Wystawienie sprawiedliwych ocen zdalnie jest możliwe, ale wymaga dużo dobrej woli. Uczniowie zawsze są niezadowoleni, ale po semestrze e-lekcji powodów mają więcej niż kiedykolwiek - mówi nauczycielka angielskiego z 30-letnim stażem.

W wielu szkołach oceny mają być wystawione do końca tego tygodnia. Po raz pierwszy w historii odbywa się to zdalnie. Ministerstwo Edukacji dało możliwość konsultacji z nauczycielem w szkole, ale w niektórych placówkach nawet konsultacje odbywają się zdalnie. Na uczniowskich forach nie brakuje postów o rozczarowaniu.

Agnieszka pisze, że w środę o 23.30 polonistka wpisała prawie całej klasie oceny niedostateczne za kartkówkę z lektury. Uznała, że większość ściągała, więc poprawy nie będzie. "Te jedynki obniżają prawie każdemu uczniowi ocenę o jeden stopień. Jednak prawdziwy kabaret to zera dla dwóch osób, które nie napisały tej kartkówki z powodu problemów z internetem. Obniżą im średnią" - dodaje Agnieszka.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Problemy z ocenianiem były i bez pandemii.

    Mamy bowiem w polskiej szkole kult ocen i pęd do świadectwa z paskiem. Dlatego od dawna głównym problemem jest u nas nie ocenianie jako takie, ale zawyżanie ocen na koniec roku. W szkołach podstawowych to proceder, który ma znamiona choroby. W windowaniu ocen uczestniczą rodzice. Nauczyciele, którzy próbują się oprzeć temu szaleństwu poddawani są różnym naciskom, do szantażu włącznie. Kto nie zna relacji ze szkolnych potyczek nigdy by nie uwierzył.

    Tak więc okres pandemii nie rożni się wiele od zwykłej końcówki roku szkolnego - nawet jeśli rodzice włożyli sporo wysiłku w pisanie zdalnych klasówek i wypracowań...

    Oczywiście oceny, jeśli nie decydują o braku promocji nie są aż takie ważne. To ewentualnie kwestia niezbyt sprawiedliwego rozdziału różnych stypendiów. I trochę napsutej nauczycielskiej krwi.

    Z jednym wszakże wyjątkiem - ocen ósmoklasistów, którzy za chwilę będą walczyli o miejsca w szkołach średnich.

    Zjawisko windowania końcoworocznych ocen słabym i przeciętnym uczniom ma fatalne dla rekrutacji skutki. Bo drastycznie dewaluują się wyniki tych, co rzeczywiście ciężko pracowali.

    Jeśli jeszcze dołożymy do tego bardzo łatwy w tym roku egzamin na koniec ósmej klasy rysuje, który niemal wcale nie zróżnicuje uczniów ubiegających się o miejsca w lepszych liceach i technikach, bo najpracowitszych zrówna ze średniakami, mamy obraz całości.
    @janina.krakowowa
    W 100% się zgadzam. W podstawówkach mam wrażenie, że nauczyciele robią wszystko aby spełnić oczekiwania rodziców co do ocen (mam syna w podstawówce). Bardzo często oceniają strasznie nieuczciwie. Wszystkim po równo - po 5, albo po 6. Od kiedy MEN zmienił zasady oceniania i na ocenę celującą nie trzeba wykraczać poza standard. Teraz nie ma możliwości wyróżnienia wybitnego ucznia, siódemek nie ma. Jest to strasznie niesprawiedliwe i demotywujące dla najzdolniejszych. W myśl tych przepisów uczymy, że wysokie stopnie nie muszą powiązane z wiedzą, umiejętnościami i wysiłkiem. Wystarczy powiedzieć, że chcę się poprawić i to często nauczyciel musi znaleźć sposób żeby zadać coś co uczeń przeciętny da radę zrobić na szóstkę. Uczciwe ocenianie powinno być procentowe z uwzględnieniem wag. Dziś są klasy gdzie 80-90% uczniów ma pasek. A gdzie użycie pełnej skali ocen, różnicowanie wymagań etc.? Suweren ma być zadowolony.
    już oceniałe(a)ś
    10
    0
    @janina.krakowowa
    Święte słowa, Pani Janino. A jak jeszcze ma się w klasie rodzica - radnego czy też rodzica - pracownika magistratu, to zatruje ci zycie walką o oceny dla swojego kilkunastoletniego leniuszka. Po trupach, a szóstka ma być.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Moje dziecko jest w pierwszej klasie podstawówki. Dzwoni do mnie jej wychowawczyni, że co się stało, że pani katechetka proponuje córce na koniec roku ocenę 2 łamane na 3. Okazało się, że to dlatego, że pani katechetka nie dostała przez cały lockdown żadnej z 6 prac domowych. I zaproponowała 2/3. W ogóle się nie interesując czy uczennica żyje, czy coś się nie stało, że od tygodniu nie ma prac domowych.

