Mimo licznych złamań, w tym ręki i pięciu żeber, All wydostał się z pułapki przy użyciu czekana i doczołgał do namiotu, co w sumie zajęło mu aż dziewięć godzin. I przeżył noc pełną bólu, mając wewnętrzny krwotok, w niskiej temperaturze, nim rankiem dotarli do niego ratownicy.
Udało mu się ich zawiadomić o swojej tragicznej sytuacji, wysyłając SMS przez Satellite Messenger, urządzenie GPS używane przez wspinaczy. Jego koledzy, którzy uczestniczyli w wyprawie, odesłali mu wiadomość, że postarają się rankiem załatwić helikopter. - Myślałem, że umrę. Byłem w sytuacji bez wyjścia i całkiem sam - mówił potem All mediom, siedząc w hotelu w Katmandu, stolicy Nepalu. - Wiedziałem, że ratownicy z powodu złej pogody nie są w stanie dotrzeć do mnie tego samego dnia i że muszę sam jakoś przeżyć noc.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze