Prof. Agnieszka Chacińska*: - Jesteśmy nowym zjawiskiem w Akademii. Jedyni nowi w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat. I rzeczywiście, szczególnie ministerstwo nauki chętnie o nas mówi w tym kontekście.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Do tego politycy zupełnie nie rozumieją tego, jak działa proces publikacji wyników badań naukowych. Sprawdziłam teraz z ciekawości i mój artykuł współautorski złożony 10 lutego 2023 do jednego z czasopism ze stajni Nature dalej sobie siedzi u redaktora (ze stanem niezmienionym od 2 września 2023 - czyli równo za tydzień będzie rok jak się nic z nim nie działo). I nie jest to żaden wyjątek - raczej smutna reguła. Rekordowa książka znajomej spędziła w recenzjach 7 lat. Jaki ma tu sens wymuszanie sprawozdań merytorycznych co roku? Co napiszę? Że tyle artykułów/rozdziałów/monografii utknęło w recenzjach?
Co artykuł o polskiej nauce widzę tylko, że osoby z zewnątrz (w tym politycy) nie mają zielonego pojęcia o "unikatowych" rodzajach problemów, z jakimi się mierzymy... A podstawowym rozwiązaniem wszystkiego jest niestety kasa, misiu, kasa. Bez dofinansowania polskiej nauki do poziomu chociaż przypominającego przyzwoitość (nieprzyzwoite jest np. to, że asystent ma dostawać pensję przypominającą minimalną krajową - po co ma się męczyć, prowadzić ekspertymenty, pisać artykuły itd, kiedy za tę samą cenę może konserwować powierzchnie płaskie?) nie osiągniemy nawet pół kroku do przodu.
A tymczasem nawet budżet NCN jak był zamrożony, tak jest...
zgoda. Na uczelniach polskich proporcja personelu administracyjnego do wykładowców jest znikoma w porównaniu ze światową czołówką. Choć liczbę zamawianych słów to akurat kompetentny samodzielny pracownik sprawdza chyba przed przystąpieniem do pracy. Ba, uczeń nawet. Każdy, kto wie, że namęczyć się można z sensem lub bez niego. Że ekonomia i ekonomika to nie fanaberia.
a recenzenta ociągającego się rok należy upomnieć. Można też zmienić czasopismo, naprawdę konkurencja jest wśród wydawców. Bezradne czekanie po 7 lat na wydawcę to dopiero patologia.
>liczbę zamawianych słów to akurat kompetentny samodzielny pracownik sprawdza chyba przed przystąpieniem do pracy
Jak mam ją konkretnie sprawdzić, jak dostaję informację od administracji "do sprawozdania x potrzebujemy jak najdokładniejszego opisu y", pytam administracji, czy są jakieś wskazówki, administracja milczy tygodniami i na koniec odzywa się Ważna Administracyjna Persona z danego biura i nagle mówi "ale to wszystko za długie, okazuje się, że jest tylko miejsce na 1000 słów w każdej sekcji" (bo też formularze udostępniono w ostatniej chwili)? Miałam to wywróżyć z magicznej kuli?
>recenzenta ociągającego się rok należy upomnieć
Ależ upominaliśmy (nie recenzenta a redaktora - który bardzo przepraszał i na tym skończył) - ale to daleko nie moje pierwsze rodeo, ostatni mój artykuł wyszedł po 4 latach od pierwszej skończonej redakcji tekstu. Teraz poza tym wspomnianym mam kolejny, który spędza ponad półrocze w recenzjach...
>Można też zmienić czasopismo, naprawdę konkurencja jest wśród wydawców.
Jest konkurencja, ale też jest niespójność w sposobie formatowania i pisania artykułów. A że pracujemy interdyscyplinarnie (i mówię tu o zespole w projekcie finansowanym europejsko - nie podam dalszych szczegółów, bo już po tym prosto zawęzić obszar), to wybieranie pasujących czasopism jest bardzo skomplikowane - i potem przerabianie całych artykułów na zupełnie inne sposoby publikowania, bo zdecydowaliśmy się spróbować jednak czasopisma z innej dziedziny, to absurdalne koszty czasowe.
>Bezradne czekanie po 7 lat na wydawcę to dopiero patologia.
Nie "bezradne czekanie" a wiele tur recenzji (najpierw poszukiwania w niszowej dziedzinie recenzenta, który miałby czas sprawdzać ogromną - ponad tysiąc stron - kolumbrynę wydania krytycznego, opracowania i tłumaczenia tekstu w mało znanym języku) i zmian wydawnictwa (a tylko kilka liczących się na świecie jest zainteresowanych takimi tematami).
Czytamy ze zrozumieniem. Liczbę słów poznali po wykonaniu zadania.
Byłam w identycznej sytuacji na uczelni. Do dziś pamiętam swój żal, frustrację i poziom zmęczenia. Nigdy więcej.
Dodam jeszcze ze zmiana czasopisma wcale nie pomaga: jesli po pol roku czekania na recenzje zmienimy czasopismo...bedziemy znow czekac pol roku.
Bo widzosz jak oni nie maja nic ciekawego do opublikowania to czekaja az rektor laskawie skinie reka i wyda wewnetrznie
Najgłupsze i najgorsze przyczyny określania niedoborów w szkolnictwie!
Nie wydałam nigdy niczego wewnętrznie i nie zamierzam tego robić. Publikuję prawie wyłącznie w czasopismach wysoko punktowanych (wyjątkami są artykuły popularyzacyjne w polskich czasopismach).
@fuki50
A jakie wg ciebie są przyczyny tych niedoborów?
