- Nasza historia zmieniła się na zawsze. Teraz zmieni się i nasze prawo - ogłosiła premier Nowej Zelandii. Zgodnie z jej zapowiedzią zakazana ma być sprzedaż karabinów półautomatycznych i szturmowych oraz magazynków do takiej broni i akcesoriów umożliwiających polepszenie jej parametrów.
O wprowadzeniu zmian w prawie Jacinda Ardern mówiła już w weekend, teraz sprecyzowała propozycję. Zakazana broń ma zostać odkupiona od obywateli. Według przedstawionych przez nowozelandzką premier wyliczeń ma to kosztować 100-200 milionów dolarów. - To cena, którą musimy zapłacić, aby zapewnić bezpieczeństwo naszych społeczności - podkreśliła.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Gdyby w Polsce była dostępna broń, podejrzewam że codziennie dochodziłoby do kilku zabójstw z jej użyciem - kłótnie po pijaku, awantury małżeńskie i spory między sąsiadami kończyłyby się strzałami.
Co ciekawe w takim USA dużo łatwiej zostać zamordowanym niż w tej niby sterroryzowanej Europie. Wskaźnik mordów na 1000 mieszkańców mają o wiele wyższy i to przy znacząco mniejszym zagęszczeniu populacji.
Wbrew powszechnemu przekonaniu broń w Polsce jest łatwo dostępna. Znam kilku pasjonatów, którzy mają po kilka sztuk. Na szczęście niewiele osób wie, jak łatwo ją zdobyć, a poza tym to dla niektórych zbyt duży wydatek, który raczej nie jest konieczny. Poza tym mamy obostrzenia co do tego, kto może taką broń nabyć.
W Nowej Zelandii nie można kupić "pistoleciku do obrony" - tzn. można mieć broń krótką, ale nosić ją dla ochrony osobistej już nie można, dlatego zamachowiec mógł być spokojny, że nikt do niego strzelać nie będzie.
Tak w ogóle w Polsce można kupić każdy taki karabin automatyczny (samopowtarzalny) jak widzony na nagraniu - wcale nie jest trudno zrobić pozwolenie sportowe - potrzeba na to 3 miesięcy i ok. 2 tysiące złotych kosztują formalności.
W Polsce broń jest dostępna, a czarnoprochową kupisz na dowód (np. sześciostrzałowe rewolwery) i nie ma opisywanych przez ciebie zabójstw - zobacz na naszych sąsiadów - Niemcy, Czesi, Słowacy - oni mają kilanaście-kilkadziesiąst razy więcej broni od nas.
W USA wskaźnik zabójstw w dużej mierze wynika z olbrzymich nierówności społecznych i osób żyjących poniżej poziomu skrajnego ubóstwa - głównie latynosi i osoby czarnoskóre. Gdyby Stany zaczęły walczyć z tym problemem, to wskaźniki te miałyy szansę zbliżyć się do Europejskich.
W Polsce mamy codziennie zabójstwa z użyciem pojazdów, nie potrzebujemy broni.
A ja ją doskonale rozumiem, chociaż nie podzielam. To najprostszy, najpoteżniejszy i najbardzie poręczny artefakt siły. Dzierżenie takiego gówna daję iluzję władzy i zaradności: „mogę obronić rodzinę” ; „I’m the boss”... Nie wiem, czy zdarzyło Ci się trzymać kałacha w ręcę, ale pełna świadomość możliwej rozpierduchy na pojedyncze pociągnięcie spustu może być otumaniająca. Mało kto wyobraża sobie siebie po drugiej stronie muszki.