Z nazwami ubrań jest śmiesznie. Jakiekolwiek by słowo uznać za przestarzałe, zaraz ktoś powie: „A u mnie w domu tak się mówi".
Tak też było, gdy blogerka Joanna Glogaza opublikowała post „Zapomniane słowa związane z ubraniami". Skomentowało go kilkaset osób, a niektóre zapewniły, że są młode i używają większości wymienionych nazw.
Możliwe więc, że kategoria zapomniane nazwy ubrań okazała się zdradliwa. Dotyczy przecież niepamięci (przez kogo zapomniane? w jakim jest wieku?) i podstępnie zahacza o dom rodzinny (tam uczymy się pierwszych niewyszukanych nazw).
Osiemdziesięcioletnia kobieta być może powie: „Idzie zima, muszę kupić sobie palto", ale jej wnuczka kupi już sobie zimowy płaszcz. Jednak w domu, u babci, rzuci, że ma nowe palto - bo obie mają swój kod językowy, paltem posługiwały się od dawna. Wszyscy tak robimy, dostosowujemy język do tego, z kim rozmawiamy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Czapka
Wszyscy marynarze w Wielkiej Brytanii, myślę że jest to część munduru.Mialem,dawno,dawno temu.Z kina wychodziłem że śmieciami w kapturze które w czasie seansu wrzucała mi rozbawiona hołota.
całe dzieciństwo i młodość to budrysówka
Miałem coś takiego. Filcowa kurtka z kapturem i zapinana na guzik w podłużnym kształcie z pętelką.
takie damskie jesienne i wiosenne palto wzorowane na męskim czymś, niedawno kupiłam takie w Orsay'u. Sprzedawane jest pod nazwą kurtka budrysówka
Duffle coat, ma się świetnie.
Krotki plaszcz/kurtka z takimi pociesznymi zapieciami.
Te "guziki" nazywają się kołki. Zapięcie na kołki.
Pelno kulotów w sklepach
Teraz już wiem, ale sama nazwa była dla mnie niezwykłym odkryciem :)
Kulomioty.
To jest chwast wprowadzony ostatnio do Polski przez internetowe gryzipiórki i miernych dziennikarzy, którzy mają elementarne problemy ze słownictwem, a raczej jego brakiem i nie mają pojęcia, że coś, co oni odkrywają, od dawna ma swoją nazwę w języku polskim. Brak lektur w szkole i czytanie przez młode pokolenie wyłącznie niewydarzonych językowo tekstów pisanych przez osoby - tak jak oni - "wykształcone inaczej", mści się okrutnie. Jedną z dziedzin jest moda.
PS. To coś bardzo było modne w latach 70. i nazywało się "spódnicospodnie". Pisane razem, wbrew temu, co wydaje się niedouczonym blogerom i korposzczurom od "komunikacji" (co za ironia!) z firm międzynarodowych.
Czekam aż pani z rozdziawioną buzią zacznie odkrywać różnice między fałdą, kontrafałdą, zakładką, plisą, szczypanką i riuszką. Z tym że założę się, że będzie starała się usilnie nazywać je po angielsku, bo "przecież" w polszczyźnie nie ma na nie nazwy. Skoro ona nie zna, znaczy nie ma.
Jak z "oldskulowym". Nie da się. No po prostu się nie da powiedzieć tego po polsku.
I ona "redaguje magazyny „Słówka" i „Wyborcza Classic"! Słabo się robi.
No właśnie - czas kłaść się do trumny albo wstydzić, jeżeli mimo młodego wieku zna się i używa tych wszystkich słów i nie uważa się ich za zakurzone, językowe znaleziska?
Dobrze, że są opatrzone słowem „oldschool” a nie „obciach”…
Oj, słabo ! Artykulik raczej durny...Oldskulowy... "Polska język, trudna język".
pelno w wiekszosci sklepow
Spodium składa się ze spodni i kasaka - krótkiej sukienki lub bluzy, z tej samej tkaniny, a nie żakietu. Spodnie z zakietem stanowiły i nadal stanowią damski garnitur, w odróżnieniu od kostium, garsonki czyli żakietu w zestawie ze spódnicą.
Bliźniak to jest komplet sweterka z krótkim rękawem i rozpisanego swetra - kardiganu, z tej samej przędzy. Najprędzej tłumaczenie angielskiej nazwy twinset.
Mam szlafmycę, nawet próbowałem w niej spać, ale spada, gdy zasnę. Może powinna mieć tasiemkę wiązaną na kokardkę pod brodą.