Unia Europejska już otwarcie bije na alarm w związku z rosyjskim zagrożeniem. Ponad dwa lata po rozpoczęciu przez Władimira Putina inwazji na Ukrainę na pełną skalę, ukraiński premier Denys Szmyhal nie ma wątpliwości, że Kreml już z równą intensywnością prowadzi wojnę hybrydową w krajach UE, od cyberataków po kampanie dezinformacyjne i aktywność swoich „agentów wpływu".
Premier Szmyhal ostrzega UE - gdzie w czerwcu odbędą się wybory do europarlamentu - że operacje rosyjskich służb są obecnie zogniskowane na rozbijaniu jedności Zachodu wobec putinowskiej agresji.
Odnosząc się do słów prezydenta Francji Emmanuela Macrona – o tym, że nie można wykluczyć wysłania żołnierzy NATO na Ukrainę - premier Szmyhal wyjaśnia, że Kijów nie prosi o żołnierzy z Europy, jedynie o instruktorów wojskowych. "Byłoby to dalece bardziej praktyczne, niż szkolenie naszych oddziałów na poligonach zagranicą" – wyjaśnia.
***
- Mentalność wielu europejskich polityków zmieniła się radykalnie. Słowa prezydenta Macrona to jedynie retoryczna realizacja nowego podejścia: jasnego i bezpośredniego mówienia o bezpieczeństwie Europy i zdolności obronnych UE.
W rzeczywistości Ukraina jest tylko etapem procesu, który Rosja rozpoczęła już w 2008 r.: wojny hybrydowej przeciwko krajom europejskim, w której będzie posuwać się stale naprzód. Ukraina jest pierwszym krajem, w którym ta wojna hybrydowa przeszła w radykalny wymiar militarny.
Dla Europy to jest naprawdę ostatni dzwonek, aby zdać sobie sprawę, że Rosja jest obecnie okrutnym, barbarzyńskim, agresywnym i terrorystycznym krajem, który nie zatrzyma się na Ukrainie - konfrontacja z Europą jest częścią jej strategii. Im szybciej wszyscy to zrozumiemy i przyjmiemy wynikające z tego konsekwencje, tym szybciej będziemy przygotowani do realnej ochrony Europejczyków przed rosyjską agresją.
- To opóźnienie w dostawach pomocy finansowej i wojskowej z USA zadziałało jak katalizator dla przywódców europejskich, którzy zdali sobie sprawę, że weszliśmy w okres, w którym Europa powinna inaczej myśleć o wojnie obronnej Ukrainy - mianowicie, że jest to zarazem wojna w obronie Zachodu.
To prawdziwy punkt zwrotny, w którym stało się jasne, że musimy zwiększyć produkcję wojskową, uzbrojenie, ściśle współpracować i inwestować więcej w zaawansowane technologie.
- Nigdy nie prosiliśmy o natowskich żołnierzy. Mamy własną, liczną i sprawną armię. Jesteśmy bardzo wdzięczni Unii i innym sojusznikom za szkolenie dziesiątek tysięcy naszych żołnierzy w Europie. Ale proponujemy im teraz wysłanie instruktorów na terytorium Ukrainy, aby przyspieszyć proces szkoleń, bo to bardzo ułatwiłoby logistykę i komunikację. Jestem pewien, że prezydent Macron odnosi się w tej chwili do tego rodzaju współpracy.
Dobrze wiemy i rozumiemy, że żaden kraj europejski nie zgadza się na wysłanie swoich żołnierzy na pole bitwy, ponieważ oznaczałoby to bezpośrednie zaangażowanie w wojnę, a wszyscy jesteśmy absolutnie pewni, że w tej chwili jest to niemożliwe. Ale intensywne i stałe wsparcie naszych zachodnich partnerów jest kluczowe.
- Dlaczego nalegamy na przekazanie nam rakiet dalekiego i średniego zasięgu? Są one kluczowe, nie mniej niż dostawy artyleryjskie. Zapewniamy, że nie wykorzystamy tych pocisków do ataków na terytorium Rosji, tylko do niszczenia rosyjskiej logistyki na okupowanych terytoriach ukraińskich, do przecięcia linii kolejowych, zniszczenia mostów, słowem: uniemożliwienia Rosji dostarczania coraz większej ilości materiałów i żołnierzy na front.
