Właśnie teraz, gdy Odra doznała poważnych zniszczeń, jest dobry moment, by wrócić do dyskusji o tym, jak uczynić Dolinę Dolnej Odry parkiem narodowym. Lepszej okazji w najbliższej przyszłości nie będzie.
O Puszczy Białowieskiej w Polsce słyszał każdy. Tak samo o Dolinie Biebrzy czy Bieszczadach. To ikony polskiej przyrody, obecne w szeroko rozumianej polskiej kulturze. Być może dlatego w naszym kraju utrzymuje się przekonanie, że szczególnie cenne tereny dzikiej natury to przede wszystkim domena wschodniej Polski, nie zachodniej.
Jednak przy okazji katastrofy ekologicznej w Odrze w obiegu medialnym pojawiła się nazwa, którą niektórzy - nie zdziwiłbym się, gdyby większość - usłyszeli zapewne pierwszy raz: Dolina Dolnej Odry. Ten położony na Pomorzu Zachodnim obszar rozciąga się od Cedyni aż po ujście Odry do Roztoki Odrzańskiej, najdalej na południe wysuniętej części Zalewu Szczecińskiego.
Wszystkie komentarze
Kto by nie wygrał, to parku narodowego i tak nie będzie. Poprzednią próbę jego utworzenia zablokowała lewica (rząd Oleksego). Lewica czy prawica, jedni i drudzy tak samo gardzą przyrodą.
Za to Polska2050 ma ekologiczny program "Polska Na Zielonym Szlaku" i z tego co wiem, będzie się bardzo starać o jego wprowadzenie.
Dali radę spowodować powołanie Akademii Sztuki w Szczecinie (wbrew jawnym protestom Poznania), dadzą radę powołać (bezkosztowy !) Narodowy Park Doliny Dolnej Odry.
Prócz tego należałoby powołać projektowane od dawna parki narodowe i zapewnić rzeczywistą ochronę przyrody, wszędzie.
Ale nie tylko. Mamy przepiękny, urozmaicony kraj, lecz w większości nie jesteśmy świadomi, ile wokół nas czy w niedużej odległości, jest wspaniałych, ciekawych miejsc. Kiedyś, opiekując się starymi rodzicami, uświadomiłam to sobie w praktyce - co tydzień jeździliśmy w piękne, niezwykłe miejsca, w zasięgu najwyżej około 100 km od domu. I prowadzimy niezdrowy, siedzący tryb życia. Uważam, że koniecznie trzeba zadbać o edukację przyrodniczą i ekologiczną, która przy okazji będzie edukacją prozdrowotną. Nie chodzi o wykuwanie czegoś na biologii czy geografii - to potrafi tylko zniechęcić. Może udałoby się wprowadzić system regularnych, po prostu fajnych, wycieczek szkolnych połączonych z zajęciami praktycznymi i sportowymi, sprzątanie lasów, ale też wycieczki rowerowe, spływy kajakowe, żeglowanie, rozpoznawanie formacji geologicznych, rozpoznawanie grzybów, wędrówki - to wszystko obejmujące lekcje biologii czy geografii. Po prostu nauka żywa i w praktyce.
Korzyści byłyby oczywiste i rozmaite. Dodatkowo młodzi ludzie przestaliby kojarzyć wypoczynek wyłącznie z wakacjami w kurortach w Egipcie czy innych krajach, do których trzeba lecieć samolotem...
To bardzo dobry pomysł, z tymi wycieczkami, ale rozpoznawanie minerałów, formacji geologicznych, grzybów czy roślin wymaga niestety małych grup, mniejszych niż przeciętna klasa w szkole.
Na szkolne wycieczki tak czy tak jeździ się z więcej niż jednym opiekunem, więc jest potencjał do pracy w grupach. Poza tym można korzystać w gotowej oferty zajęć przyrodniczych - jeśli będzie zainteresowanie, to będzie i bogata oferta.
Też tak myślę. Poza tym można by to połączyć z pracą projektową, przygotowaniem przez grupy uczniów czegoś o spodziewanych atrakcjach itp.
Dokładnie tak! Np. klasa planuje wypad na Jurę, więc jedna grupa przygotowuje info o roślinach, inna o historii, jeszcze inna szuka legend związanych z miejscami, w które jadą... Fajna sprawa!
tak merytorycznie trzeba walczyć z retoryką katolicko-komunistycznego reżimu!