Gdybyśmy z Geraldem Birgfellnerem - doświadczonym i szanowanym w branży austriackim deweloperem - spotkali się pięć lat temu i zaczęli pytać o Jarosława Kaczyńskiego, usłyszelibyśmy, że to sympatyczny starszy pan, od którego biła charyzma

Kaczyński robił na Birgfellnerze dobre wrażenie. Był uprzejmy, bezpośredni.

Po raz pierwszy spotkali się w Boże Narodzenie u Jana Marii Tomaszewskiego, kuzyna Kaczyńskiego i ojca Karoliny, żony Birgfellnera. O Kaczyńskim w towarzystwie mówiono „wujek”. Na spotkania Austriak przywoził białe wino ze Styrii i ciemne piwo. Prezes PiS w nich gustował.

Rozmawiali zdawkowo: o pogodzie, o tym, jak minął lot. Kaczyński nie mówił po niemiecku, Birgfellner nie znał polskiego, tłumaczyła jego żona. – Jest projekt, który mógłby cię zainteresować – powiedział Kaczyński Birgfellnerowi na bożonarodzeniowym spotkaniu w 2016 r. Po kilku miesiącach zaprosił go do centrali PiS na Nowogrodzkiej i wtajemniczył w plan budowy drapacza chmur na działce przy ul. Srebrnej w śródmieściu Warszawy. – Projekt był niezwykle interesujący, ale skomplikowany – oceniał później Birgfellner. Zabrał się jednak do pracy.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Bardzo rzetelnie przedstawiona rodzinna tragedia. Wujek naciągnął naiwnego męża córki kuzyna? Doświadczony biznesmen przez dwa lata rysował i wyliczał z zespołem projekty dwóch wież, nie biorąc ani grosza zaliczki? Nie wziął zabezpieczenia pod zastaw skromnego domku na Żoliborzu? A teraz będzie jeszcze z niepokojem czekać, aż Kościół Katolicki publicznie oskarży go, że łapówką prywatną wspierał księdza apostatę, pomagając mu porzucić szaty duchowe. Piekna historia.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Jestem prawnym ignorantem. Czy ktoś wie dlaczego p. Birgfellner nie może sam po prostu wystąpić do sądu, a nie czekać aż zrobi to za niego prokuratura? Czy coś stoi na przeszkodzie? Przecież już chyba dobrze wie, że się nie doczeka.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0