Mark Leonard - dyrektor think tanku European Council on Foreign Relations
Wybory do Parlamentu Europejskiego sprzedaje się nam jako walkę o samo serce Europy. Viktor Orbán, Matteo Salvini i Steve Bannon uważają, że wybory będą formą referendum w sprawie imigracji. Według nich kryzys imigracyjny z 2015 r. spowodował roszadę w polityce europejskiej – spychając wiodące ugrupowania polityczne do pozycji obronnej oraz podsycając obawy Europejczyków o utratę tożsamości. Chcą teraz wykorzystać tę sprawę i zawiązać koalicję suwerennościową dążącą do rozpadu UE od środka.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
a kto te petrodolary płaci Gazpromowi?
O ile wierzy się w wybory. w ich uczciwą organizację i ustalenie rezultatu, to oczywiście. Ma to sens. A jeżeli nie? To w wątpliwość poddaję sam fakt uczestnictwa. Tym bardziej, gdy głos będzie oddany nie pomyśli partii. Dlaczego? Bo można i trzeba się bać. Wizyty policji na drugi dzień, na przykład. O kibicach nie wspomnę...
Dokładnie przeciętny wyborca widzi machanie flaga i hasła o ponownej wielkości kraju. Tak jak widział przeciętny wyborca Republiki Weimarskiej.
Nacjonalizm to syf.
A Ty wiesz dlaczego powinieneś się go bać? Tak? To dlaczego uważasz, że przeciętny wyborca tego nie wie?
Wystarczy wycieczka do Oświęcimia i juz można sie bać.
Żydzi do wiedza i co roku prowadza tam wycieczki.
Teraz na nasze szkoly pora odwiedzic oboz zaglady.