W październiku 2013 r. sędzia Wojciech Łączewski uznał stadionowe, antysemickie przyśpiewki za przestępstwo nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym i wyznaniowym. Po raz pierwszy warszawski sąd wyszedł też poza orzeczniczą sztampę i jako element kary, który ma wychować sprawców, oprócz prac społecznych i wpłat 20 procent pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich, nakazał kibicom obejrzenie filmu Izabelli Cywińskiej "Cud purymowy" (z 2000 r.).
To historia łódzkiego robotnika Jana Kochanowskiego, który mieszkał z żoną i synem - kibicem. Robotnik stracił pracę. Oskarża o to kapitalistów i Żydów. I nagle dzwoni do niego prawnik z USA z informacją, że odziedziczył spadek po zmarłym krewnym, o którym nie wiedział. Kochanowski dowiaduje się, że ma żydowskie korzenie, a jego krewni nosili nazwisko Cohen. Do żydowskich korzeni przyznaje się też jego żona.
Wszystkie komentarze