O tej wystawie było już głośno na długo przed otwarciem. Kto się na nią dostał, a kto nie? Dlaczego taki, a nie inny wybór? Rzeczywiście, zadanie to niezwykle trudne. Ale nie chodzi przecież o to, żeby obrazami zawiesić szczelnie ściany od sufitu po podłogę. Zresztą w Emilii ścian nie ma za dużo, a wystawa zajmuje tylko jedno piętro pawilonu (na dole otwiera się w tym samym czasie kolejna odsłona kolekcji Muzeum). Trzeba więc było dokonać ostrej selekcji.
Zabrali się za to Sebastian Cichocki i Łukasz Ronduda, którzy wspólnie pracowali już w MSN nad wystawą "Nowa sztuka narodowa". Wtedy zagłębili się w różne peryferyjne z punktu widzenia instytucji zjawiska "prawicowej" sztuki. I mimo że estetycznie wystawa była dość bolesnym doświadczeniem, to okazała się niezwykle ciekawa i prowokująca dyskusje. Mogliśmy się więc spodziewać, że i tym razem kuratorzy nie ograniczą się do zjawisk dobrze znanych publiczności.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze