Państwa, które zgodziły się gościć rosyjskie bazy, to Egipt, Erytrea, Sudan, Republika Środkowej Afryki, Madagaskar i Mozambik.
Raport zauważa, że od 2015 r. Rosja zawarła już umowy o współpracy wojskowej z 21 państwami afrykańskimi. Wcześniej miała ich tylko cztery. W ramach tych porozumień Rosjanie szkolą lokalne wojska, np. w Republice Środkowej Afryki jest 180 rosyjskich instruktorów. Afrykańscy oficerowie przechodzą też szkolenia w Rosji. W sumie na tamtejszych cywilnych i wojskowych uczelniach kształci się ok. 17 tys. Afrykanów, co czwarty - na koszt gospodarzy.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
W miejsce mocarstw kolonialnych weszli więc Chińczycy, którzy kupują sobie afrykańskich polityków na pęczki nie bredząc przy tym o prawach człowieka, i realizują swoje interesy gospodarcze w postaci dostępu do surowców niezbędnych ich gospodarce. Dowcip jest jednak taki, że na chińskich inwestycjach korzystają mocno miejscowe społeczeństwa, bo Chińczycy w swoim pragmatyzmie odkryli pewna oczywistą zależność - inwestując masowo w infrastrukturę, czyli naprawdę porządne drogi i koleje, głownie w bliższej im Afryce Wschodniej, zatrudniali miejscowych pracowników, i płacąc im nakręcili koniunkturę na proste artykuły konsumpcyjne Made in China. Następnie doszli do wniosku, że wielu z tych artykułów nie opłaca się importować z Chin, a można zainwestować w fabryki i wytwarzać je na miejscu. To dało zatrudnienie i dochód kolejnym tysiącom Afrykańczyków i nakręciło koniunkturę i kolejny popyt. Kraje wschodu Afryki od Etiopii po Mozambik, ale też niektóre z zachodu kontynentu jak Angola, zaczęły dzięki temu po raz pierwszy od dekad rozwijać się gospodarczo, a byle mocarstwa kolonialne i USA zaczęły być z nich wypychane.
Ten model będzie trwał, bo jest i dla Chin, i dla afrykańskich elit i ludności korzystny, choć USA usiłują przeciwdziałać. Choćby secesja Sudanu Południowego wzięła się stąd, że Chińczycy podpisali z rządem Sudanu umowę na eksploatację tamtejszej ropy i budowę ropociągu do Port Sudanu, więc Zachód poparł secesję tego regionu i teraz mamy tam wojnę domową i katastrofę humanitarną.
Rosja usiłuje rozgrywać, ale walczy znacznie powyżej swej wagi, bo w istocie nie ma afrykańskim krajom i elitom nic do zaoferowania prócz broni i zboża, a afrykańskich surowców nie potrzebuje, bo nie ma przemysłu który mógłby je przetworzyć, a zresztą ma też całą tablicę Mendelejewa u siebie, w dużej mierze niezagospodarowaną. Rosja może oczywiście prowadzić imperialną politykę i mieć też pomysł, by kontrolując afrykańskie surowce regulować ich rynek i światowe ceny, ale na taki projekt na dłuższą metę nie ma środków, zatem w istocie rosyjska ekspansja w Afryce sprowadza się do działań kota obsikującego kolejne latarnie i znaczącego teren.
Taka polityka Rosji już w latach 80. skończyła się bankructwem, i jest duża szansa że teraz będzie podobnie. Chiny mają zbyt duży potencjał, istotne interesy, i nie mają skrupułów, więc w tej rozgrywce raczej na Rosję bym nie stawiał.
Tak jest, poza tym, Rosja nie jest sexy dla obywateli. Jest tylko, albo może być, strażnikiem watażkow. System ekspedycyjno eksfiltracyjny, gdy się posypie. Chińczycy nie gwarantują ochrony najemniczej. Oni budują akceptację, dla siebie i dla watażkow.
To działa.
Za 500-600 lat, jak era chinskiego i rosyjskiego kolonializmu zacznie wchodzic w faze schylkowa - jak era kolonializm Zachodu - Afrykanczycy zaczna osiedlac sie w Rosji i Chinach.
Arabska Wiosna w Syrii polegala na napasci USA, Izraela i Arabii Saudyjskiej na to panstwo.