Mamy nadzieję, że te decyzje zostaną podjęte w tym roku, ponieważ będzie on kluczowy dla wyniku naszej walki z rosyjską agresją. Jesteśmy jednak ostrożni w komunikacji o strategii, ponieważ wyciągnęliśmy wnioski z zeszłorocznej kontrofensywy. Było o niej głośno - i to zadziałało przeciwko nam.
- Mamy dwupartyjne poparcie w Kongresie, dobrze rozumiemy, że nie chodzi tam wcale o Ukrainę, ale o wewnętrzne rozgrywki polityczne związane z kampanią wyborczą. Jesteśmy cierpliwi. Mamy liczne kanały ścisłej komunikacji i współpracy z senatorami i kongresmenami z obu partii, którzy zgodnie przekazali nam ostrożny optymizm, że decyzja o pakiecie zostanie podjęta w kwietniu i że Ukraina będzie miała to wsparcie.
Liczymy głównie na pomoc wojskową w wysokości 50 mld dol. i wsparcie finansowe w wysokości 7,5 mld w tym roku. To mniej, niż spodziewaliśmy się parę miesięcy temu, ale jest to wystarczające - dla Ukrainy, dla jej partnerów i dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który może otwierać wtedy linie kredytowe dla nas.
- Nie sądzę, aby Stany Zjednoczone przestały wspierać Ukrainę finansowo i militarnie, ponieważ oznaczałoby to, że abdykują z odgrywania swojej globalnej roli mocarstwa. Dla mnie to niemożliwe.
- Jest wiele głosów o zmęczeniu, o tym, że europejscy obywatele są wyczerpani tą wojną. Ale my, na Ukrainie, nie jesteśmy wyczerpani. Będziemy nadal walczyć o nasze życie, domy i rodziny oraz o wyzwolenie naszej ziemi. W całym tym szumie wokół negocjacji jest kilka czynników: rosyjska propaganda, działalność ich „agentów wpływu". Ponadto skądinąd słuszne pragnienie wielu ludzi i wielu polityków, aby zatrzymać tę wojnę.
Ukraina jest pierwsza i najbardziej zainteresowana zatrzymaniem tej wojny, w której każdego dnia giną jej żołnierze, jej dzieci, jej kobiety i młodzi ludzie.
Ale mamy kiepskie doświadczenia z sytuacji, w których Rosja wzywa do zawieszenia broni. Tak było już w 2014 r., podczas wojny w Donbasie: proszą o zawieszenie broni, a następnie wykorzystują dobrą wolę naszych sojuszników, manipulują nimi, okłamują, a celem jest wywieranie na nas presji, abyśmy negocjowali. Ale każde tak zwane zawieszenie broni zostałoby wykorzystane przez Rosję tylko po to, by wzmocnić swoją armię i wrócić do agresji. Nie rozpoczęliśmy tej wojny – i nie my możemy ją zatrzymać. To decyzja tylko jednej osoby: Putina. To na niego należy wywierać presję.
- Nie, nie ma bezpośrednich próśb o negocjacje z Rosjanami. Ukraina przyjęła specjalnego przedstawiciela wysłanego przez Chiny, który przedstawił nam swoją wizję i rosyjską propozycję negocjacyjną. Ale oni po prostu położyli to na stole i wrócili do siebie.
Nie ma presji, ponieważ wszyscy nasi sojusznicy rozumieją, że walczymy o życie. Forsujemy formułę prezydenta Zełenskiego i zorganizujemy forum pokojowe w Szwajcarii, w którym, mamy nadzieję, weźmie udział około setki krajów i w efekcie zostanie stworzona globalna koalicja, aby przekonać Kreml, że zaprzestanie wojny i opuszczenie naszego suwerennego, uznanego na arenie międzynarodowej terytorium to jedyne opcja.
Zgadzamy się, że wojna musi zakończyć się przy udziale dyplomatów, przy stole negocjacyjnym, z gwarancjami międzynarodowymi zapisanymi w dokumentami. Zakończenie jej militarnie jest niemożliwe, po prostu dlatego, że Rosja jest krajem nuklearnym.
I także z tego powodu Ukraina powinna być członkiem UE i NATO. To jest nasza strategia, nasza egzystencjalna wizja i będziemy podążać tą drogą.
