Badacze skoncentrowali się na okresie od 1992 do 2022 roku, m.in. dlatego, że w 1992 roku zaczęto satelitarnie rejestrować topnienie pokrywy lodowej na biegunach. We wspomnianych trzech dekadach obydwa zamarznięte bieguny utraciły 7560 miliardów ton lodu. Gdyby uformować tę masę w jedną bryłę, to powstałaby gigantyczna kostka lodu, której każdy bok liczyłby 20 kilometrów.
Od lat. 90. tempo utraty lodu z Grenlandii i Antarktydy wzrosło pięciokrotnie. Siedem najgorszych pod tym względem lat odnotowano w ostatniej dekadzie. Najgorszy był 2019 rok, kiedy obydwie pokrywy lodowe straciły łącznie 612 miliardów ton lodu. Większość, bo 444 miliardy ton, wytopiła się w wyniku intensywnej letniej fali upałów w Arktyce.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Powiedz to ludziom, którzy mieszkają 2-3 metry nad poziomem morza, np. w aglomeracji tokijskiej.
Albo dwa, trzy milimetry nad poziomem morza.
Powierzchnia mórz i oceanów to 361 mln km2, czyli 361 bln m2
Czyli stopienie tych 20 mln m3 lodu, teoretycznie podnioslo poziom wody o ok. 2 cm..
Ile w rzeczywistosci, trzeba by zapytać "naukowców".
Lod ma wiekszą objetość niz woda, z której powstał.
Jaka część z tych 20 mln km3 lodu byla zanurzona w oceanach, a jaka na lądzie ?
Czyli szału nie ma, ale można straszyć.
Jeszcze jedno.
Jaki procent tego ludu po prostu wyparowal i nie zasilił mórz i oceanów ?
Coś chyba kolego na matematyce przysypiales^^
20km3 to 2 miliardy m3
zreszta nie wiem po co redukujesz do metrow skoro ladnie mozna podzielic 20km3 przez 361mln km2
20km3/361000000km2 to ok. 0,00000005 km
Jeśli gdzieś się walnąłem to nie mnie ktoś poprawi, ale wychodzi na to, że to podniosło poziom mórz o 0,05 milimetra.
I to zakładając, że woda ma tą samą objętość co lód. A wiemy, że ma mniejszą.
A miała być taka piękna katastrofa^^
Lód, który już pływał w wodzie po stopieniu nie powoduje praktycznie żadnych zmian poziomu wody.
Dlatego piszą wyraźnie że chodzi o lód Grenlandii i Antarktydy. On nie pływa, tylko leży na lądzie.
Co do obliczeń, to pamiętajcie, że w artykule podano masę. Masa wody ze stopienia lodu jest taka sama jak masa lodu.
Jeżeli część z tego trafiło jako para do atmosfery to byłoby słabo, bo para wodna też jest gazem cieplarnianym.
Kostka lodu o boku 20 km nie ma objętości 20 km3, tylko 8000 km3. Rozłożone po powierzchni oceanów to daje ponad 2 cm. Ludzie, którzy piszą prace naukowe, na ogół umieją liczyć i jeżeli Twoje obliczenia się nie zgadzają z ich, to na 99.5% Ty się mylisz, nie oni.
"We wspomnianych trzech dekadach obydwa zamarznięte bieguny utraciły 7560 miliardów ton lodu. Gdyby uformować tę masę w jedną bryłę, to powstałaby gigantyczna kostka lodu, której każdy bok liczyłby 20 kilometrów."
Nie powiesz chyba, że przez oba bieguny chłopcy rozumieją Antarktydę i Grenlandię? A co do Antarktydy, to spora część lodu "wystaje" poza ląd stały.
Problem oczywiście istnieje, ale od lat nie pojmuję, czemu trzeba go podkręcać kłamstwami, przeinaczeniami i przemilczeniami, które skutkują wzrostem ilości wątpiących w to, co słyszą na temat ocieplenia.