    A prace domowe były wysyłane, zgodnie z ustaleniami między szkołą a rodzicami, przez Teams. A pani katechetka sprawdza tylko email...

    Jakie trzeba mieć siano w głowie, zęby dziecku w 1 klasie podstawówki, po trudnym okresie e-learningu chcieć postawić dwójkę???
    @d_ost
    Jakie trzeba mieć siano w głowie, żeby dziecko posyłać na religię?
    już oceniałe(a)ś
    13
    0
    @d_ost
    Generalnie polecam wypisanie dziecka z lekcji religii. Bzdury, które wkłada się tam dzieciom (także tym najmłodszym) do głowy są żenujące, i na pewno nie przyczyniają się do wychowania szczęśliwych i zdrowych psychicznie ludzi.
    już oceniałe(a)ś
    12
    0
    @d_ost
    I w tej sytuacji to katechetka miała rację. Zgodnie z prawem to ona określiła gdzie mają prace trafiać. Dyrektor nie ma prawa jej tego narzucić. Przykro mi ale w tej sytuacji można by powiedzieć, że winę ponosi uczeń - tyle, że pierwszoklasista to zupełnie inna historia.
    Tak naprawdę wina jest po stronie ministra Piątkowskiego. Nie stworzył żadnej jednolitej interaktywnej platformy, choć MEN za nią zapłacił. Ciekawe jest to, że po początkowym okresie oficjalnie MEN przestał sugerować użycie Office 365 lub Google Classroom. W oficjalnych dokumentach po pierwszych dwóch tygodniach już nie było zalecenia użycia żadnych narzędzi pochodzących od globalnych korporacji. Powód? RODO. Żaden nauczyciel na teams/zoom/meet up/class room etc. nie pracował legalnie, więc MEN umył ręce żeby pozbyć się odpowiedzialności. Jednocześnie dyrektorzy zobowiązali nauczycieli do podpisania oświadczeń, że zastosują przepisy RODO.
    Jedynym legalnym narzędziem jest dziennik elektroniczny lub SŁUŻBOWY e-mail - oczywiście wszystko wyłącznie na sprzęcie dostarczonym przez pracodawcę. Wszyscy wiemy, że obecne nauczanie zdalne ma się ni jak do przepisów i to fikcja.
    już oceniałe(a)ś
    8
    1
    @d_ost
    A czego wymagać od katechetów?
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    "czy każdy się dobrze zrozumiał"...?
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    Oceny są totalnie niesprawiedliwe, z założenia. Przede wszystkim nie można wymagać samodzielnosci i odpowiedzialności w tej dziedzinie od dzieci poniżej 7-8 klasy - ci, których pilnuje i wspiera rodzic zrobią zadania na 5, inni nie, a część nie zajrzy w ogóle. Więc wyjdzie ocena za staranność rodziców. Po drugie, program jest napięty i stworzony pod dzieci bardzo zdolne, kujonkow-geniuszy, a nie przeciętne myślące tylko kiedy można wrócić do klocków i gier. Po trzecie, nauczyciele też nie zadawali racjonalnie, przy całym szacunku, bo fakt że byli przepracowani.
    Z nauczycieli mojej córki nikt nie uwzględnił, że akurat w pandemii mieliśmy przeprowadzkę i koniec umowy na internet. Był chaos, niemożność skontaktowania się z firmą, problemy w pracy i choroby w rodzinie, a córka miała meldować się codziennie na jakiejś platformie szkolnej. Nikogo to nie obchodziło i w efekcie oceny ma gorsze niż ever. No cóż.
    już oceniałe(a)ś
    2
    6