- Im szybciej zaczniemy, tym szybciej spełnimy kryteria. Zakończyliśmy samoocenę wymaganą przez proces akcesyjny, wdrożyliśmy zalecenia instytucji unijnych i jesteśmy gotowi do rozpoczęcia negocjacji. Spodziewamy się, że decyzja zostanie podjęta jeszcze w pierwszej połowie tego roku. I jesteśmy gotowi odrobić naszą pracę domową, nie zajmie nam to więcej, niż dwa lata. Po tym czasie - chociaż rozumiemy, że istnieje wiele wyzwań, także politycznych i traktatowych - członkostwo Ukrainy będzie już decyzją właśnie wyłącznie polityczną.
- Rozglądając się uważnie wokół, widzimy, jak Rosja manipuluje sieciami społecznościowymi, zyskując bezpośredni wpływ i na Polskę, i na całą Unię, i dążąc usilnie do podważenia jedności Zachodu. Rozumiemy też naturę tych protestów w Polsce, które odbywają się z tych samych powodów, które występują w całej Europie.
Ale Rosja wykorzystuje te protesty do zwiększenia presji politycznej na polski rząd, Ukrainę i instytucje europejskie. Powinniśmy być bardzo uważni, ale przejrzyści i otwarci, jeśli chodzi o nasze statystyki gospodarcze i obopólne korzyści z bliskiej współpracy handlowej i przemysłowej.
Jest to jeden z powodów, dla których w negocjacjach o naszej akcesji do UE uzgodniliśmy, że rozdziały dotyczące rolnictwa powinny zostać otwarte w pierwszej kolejności. Dla nas priorytetem jest pokazanie naszym kluczowym sąsiadom, jak Polska, że dobrze rozumiemy rolę Ukrainy i jej oddziaływania na unijny sektor rolny - i osiągnięcie rozwiązań, które nie będą miały nań szkodliwego wpływu.
- Powinniśmy być świadomi, że my wszyscy w dzisiejszej Europie jesteśmy pod wpływem rosyjskiej hybrydowej agresji i propagandy. Rosja wykorzystuje cyberataki i próbuje atakować poprzez specjalne operacje psychologiczne i dezinformacyjne, tworząc różne napięcia.
Przykładem rosyjskich ataków hybrydowych był kryzys migracyjnego na granicy z Litwą, Łotwą i Polską. Nie ma ostrej debaty politycznej w UE, której sprytnym podsycaniem nie byłyby zainteresowane rosyjskie służby. Wszystkie te metody i działania są już w rzeczywistości formą działań wojennych.
tłum. Łukasz Grzymisławski
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
"Protesty rolników" to JEST rosyjska operacja.
Kiedy? Obawiam się, że dopiero wtedy, kiedy ruscy zaatakują bezpośrednio Europę Zachodnią, a to może nigdy nie nastąpić - zatrzymają się na Odrze...
Ja pier dolę. Alianci? Aby nie było wśród nich ruskich?
W 45 to Amerykanie zrobili największy błąd w historii. Chodzi o naloty atomowe na Japonię.
Trzeba było atomówki zrzucić na ruskich, a Japończykom pokazać nagranie z akcji.
To prawda. Towarzysz Stalin był jednak wybitnym przywódcą, nie to co Biden lub Scholz.
Tylko z konieczności bo najpierw naturalnym sojusznikiem Rosji był Hitler.
Rosja najpierw była sprzymierzeńcem Hitlera na mocy umów Ribbentrop- Mołotow.
Po zajęciu Polski naziści razem z Rosjanami mieli nawet wspólna paradę (chyba w Brześciu).
Nie uczą was tej historii w Rosji.
Rosje trzebaby podzielic. problem.w tym ze daleka droga do tego typu sceniariuszy. na razie pytanie jest o to czy faktycznie rosja pojdzie dalej i jak ja powstrzymac.
Czyżby ? Poczytaj sobie pamiętniki Majskiego, ambasadora ZSRR w Londynie, do 1939 r.
?????? ??? !
Przecież NATO nie jest sojuszem obronnym. Pod takim nazwaniem kryje się najbardziej agresywny współczesny sojusz. Pod przykrywką obronności ciągle grupy krajów z USA na czele ingerują w różnych krajach.
I to ono ma szansę najszybciej rozsadzić reżim od środka. Według różnych ocen dopiero przy milionie rosyjskich strat nie da się już ukryć i strat i ogromnej klęski jaką Rosja ponosi na Ukrainie, dopiero wtedy mogą sie zacząć zdecydowane protesty.
Na razie jesteśmy na najlepszej drodze do tego: zaciskanie sankcji i rosnąca ilość zabitych, plus kilka innych czynników albo doprowadzi do wybuchu społecznego albo do kolapsu gospodarczego i dopiero wybuchu.
Rosja jest skończona tak czy inaczej, niezależnie od tego jak długo potrwa wojna.
I jest okazja zniszczenia rosyjskiego imperializmu na dobre - tak aby nie zagrażał naszym dzieciom, niech sobie zyją spokojnie bez zagrożenia agresywnym barbarzyństwem.
Brednie. Przecież nawet więcej niż połowa świata popiera Rosję.
Wania, Korea Północna, Iran i upadła Wenezuela to nawet nie jest 1/10 świata.
Chiny prowadzą ciekawą grę. Pan Xi czeka kiedy Rosja na tyle osłabnie, żeby dla "stabilizacji sytuacji" zaproponować wejscie wojsk chińskich do Rosji np. dla "utrzymania porządku" lub "odstraszenia NATO".
I już.
Nigdy nie wyjdą.
Będą mieli Rosję bez jednego wystrzału.
Wariant tego co Rosja zrobiła z Białorusią. :)
Bla bla bla. Putin ma największe poparcie w historii. Rosja ma najszybciej rozwijającą się gospodarkę w Europie. Sankcje najbardziej zaszkodziły Europie, szczególnie Niemcom. Rosjanie się śmieją z sankcji.
Tzw Zachód to 40 krajów. Globalne Południe to 150 krajów które popierają Rosje bo mają dosyć kolonialnego Zachodu, Wania.
Problem jest taki że Rosja jest z miesiąca na miesiąc silniejsza. Chiny też. Europa staje się politycznym i gospodarczym karłem z którym nikt się nie liczy.
"Rosjanie się śmieją z sankcji."
To cieszy, że wywołują Wasz uśmiech.
Utrzymajmy je przez 30 lat.
My sie cieszymy kiedy wy sie cieszycie. :)
Z Polską, w 1939. Nie całą, wiem :)
Nazywanie zielonych ludzików Putina "polskimi rolnikami" to nadużycie semantyczne.
Rosja posłała do piachu kilkaset tysięcy w ciągu ostatnich 2 lat.
Bezpieczeństwo Rosjan nie ma dla nas żadnego znaczenia. Wokół Rosji mieszka 250 milionów ludzi (bez Chin), w tym i my.
Zacznijmy myśleć o nas i o tych niewinnych ofiarach od setek lat zagrożonych agresją Rosji.
Co nas obchodzi Rosja, czas myśleć o nich jako przedmiocie, nie podmiocie.
- Nie sądzę, aby Stany Zjednoczone przestały wspierać Ukrainę finansowo i militarnie, ponieważ oznaczałoby to, że abdykują z odgrywania swojej globalnej roli mocarstwa. Dla mnie to niemożliwe"
O, ten pan też czyta nasze forum - brawo! ;-)
A mi się podoba zejście USA z głównej pozycji.
Bo przenosi ciężar na ans, na samodzielność, dobrą strategię obronną, wzmocnienie wewnętrzne Europy.
Nie ważne, że Rosja jest za słaba by nam zagrozić, moim zdaniem ważniejsze jest żebyśmy my byli silni.
No pewnie, że tak - nie możemy wiecznie wisieć na Jankesach
Tym niemniej parasol nuklearny jest potrzebny, dopóki nie mamy własnego, ale takiego PORZĄDNEGO (nie, że znowu mamy na Francję czy UK liczyć...)
Czyi wraca pomysł polskiej bombki?
Niemcy już mówili o tym jakiś miesiąc temu, że osłabienie USA może sie skończyć wzrostem ilości państw atomowych w Europie.
Na to (niestety?) wygląda - kraje z bombką wydają się być nie do ruszenia...
Polska słabo się nadaje na mocarstwo jądrowe, przynajmniej w krótkiej perspektywie.
1/3 wyborców głosuje na partie otwarcie prorosyjskie, więc ryzyko odwrócenia sojuszów trzeba brać pod uwagę.
Nie ma działającej elektrowni, nie ma zakładów wzbogacania, nie ma zapasu materiałów rozszczepialnych, uniwersytety słabe.
Dwie kandydatki "na już" to Holandia i Kanada.