Bo, jak się okazało, tam na dachu było nie tylko płonące po uderzeniu prądem o napięciu 27 tys. woltów ciało 16-letniego Dimy, ale także jego koledzy, którzy razem z nim jechali na wagonie.
Oni mieli ze sobą telefony, nie wzywali jednak pomocy, bo byli zajęci filmowaniem smażącego się trupa. Przecież takie wyłożone w sieci nagrania zbierają tysiące lajków.
A teraz mamy pod Moskwą jedną po drugiej takie właśnie tragedie.
Pogoda dobra, wakacje. Na dachy kolejek elektrycznych i nawet pociągów ekspresowych znów gramolą się ci, których tu nazywa się zaceparami (od zaczepić się - w tym przypadku za pociąg).
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze