To pierwsze przypadki eboli w Afryce Zachodniej od czasu epidemii w latach 2013-16, która rozpoczęła się w Gwinei i zabiła ponad 11 tys. osób w całym regionie.
Sakoba Keita, szef gwinejskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Medycznego, poinformował, że jedna osoba zmarła pod koniec stycznia w Gouécké, niedaleko granicy z Liberią. Ofiara została pochowana 1 lutego, a kilka dni później u niektórych osób biorących udział w pogrzebie zaczęły pojawiać się biegunki, wymioty, krwawienia i gorączka. Laboratoryjne badanie próbek wykazało obecność wirusa Ebola.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Brzmi znajomo
No właśnie łatwo jest go kontrolować zachowując higienę, rezygnujac z dotykania zwłok i chorych i majac świadomość jak sie przenosi.
Są co prawda badania że teoretycznie mógłby sie przenosić droga kropelkową, ale to dotyczy przypadków gdy chory nakaszlał by innej osobie prosto w twarz.
Ebola jest na tyle zabojcza, że nim zdoła sie rozkręcic niestety powoduje zgon większości zakażonych w ognisku w wiosce. Mogłaby być niebezpieczna dla świata w sytuacji gdyby zjadliwość była znacznie mniejsza a okres inkubacji (tj, czas przed wystąpieniem objawów, gdy chory zaraża, choć nie zdaje sobie z tego sprawy) byłby dłuższy
właśnie dlatego SARS nr 1 choc zabijał znacznie częściej, nie spowodował globalnej pandemii, a SARS COV2 spowodował.