Michał porozumiewa się skinieniem głowy, powiek. Ma trwale przykurczone nogi. Leży w zakładzie leczniczo-opiekuńczym. Od 11 lat samotnie opiekuje się nim ojciec Krzysztof Kłys.
Miał 18 lat, gdy 2 maja 2002 r. na zgrupowaniu juniorów i młodzików w Zamościu schylał się po swój młot, a jednocześnie rzucała inna zawodniczka. Jej metalowa kula trafiła w prawą skroń Michała. Zmiażdżyła mu głowę.
Do historii Michała wracamy po roku. - W poniedziałek wrócił ze szpitala w Otwocku. Po operacji lewej ręki. Usuwane były zwapnienia. Wcześniej na Szaserów zaszyli mu dziurę w szyi po tracheotomii. Dzięki temu powiedział pierwsze słowa: "tata", "ciocia" - opowiada pan Krzysztof.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze