Były prezydent i przywódca lewicowego Ruchu na rzecz Socjalizmu szykuje się do triumfalnego powrotu. Ale nie zasiądzie w nowym rządzie

Kiedy 8 listopada w La Paz zostanie zaprzysiężony nowy prezydent Luis Arce, jego były szef, patron i promotor Evo Morales będzie jeszcze w Argentynie. Przebywa tam od roku, gdy złożył urząd prezydenta i uciekł z kraju. 

Morales wróci trzy dni później. Zamierza zamieszkać w swoim domu w departamencie Chapare. Mówi, że nie będzie się wtrącał do rządzenia, zajmie się szkoleniem młodych przywódców i hodowlą ryb.

Morales chce stanąć przed sądem

Możliwość powrotu otworzył byłemu prezydentowi triumf jego partii MAS w wyborach prezydenckich i parlamentarnych dwa tygodnie temu. Nowym prezydentem został jego dawny minister gospodarki Luis Arce, a jego partia zdobyła większość w obu izbach parlamentu.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    To jak w Wyborczej piszecie o Boliwii jest osłabiające.
    W Boliwii był prawicowy popierany przez USA zamach stanu. Pani tymczasowa prezydent, której NIE wybrano w wyborach miał jakieś kilka procent poparcia.
    "Buncie przeciw prezydentowi Moralesowi" i "rozruchy, które przybrały na sile w całym kraju" to robota skrajnie prawicowych bojówek. To są znane fakty, tam były ofiary, potem prześladowania i nawet porwania i tortury lewicowych polityków i działaczy.
    A artykuł jest o tym, że "cośtam się działo", "ktośtam protestował" i Morales uciekł...
    Do d**y z takim dziennikarstwem.
    @muh6
    Takie same klamstwa wypisuje GW/Stasinski o Wenezueli.
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    @muh6
    Dzięki Evo Moralesowi od 2006 r. rządzili nareszcie (po prawie 200 latach rządów białych i Kreoli) przedstawiciele 90% większości, czyli Indianie i Metysi. Boliwia stała się republiką wielonarodową z kilkoma oficjalnymi indiańskimi językami i obowiązkową reprezentacją plemion indiańskich w parlamencie boliwijskim. Wszystko to "zamachowcy" z 2019 r. chcą cofnąć i wrócić do dyktatu białych oligarchów i wojskowych. Mam nadzieję, że powrót Evo Moralesa i jego partii obroni nieuniknioną rewolucję rdzennych mieszkańców Boliwii. No i ofiara Che Guevary, który oddał życie za wolną Boliwię nareszcie nie będzię na darmo.
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    'Dziennikarz' GW M. Stasinski znow KLAMIE piszac o sfalszowaniu wyborow prezydenckich w Bolivii w 2019 r., ktore wygral Evo Morales w sposob nie podlegajacy dyskusji.

    Niekwestionowane zwyciestwo Moralesa oglosila przede wszystkim boliwijska komisja wyborcza, ktora po przeliczeniu 99.99% glosow uznala, ze Morales zdobyl 47.07% a jego rywal Carlos Mesa 36.51% (dodajac, ze powtorzenie wyborow w regionie Beni w listopadzie nie bedzie moglo zmienic wyniku wyborow). Wg The New York Times (10.24.2019), niepodwazalnego zrodla wszelkiej wiedzy dla dziennikarzy GW, po przeliczeniu 99.7% glosow E. Morales mial 47.03% a C.Mesa 36.55%. To oznaczalo, ze MOrales wygral w I turze roznica minimum 10% glosow i zgodnie z Konstytucja jest prezydentem Boliwii.

    Nikt nigdy nie przedstawil zadnego dowodu sfalszowania wyborow, takze wspomniana w tekscie 'komisja' Organiacji Panstw Amerykanskich (ktora finansuje i ktorej wydaje polecenia rzad USA) za to wiele miedzynarodowych zrodel (np. The New York Times, The Guardian, Mark Weisbrot, amerykanski ekspert z waszyngtonskiego Centrum Badań Ekonomicznych i Politycznych) oraz przywodcy wielu panstw Ameryki Lacinskiej uznali, ze Moralesa pozbawiono nielegalnie poprzez prawicowy zamach stanu. Prezydent Meksyku Andres Manuel Lopez Obrador oraz szef tamtejszej dyplomacji Marcelo Ebrard oswiadczyli, że zmuszenie Moralesa do ustąpienia było puczem. Również prezydent-elekt Argentyny Alberto Fernandez uznał sposób odsunięcia prezydenta Boliwii od władzy za zamach stanu. Dodajac: " - To co zdarzylo sie w Boliwii, bezprawne odsuniecie od wladzy wybranego zgodnie z prawem prezydenta, pokazuje, ze klasy dominujące w tym kraju nigdy nie pogodzily się z utrata władzy i oddaniem jej przez narod w rece pierwszego boliwijskiego prezydenta wygladajacego jak Boliwijczycy"

    Kropke nad 'i' postawil kilkanascie dni po wyborach dowódca boliwijskich sił zbrojnych generał Williams Kaliman przyznajac, że to armia zmusiła Moralesa do ustąpienia. Nie dodal, ze zamach stanu przeprowadzony zostal 'pod auspicjami' CIA, ale pisaly o tym niezalezne swiatowe media przypominajac, ze takie zamachy CIA przeprowadzila w Boliwii w latach 1952, 1964, 1970, 1980.

    PS.
    Kilka linkow dla chcacych wiedziec JAK JEST:

    ?This Is a Military Coup?: Bolivian President Evo Morales Resigns After Army Calls for His Ouster
    h ttps://www.democracynow.org/2019/11/11/evo_morales_bolivia_protests_military_coup
    November 11, 2- 019
    *
    "Why the Bolivia coup is not a coup ? because the U.S. foreign policy establishment wanted it"
    salon.com/2019/11/13/why-the-bolivia-coup-is-not-a-coup-because-the-u-s-foreign-policy-establishment-wanted-it/
    *
    "What role did the OAS play in Bolivia's coup?"
    youtu.be/TLmuZ65yn2s
    już oceniałe(a)ś
    20
    6
    Wiwat Evo!
    już oceniałe(a)ś
    12
    1
    Wraca normalnosc !
    już oceniałe(a)ś
    11
    1
    Pomijając wpisy płatnych trolli - ktore wyborcza powinna *naprawdę* zacząć kasować, a konta banowac (jak chcą, to niech wykupują kolejne prenumeraty do jednorazowego trollowania):

    W sumie, chyba lepiej dla Boliwijczyków, żeby rządziła skompromitowana - ale z próbami rehabilitacji - partia lewicowa, niż prawicowo-zielonoświątkowi fanatycy a'la El Salwador, których właśnie pogoniono do diabła.
    @sweety2017
    Lubię facetów, którzy na tym forum wciąż wzywają do banowania cudzych kont. To mi przypomina partyjne hasło z lat 70: nie ma demokracji dla wrogów demokracji.
    już oceniałe(a)ś
    5
    2
    @sweety2017
    Partia Moralesa to lewica ale to nie są dogmatyści pokroju Maduro. Z resztą w sprawach międzynarodowych ten rząd nie miał złych stosunków z żadnym z sąsiadów, co go mocno odróżnia od Wenezueli.
    już oceniałe(a)ś
    5
    1