Chciałbym powiedzieć, że cała awantura a PAN zaczęła się od artykułów prasowych jakoby Prezydium PAN nie kontroluje sytuacji w tym Instytucie i nikt nie zajmuje się stadem jeleni na 400 h nieruchomości na Mazurach. Zmartwiony sąsiad i właściciel hodowli danieli bardzo się niepokoił że taka nieruchomość się "marnuje"
A faktycznie,było....! Zmiana nadeszła, a hakby nie nadeszła. Hrabia di Lampedusa wiecznie żywy.
a) Ściga się niedożywiona chabeta z wypasionymi rumakami z topowych światowych stajni (USA, Chiny)
b) Właściciel stajni oczekuje, ze chabeta karmiona niczym Łysek z pokładu Idy będzie walczyć o wygraną w Wielkiej Pardubickiej
c) Polska chabeta wiezie na karku spory ciężar administracyjno biurokratyczny w postaci licznych obciążeń formalnych (np ustawa o zamówieniach publicznych, niekompetencja i działów pomocniczych)
d) Wyścigi są częściowo ustawione - tzw lista filadelfijska premiowała czasopisma wydawane w USA (teraz po przejęciu przez kapitał chiński również i oni wyrywają swój kawałek tortu), redaktorzy potrafili odrzucać bez recenzji manuskrypty nadsyłane z 'dzikich krajów'
e) Współpraca z biznesem ma charakter pasożytniczy - t.j. biznes kombinuje jakby tu wyciągnąć z funduszy na naukę (NCBiR ) na swoje potrzeby niekoniecznie badawcze, przepływ środków w odwrotnym kierunku od biznesu do akademii na badania jest śladowy
f) Dominująca w gospodarce rola handlu i prostego przemysłu - z definicji niezainteresowanych rozwijaniem wysokich technologii
myślę że koleżeństwo spokojnie doda kolejne punkty
g) chabeta jest cały czas kopana i podgryzana przez starsze chabety z tej samej stajni - aby biec, musiałaby je wyprzedzić, a tego jej zrobić nie wolno.
Moim zdaniem lepszym porownaniem, blizszym wspolczesnym sa wyscigi samochodowe.
Wystawiamy malucha napedzanego olejem rzepakowym z kierowca ktoremu wypadaja zeby z niedozywienia w wyscigach F1.
Nieszczęściem jest brak ambicji,
teraz chodzi tylko o pieniądze i to szybko!
Gdzie sie podziały awantury na uczelniach
kto jest mądrzejszy?
Ale im wyżej, to wcale znacznie lepiej nie jest (profesor ma minimalną pensję jakieś 9300 brutto)
Będą pieniądze, przyjdą ludzie.
Mylisz się w tej sprawie. Nie będą chcieli się zatrzymać na uczelni i PAN. Kult folwarku w tym nieszczęśliwym kraju im nie odpowiada. A co do ich potencjalnych wynagrodzeń za pracę naukową. Świat
stać by zapłacić więcej
Ale wszędzie masz ustrój feudalny. Po prostu zachód płaci lepiej i oferuje większe możliwości.
To nie jest kwestia stac/nie stac. Bo polske byloby na to stac tylko nikogo nauka tak naprawde nei obchodzi. Jakby do Polskiej nauki pieniadze rozsadne poplynely sam bym sie spakowal i wrocil do macierzy.
To jest klucz, ale chyba w nieco innym sensie, niż miałeś na myśli. „Będą pieniądze”, ale nie tylko na pensje, a także na badania. Robiąc doktorat, miałem okazję porównać zasoby, jakie ma się do dyspozycji na polskiej i zachodniej uczelni. Różnica jest nie kilkukrotna, a o kilka RZĘDÓW WIELKOŚCI. Amerykańscy magistranci na średniej klasy uniwersytecie robili na laborkach projekty (w ramach nauki pracy, nie prawdziwych badań!), z których każdy byłby u nas materiałem na 1-2 wypasione doktoraty. Oni mieli na to bodajże 3 miesiące... i całe piętra aparatury analitycznej i ludzi do jej obsługi, podczas gdy u nas trzeba było liczyć koszty każdego pojedynczego oznaczenia. To był w ogóle inny świat, i dopóki tej przepaści nie zaczniemy zasypywać, będziemy skansenem. Ale mówimy tu o zwiekszeniu finansowania kilkanaście-kilkadziesiąt razy, a nie o 20%.
Czy minister czytając ich wypowiedzi wiedziałby, rozumiałby co oni mają na mysli? Nie. W tym problem, że on nie ma bladego pojęcia o czym oni mówią i dlaczego wszyscy z jego ministerstwa, włączając jego samego, bredzą.
Obecne ministerstwo działa właśnie dokładnie tak na korzyść nauki, jak mówi pani Chaciński: "odwrotnie".
I to nie chodzi tylko o zmiany w PAN. Chodzi o wszystko, co się tyczy nauki i badań naukowych.
Trochę dramatycznie to wygląda.....
(autokorekta...)
Nie jestem pewien. Zwłaszcza w przypadku byłej dyrektor CeNT UW.....
A patenty leżą!
jak udowodnić innowację
jeśli nie masz patentu?
Nie oszukujmy się, nieliczni tworzący w języku polskim tworzą Naukę na światowym poziomie. Czasami ta "lokalna wiedza" jest przydatna, ale jej wkład w rozwój Nauki jest niewielki.
Nauka na poziomie światowym nie istnieje po polsku. Trzeba pisać po angielsku i tutaj jest to prawdziwe dla każdej dyscypliny nauki, również w humanistyce.
Czy tak trudno osobie znającej język angielski napisać pracę po angielsku? A bez znajomości angielskiego, jak ta osoba rozmawia o swojej nauce z osobami z zagranicy? Z innymi naukowcami?