Afryka odpowiada za ledwie 2-3 proc. globalnych emisji CO2, ale katastrofalnej zmiany klimatu doświadcza najbardziej. Wiedzą o tym doskonale nad jeziorem Baringo w Kenii, gdzie globalne ocieplenie topi domy i zaostrza konflikt między ludźmi a dzikimi zwierzętami.

42-letni Joseph Atuma od dwunastego roku życia jest rybakiem na jeziorze Baringo w Kenii. Podczas połowów nigdy nie miał problemów z dzikimi zwierzętami, choć raz lub dwa doszło do bliższego spotkania z krokodylami czy hipopotamami.

Wszystko zmieniło się pewnego wrześniowego wieczora w 2018 roku, kiedy z przybrzeżnych zarośli ruszył na niego wielki samiec. Hipopotam chwycił paszczą czółno Atumy, krusząc drewno potężnymi szczękami i zatopił zęby w nodze rybaka, odrywając mięśnie od kości.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    Nie znajduję w tekście wytłumaczenia dlaczego ocieplenie klimatu wzmaga agresję zwierząt, no bo chyba nie macie pretensji o to że zwiększyło się ich pogłowie? A tak na marginesie to hipopotamy od zawsze były uważane za najgroźniejsze zwierzę z wielkiej piątki i miały na koncie najwięcej ofiar śmiertelnych.
    @kzet69
    No ale za to jak to się klina: "krokodyle jedzą ludzi bo globalne ocieplenie" ;-) A mówiąc poważnie: zidiocenie świata (tzw. zachodniego) sięgnęło zenitu...
    już oceniałe(a)ś
    2
    5
    @korsou
    Nie należy tego bagatelizować. Przypomnę przypadek Czerwonego Kapturka i wilka.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    @kzet69
    "Po pierwsze, jezioro rozlało się, zwiększając powierzchnię i niszcząc ludzkie osady. Dziś rybak Atuma cumuje łódź tam, gdzie kiedyś znajdował się lokalny kościół. Zostały po nim jedynie fundamenty. Jak podaje BBC, gdzieniegdzie woda pokryła asfaltowe drogi, szkoły, a nawet zalała szpitale.

    Po drugie, zaczęły eskalować konflikty ludzi z dzikimi zwierzętami. – Poziom wody jest już dość wysoki. Zwierzęta żyjące w jeziorze podpływają do brzegów. Niektóre z nich chcą wchodzić tam, gdzie woda jest płytka, więc zbliżają się do ludzi. Przez to ma się mniejsze pole manewru, nawet gdy jesteś prawie na lądzie. Atakują, zanim uciekniesz, i nie ma możliwości ucieczki – wyjaśnia Atuma. Zdaniem mieszkańców populacje hipopotamów i krokodyli zwiększyły się przez rozrost jeziora."
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    A kto ma atakować ludzi, wiewiórki i zaskrońce? Jasne, że hipcie i krokodyle są bardziej skuteczne. A ktoś przecież musi. Jak się ludzi zostawi samym sobie to wprawdzie też wymrą ale zniszczenia będą ogromne.
    już oceniałe(a)ś
    13
    4
    Ich zalewa woda , a nas...
    już oceniałe(a)ś
    9
    1
    Nikomu nie życzę bliskiego spotkania z hipopotamem…
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Mój Akita ostatnio coraz częściej warczy na psa sąsiada, to na pewno wina zmian klimatycznych...
    już oceniałe(a)ś
    7
    2
    no i znowu kraje najuboższe płacą za "zabawy" najbogatszych
    już oceniałe(a)ś
    9
    6
    "Winnie Keben miała mniej szczęścia i omal nie osierociła szóstki dzieci. "
    i to jest kluczowe zdanie z tego całego gniota....
    w ciągu 60 lat prawdopodobieństwo spotkania mieszkańca Afryki przez krokodyla, hipcia itd wielokrotnie wzrosło - słownie: Afrykanów jest SZEŚĆ razy więcej niż w 1960!!!!
    i to też jest wina globalnego ocieplenia?
    już oceniałe(a)ś
    4
    2
    Do tej pory było tylko o pustynnieniu, a tam coś odwrotnego, to chyba dobrze…
    już oceniałe(a)ś
    0
    0