Czy czytałeś oryginalną pracę? Nie ten artykuł pop-sci który jest podlinkowany w tym artykule, tylko pracę na podstawie której powstał. Tam jest bardzo szczegółowo opisane jakimi metodami mierzono i co. Masz tu link, sprawdź co jest kłamstwem. essd.copernicus.org/articles/15/1597/2023/
> 20 km3 = 8 bln m3
Analfabeta.
@gdshsdhs
Uczył Marcin Marcina.
1. Oczywiście mowa o lądolodzie - napisano "utrata lodu z lodowców".
2. Sześcian o boku 20 km, to 20^3 km3, czyli 8 tys. km3. Lód ma gęstość ok. 0,9 gęstości wody, co daje 7,2 tys. km3 wody (7,2*10^3 km3).
3. Powierzchnia mórz i oceanów to 361 100 000 km2, co dla prostoty rachunków zaokrąglamy do 360 mln km2 (360*10^6=3,6*10^8 km2).
4. Teraz prosty rachunek 7,2*10^3 / 3,6*10^8 = 2*10^-5=20*10^-6 km, czyli 20 mm.
Zgadza się?
> obydwa zamarznięte bieguny
Powinno być "obszary polarne".
A jeżeli jeszcze masz wątpliwości, to obejrzyj filmik podpięty pod materiał prasowy ESA, na podstawie którego powstał artykuł. Możesz sobie dokładnie zobaczyć, że wszystkie te utraty lodu dotyczą lądu, nie lodowców szelfowych.
"Jaki procent tego ludu po prostu wyparowal i nie zasilił mórz i oceanów ?"
Żaden. Woda nie może "po prostu wyparować", bo ilość wody uciekającej w przestrzeń kosmiczną jest znikoma (podobnie jak jakichkolwiek innych składników atmosfery). Pozostają dwie możliwości:
1) Cała ta woda spłynie do mórz i oceanów podnosząc ich poziom - źle.
2) Jakaś część (nawet niewielka) tej wody faktycznie zostanie w atmosferze - katastrofalnie źle, bo para wodna to gaz cieplarniany.
Ale jak w atmosferze będzie za dużo pary wodnej to się ta para wodna skropli i powstaną chmury które odetną promieniowanie słoneczne i co wtedy się stanie? Ochłodzenie i epoka lodowcowa?
Not that easy, po pierwsze, nie cała para wodna pójdzie w chmury, po drugie - efekt chmur jest całkiem jednoznaczny. Sporo światła odbijają, ale trochę też pochłaniają, podgrzewając atmosferę i zmieniając cyrkulację.
i za chwilę:
"Od lat. 90. tempo utraty lodu z Grenlandii i Antarktydy wzrosło pięciokrotnie"
i po chwili
"utrata lodu z arktycznych i antarktycznych lodowców odpowiada obecnie za jedną czwartą całego wzrostu poziomu mórz na świecie"
Panie redaktorze, to w końcu co jest przedmiotem analizy? Bieguny czy Antarktyda i Grenlandia?
Utrata lodu w Arktyce raczej nie ma wpływu na poziom oceanu, więc po co ją wspominać w kontekście wzrostu poziomu.
I dlaczego w rozważaniach nie opisuje się wariantu spadku poziomu oceanów choć to wyraźnie pokazano na prezentacji. Czyżby znów chodziło o straszenie i "naukowe" usprawiedliwianie nakładania kolejnych "klimatycznych" podatków?
Wiesz chociaż, jaka tam jest pora roku?
Zamiast w kosztowne wycieczki lepiej było zainwestować w edukację, bo się popisujesz nieuctwem.
Jak żyć ?
chlej więcej
Na dobry początek: przestać bredzić
A chętnie użyczę:)
U mnie lód do whisky zawsze się znajdzie.
Ale trzeba przynieść whisky ?
A głodu na świecie nie ma, bo ja dziś jadłem.