Panie zdobyły w tej kadencji 27 proc. mandatów do Sejmu i 13 proc. do Senatu. To najlepsze w historii naszego parlamentu wyniki, jeśli chodzi o udział kobiet we władzy ustawodawczej.

Te rekordowe wyniki to efekt tzw. kwoty, czyli obowiązku rejestrowania na listach co najmniej 35 proc. osób jednej płci. Prawo mówi o płci, a nie o kobietach, ale mężczyźni na listach nigdy nie byli w mniejszości, tak jak kobiety nigdy nie miały większości.

Sejm

Kwota wyborcza została wprowadzona w 2011 r. Mieliśmy cztery wybory z kwotą: parlamentarne w 2011 r., europejskie i samorządowe w 2014 r., no i tegoroczne parlamentarne.

Spójrzmy, jak kwota zadziałała w wyborach parlamentarnych. W 2007 r. (a więc w ostatnich wyborach bez obowiązkowej kwoty) kobiety zdobyły 21 proc. mandatów. W 2011 r. (pierwsze z kwotą) - 24 proc., w 2014 r. - 27. proc. Widać trend, odsetek kobiet pełznie w górę jak żółw. Jeśli się utrzyma, w tym tempie panie będą miały 36 proc. miejsc w Sejmie w 2025 r., a 50 proc. w połowie XXI wieku.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    To chyba seksizm dzielić ludzi według płci a nie kompetencji do danej funkcji.
    już oceniałe(a)ś
    4
    7