Jedyna istotna różnica między Waszyngtonem i Brukselą w tej kwestii to liczba decydentów.
O ile w USA jest to tylko Biały Dom (konsultujący się z parlamentem), o tyle w Unii Europejskiej wspólne restrykcje zatwierdza jednogłośnie 28 krajów członkowskich. A te skrupulatnie liczą straty i analizują, jak nierówno rozkłada się ciężar wspólnej polityki UE (np. zamrożenie kont rosyjskich oligarchów nic by Polski nie kosztowało), a Londynowi groziłoby niemałymi stratami).
Każdy kraj Unii może wprowadzać sankcje także na własną rękę, ale byłyby mniej skuteczne i dowodziły podziałów w stosunku do Rosji.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze