Z mauzoleum w centralnych Indiach skradziono prochy ojca niepodległych Indii. Złodzieje - najprawdopodobniej sympatycy nacjonalistycznej prawicy - nabazgrali na jego zdjęciu "zdrajca".

Gdy Mahatma Gandhi zginął w 1948 r. z ręki nacjonalistycznego radykała, jego ciało zgodnie z tradycją skremowano, ale prochów nie wrzucono do rzeki, lecz rozesłano do kilku mauzoleów w całym kraju jako relikwie. Część trzymano w miejscu pamięci nazwanym Bapu Bhawan (czyli Dom Dziadka, jak familiarnie nazywano Mahatmę) w mieście Rewa. Miejsce to nie było szczególnie strzeżone, każdy mógł wejść i wyjść.

- Otworzyłem bramę wcześnie rano, to były urodziny Gandhiego – opowiadał stróż Mangaldeep Tiwari. – Kiedy wróciłem o 23, odkryłem, że szczątki zniknęły, a plakat z jego wizerunkiem został zniszczony.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Rąbnęli prochy? Może jacyś narkomani?
    już oceniałe(a)ś
    2
    1