W Gwinei i Sierra Leone gorączka krwotoczna wciąż atakuje, ale kraj, w którym zebrała dotąd najkrwawsze żniwo, może ostrożnie świętować.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła w sobotę, że Liberia jest krajem wolnym od eboli. Przez 42 dni - to dwa pełne cykle inkubacji choroby - nie było tam nowego potwierdzonego przypadku. "To wielkie osiągnięcie w kraju, który odnotował najwięcej zgonów w największej, najdłuższej i najbardziej kompleksowej epidemii, odkąd ebola pojawiła się po raz pierwszy w 1976 r." - oświadczyła WHO.

Z ponad 11 tys. zabitych dotąd przez ebolę 4,7 tys. to Liberyjczycy. Sama ta liczba nie oddaje skali problemu, przed którym stanęły trzy najmocniej zaatakowane kraje. Wirus przez ostatni rok trzymał je niczym zakładników, siejąc strach i zniszczenie. Rolnicy uciekali z ogarniętych epidemią rejonów, nie zebrawszy plonów. Przedsiębiorcy wstrzymywali produkcję, bo pracownicy z obawy przed zakażeniem nie stawiali się w pracy. Kraje ościenne zamykały granice z zakażonymi sąsiadami, linie lotnicze zawieszały połączenia. Zagraniczne firmy wycofywały pracowników i wstrzymywały plany inwestycyjne.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze