Autor jest publicystą, komentatorem politycznym, w latach 1996–2001 był redaktorem naczelnym „Trybuny".
Odpowiedź na pytanie: dlaczego Polacy tolerują opowieści Kaczyńskiego o pasożytach przenoszonych do Polski przez imigrantów, wysłuchują wymysłów o agenturalności polityków drugiej strony i są podatni na ksenofobię Kaczyńskiego, włącznie z opluwaniem Unii Europejskiej, wynika z naszej ułomności, mającej swe korzenie w historii.
Polska historia jest tak pokręcona, że chwilami niemal trudno ją zrozumieć. Pomimo, że formalnie jesteśmy społeczeństwem wykształconym, nie znamy wielu jakże istotnych paradoksów przeszłości, które przysporzyły i przysparzają nam wiele problemów. Pytam: jak wielu z nas wie, że rządząca szlachta przez wieki uważała, że Rzeczpospolitą zamieszkują dwa narody szlachecki i chłopski. Ten pierwszy miał sięgać swymi korzeniami Rzymu, a ten drugi rzekomo składał się ze zbrojnie zhołdowanych miejscowych. Uzasadniało to zdaniem „Panów Braci" traktowanie owych miejscowych chłopów jak niewolników, przypisanych do ziemi. Ich uzależnienie było ogromne. Byli zobowiązani do pańszczyzny i podlegali jurysdykcji prawnej swego pana, który mógł ich bić, a nawet karać śmiercią, zwłaszcza za próbę opuszczenia gospodarstwa.
Per saldo nie było to jednak bezkarne, miało bowiem zasadnicze konsekwencje dla losów Polski. Trauma chłopska do czasu rozbiorów Rzeczpospolitej była jednym z głównych źródeł strukturalnej słabości państwa. Poprawy losu rzesz chłopskich nie przyniosły ani Konstytucja 3 maja ani Powstanie Kościuszkowskie, dopiero, wstyd powiedzieć, dały ją państwa zaborcze. W rezultacie jeszcze w 1918 do Wiednia z okolic Tarnowa płynęły , jak zaświadcza sam Wincenty Witos, manifesty do cesarza, aby nie tylko nie oddawał władzy szlachcie bo przywróci pańszczyznę, lecz także żeby pozostawił Galicję w swoich czyli austriackich rękach. Wyjaśnia to choć częściowo rabację Jakuba Szeli z roku 1846, a także klęski powstań przeciwko zaborcom. Pozwala zrozumieć przyczyny wielowiekowego strukturalnego zacofania ziem polskich w których pierwsze manufaktury przemysłowe, z konieczności zatrudniały nie robotników, lecz chłopów pańszczyźnianych. Poddaństwo było też jedną z przyczyn niedorozwoju miast w I Rzeczpospolitej.
Te problemy zostały rozwiązane dopiero po II wojnie. Na gruzach II Rzeczpospolitej, w zasadniczy sposób zmieniona została struktura i charakter tak państwa jak i społeczeństwa. Dziś trudno pojąć, że do 1939 roku kobiety zamężne, nawet mające stosowne wykształcenie, pomimo prawa wyborczego musiały mieć zgodę męża na zatrudnienie w państwowych firmach. Reforma rolna z 1944 roku, plus rozbudowa przemysłu, choć nienowoczesnego – budowanego na kształt radziecki, przekształciła chłopskie społeczeństwo w robotniczo - chłopskie, ze znaczącym udziałem inteligencji. Jeszcze w 1939 roku na wsi mieszkało przeszło 70 procent ludności. Proporcje te dopiero się zmieniły się w powojennym półwieczu i w 1989 za „miastowych" uznawano większość Polaków. Matura, rzadkość przed wojną, stała się prawie powszechna, a 9 procent dorosłej ludności PRL ukończyło studia wyższe.
Znaczenia powyższych faktów nie zmienia powojenny brak pełnej suwerenności kraju. Pamiętajmy, po Jałcie i Poczdamie, mocą decyzji sojuszników, Polska musiała być satelitą Moskwy; wbrew życzeniom społeczeństwa, uszczuplonym o połowę jej terytorium na wschodzie. Marzenia podziemia londyńskiego o trzeciej wojnie okazały się bańką mydlaną. Tymczasem uzyskane gratyfikacje terytorialne w wysokości 103 tysięcy kilometrów kw. odebranych Niemcom, przez prawie pół wieku, nie były do końca pewne. Wrocław, Szczecin i Ziemię Lubuską uzyskaliśmy bowiem wbrew życzeniom tak Churchilla jak i Trumana. Ba, rząd Arciszewskiego ich nie uznał! Mimo to wykrwawiona Polska, z ludnością zmniejszoną z 35 milionów w 1935 roku do 22 w roku 1945, już w 1948 roku zadziwiła świat osiedleniem, na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych 4 milionów swych obywateli. Ziemie te, choć zniszczone wojną, a następnie rozszabrowane przez Armię Czerwoną, odmieniły charakter Polski. Warto wiedzieć, że przed wojną Warszawa nie miała asfaltowego połączenia drogowego z żadnym z miast wojewódzkich.
Niestety decyzją mocarstw nowe ziemie uzyskaliśmy tymczasowo. W Poczdamie nie uważano ich za trwale włączonych do Polski. Jedynym gwarantem ich posiadania był ZSRR. Oficjalnie o ich przyszłości miała zadecydować dopiero Konferencja pokojowa z Niemcami. Jedynym gestem rokującym trwałe ich uzyskanie przez RP była decyzja o ewakuacji ludności niemieckiej. Nie dziw, że w tak zwanym Wolnym Świecie, ziemie te były opisywane jako „terytoria pod czasową administracją polską". Zmieniło się to dopiero w latach siedemdziesiątych.
Piszę o tych faktach, niby znanych powszechnie, aby przypomnieć i uświadomić jaką drogę przebyliśmy w tamtych latach jako naród i państwo.
Uzyskanie i zagospodarowanie tych Ziem jak i odbudowa kraju było wręcz heroicznym dziełem dwóch poprzedzających nas pokoleń. Jesteśmy winni im za to dozgonną wdzięczność.
Trud życia w tamtym okresie odbudowy, jak i skala brutalnych przemian nie mają wielu precedensów w Europie. Lata te można uznać za polską wędrówką ludów, ze wschodu na zachód i ze wsi do miast. Unowocześniły one radykalnie społeczeństwo polskie, które w zadziwiający dla świata sposób wzięło się, po kilkudziesięciu latach za bary z największym w historii świata imperium. Ta ostatnia zmiana jest głównie dziełem dzieci chłopów sprowadzanych w latach powojennych z głębokiej wsi do miast. Tak powstała baza wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, której dziś już nie ma, a która w tamtych latach była zdolna do zdemontowania struktur komunistycznego państwa. To co Putin nazwał największą katastrofą XX wieku dla Polski, było prawdziwym cudem.
Pamiętajmy, że nad Wisłą i Odrą, dzięki żywotności i dynamizmowi dwóch pokoleń powojennych, odrodziła się Polska kulturalnie i naukowo oraz potwierdziła swe prawo do istnienia kwestionowane co i raz perspektywą utworzenia Polszy – XVI republiki.
Pamiętajmy, że młode pokolenie, które wzięło na swe barki w 1989 przekształcenia Polski w sposób pokojowy, nie wzięło się znikąd. Było najlepiej wykształconym i świadomym swego losu pokoleniem w historii. Skala jego krytycyzmu wobec narzuconego ustroju była głównym źródłem upadku PRL. Ruszyło ono z posad Polskę wraz z ościennymi krajami.
Tymczasem okres powojenny uznawany jest dziś w naszej historii za czarną dziurę, a o Polsce tamtych lat pisze się głównie pogardliwie i drwiąco. Prowadzi to do braku zrozumienia przez ogół Polaków tak naszej przeszłości jak i źródeł zajmowanej obecnie pozycji w świecie. Mętlik w głowach najmłodszych pokoleń nie pozwala docenić pokonanego dystansu pomiędzy nami, a Zachodem.
Udana transformacja ustrojowa z przełomu tysiącleci była doprawdy cudem. Weźmy chociażby pod uwagę jeden z jej elementów pod tytułem: przywrócenie wymienialności złotówki. Jej brak był kto wie czy nie główną przyczyną zawalenia się komunizmu. Blokowanie przez Moskwę wymienialności rubla czy złotówki było podyktowane przeświadczeniem, że jest to najlepszy sposób na stałe ograniczenie suwerenności gospodarczej demoludów. Stąd w żadnym z krajów pod panowaniem Moskwy nie powiodły się reformy gospodarcze.
