Przygotowanie się do zdalnych zajęć zabiera nam o wiele więcej czasu niż do zajęć stacjonarnych. Bo oprócz tego, że znajdę materiały, obmyślę przebieg lekcji, niejednokrotnie muszę to przełożyć na jakąś platformę czy program.
A i tak mam poczucie niemocy. Bo dla moich uczniów jestem jedynie głową z okienka. Mogę do nich mówić, mogę ich pytać o zdanie (ale co to za dyskusja, kiedy trzeba grzecznie siedzieć z podniesiona wirtualną łapką i czekać na swoją kolej, bo inaczej głos się sprzęga i nic nie słychać). Spróbujcie w takich warunkach wywołać emocje i porozmawiać o literaturze!
Wszystkie komentarze
Nauczyciele powinni się zwolnić z pracy i zarabiać na życie korepetycjami. A w szkołach niech Opiekuńcy Rząd zatrudni sobie katechetów, żołnierzy WOT czy kogo tam chce.
Z tymi plusami to też różnie bywa - świadomość, że niby można nagrać i wrócić, często powoduje, że studenci/uczniowie przestają słuchać na żywo, a potem na powtórkę nie ma czasu. Zresztą wiadomo, że znacznie lepiej przyswaja się wiedzę, kiedy się na bieżąco notuje - choćby dlatego, że notuje się rzeczy najważniejsze, a nagranie obejmuje również całą watę słowną (która musi być, bo nikt nie jest w stanie przez półtorej godziny słuchać skondensowanych faktów). I efekt jest taki, jak ze stosami kserówek, które się robiło "na później" - a później kurzyły się latami pod biurkiem.
A co z prawdziwą nauką? Bez ścisku, bez tłoku jest teraz w pełni dostępna dla jej wielbicieli. Nikt nie przeszkadza na lekcji, nie ma niepotrzebnych rozmów, nie ma wygłupiania się i popisywania. Jeżeli ktoś z uczniów chce rzetelnie zainteresować się przedmiotem, to sytuacja pandemiczna stwarza doskonałą okazję.
Potem egzaminy zewnętrze wszystko zweryfikują i odsieją pszenicę prawdziwą od prawdziwych plew. Trzeba się jednak liczyć z tym, że ta weryfikacja ujawni nam prawdziwy odsetek wielbicieli nauki wśród młodych Polaków. Ujawni wielbicieli czystej postaci nauki, a nie nauki kombinowania.
Faktycznie, jest inaczej. Każdy może usiąść przy komputerze wziąć lampkę wina i zanurzyc się w wykładzie. Cisza jak makiem zasiał, nikt nie przeszkadza, mikrofony i kamery wzorowo wyłączone. Na pytanie - co o tym sądzisz Kowalski? Cisza, nikt nie wie, że Kowalski właśnie wyszedł zrobić sobie kawę i jest chwilowo nieobecny przy mikrofonie - ups. Podobno funkcją nauczyciela jest nauczać w każdych warunkach a nie odplewiać. Pamiętajmy, że wystawić komuś dwóję jest niezwykle łatwo z poziomu nauczyciela i nie jest to żaden sukces dydaktyczny. Zmusić kogoś do tego, aby pomyślał i sam doszedł do rozwiązania to droga mędrców.
Nauka ze swojej natury jest elitarna. Natomiast obowiązek masowego nauczania w polskich szkołach sprawia, że elita chcąca się uczyć musi znosić udrękę przebywania w jednym zespole z urodzonymi troglodytami. Dzięki nauczaniu zdalnemu mogą trochę odetchnąć.
Są i tacy nauczyciele. Obawiam się, że jest ich wielu. Ale nawet tym, którzy chcą uczyć na prawdę uczyć tzw. nauka zdalna utrudnia działanie. "Nauka zdalna" zabija proces nauczania, niszczy zapał imotywację u nauczycieli, a uczniów wpędza apatię.
Co ty pysiu wiesz o tym zawodzie?
Że jak kiblował w podstawówce, to tylko dlatego, że "pani się na niego uwzięła". Bo taki mądry był, a wtedy nauczyciel się "uwzina".
Nie masz najbledszego pojęcia o pracy nauczyciela. Jeśli mówisz z własnego doświadczenia, kiepski z ciebie nauczyciel.
Szanownego to skrzywdził nauczyciel w szkole podstawowej albo średniej? Któryś komentarz widzę wycelowany w nauczycieli. Może jakaś terapia? Poważnie.
rodzic jestem, znam fakty
rodzic jestem, znam fakty
rodzic jestem, znam fakty