakoś tak się składa, że ilekroć bezmyślnie ściągną sobie jakiś gatunek inwazyjny, to potem muszą go tępić. Stąd te myszy. Ale zaraz będą węże.
Odpowiedzią jest gaszenie pożaru benzyną?
Dokładnie. Często w miastach narzekają na koty, a to jedyny pewny sposób na szczury i myszy.
==============================================================================
O nie. Tu przekroczyły wszelkie granice i dlatego wierzę, że Australijczycy dadzą im nieźle popalić.