Przyczyną trwałej słabości ekonomicznej PRL był stały brak dewiz. Dlatego Polska, pomimo ogromnych inwestycji przemysłowych, nie była w stanie skutecznie spłacać kredytów dewizowych. Stąd pod koniec dekady lat siedemdziesiątych przemieniliśmy się w królestwo octu i pustych półek sklepowych. Zresztą ten brak dewiz okazał się także zabójczy dla samej Moskwy. Wymuszone przez Reagana zmniejszenie wpływów dewizowych ZSRR - obniżenie cen za ropę i gaz - stało się źródłem demontażu Imperium.
Nic dziwnego więc, że Leszek Balcerowicz – nota bene delegat na ostatni Zjazd PZPR, za sprawę pierwszoplanową uznał wymienialność złotówki. I tak za cenę ogromnego zubożenia społeczeństwa, w tym wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, wzrostu samobójstw i masowej bezdomności, osiągnęliśmy podstawy trwałego rozwoju, dzięki czemu odmienił się los polski, a Polacy przestali być pariasami Europy. Sukces nie byłby jednak możliwy gdyby nie trwała pomoc ze strony Unii Europejskiej, która wpompowała w nasz kraj kwoty wielokrotnie wyższe od przyznanych nam w Planie Marshalla. Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej należy uznać za najlepsze powojenne wydarzenie.
Kaczyzm - wiodącą w kraju przez dziesięć lat ideologię - można porównać do raka, który zakłócił rozwój Polski, a także podzielił trwale społeczeństwo. Jego twórca założył natychmiastową kłamliwie, że polityka integracji z Unią Europejską prowadzi do utraty niepodległości. Nie pojął, że w dzisiejszym świecie UE może zastąpić USA. A jest jasne, że wiara w USA i w jego natychmiastową pomoc dla Polski jest złudna. Powiedzmy wprost Polska, nie tylko za Trumpa, jest dla Ameryki partnerem peryferyjnym. Dlaczego? W polityce nie ma sentymentów, wielkie mocarstwa myślą głównie o sobie. (Patrz los Wietnamu, Iraku Afganistanu) I trudno mieć o to do nich pretensje. Inaczej jest z partnerami strategicznymi. Polska położona w centrum kontynentu jest jednym z kluczowych państw dla Europy. Wiadomo, że Unia bez Polski, byłaby zbyt blisko Rosji, natomiast Polska bez Unii stałaby się orzechem do zgryzienia. Wobec groźby amerykańskiego izolacjonizmu jest jasne, że jeśli ustaną swary wewnątrz Unii, jej potęga militarna stanie się jedną z kluczowych w świecie. Po przełomie 1989 roku Niemcy nieprzypadkowo postawili na trwałe porozumienie z Polską, a jego głównym punktem jest ostateczne pogodzenie się z granicą na Odrze i Nysie. Stąd ich strategiczne partnerstwo w dniach naszego wejścia do Unii i NATO. Nieprzypadkowe też były ich kosztowne gesty. Za prezydentury Lecha Kaczyńskiego kanclerz Merkel na rzecz Polski uszczupliła o miliard euro przyznane przez UE kwoty dla Brandenburgii.
Stąd dziś jesteśmy czwartym partnerem gospodarczym Niemiec i pomyślność naszej gospodarki zależy od wzajemnie dobrych stosunków z Berlinem . Dlatego głupie i antypolskie jest szczucie przez PiS opinii publicznej przeciwko Niemcom.
Zachodni sąsiedzi długo na to przymykali oczy udając, że nie jest to ważne. Ale za Odrą, między innymi na pożywce pisowskiej, wyrosła potężna AfD i jej hasła, mogą rozsadzić dzisiejszy porządek w RFN. Podobnie jest w Polsce gdzie Konfederacja licytuje się z PiS kto bardziej dowali Niemcom.
Trzeba więc być idiotą aby bredzić o bilionowych reparacjach wojennych. Sprawa została już rozstrzygnięta przed laty, a poza tym czyż nie mamy trwale Wrocławia ze Szczecinem? Nie jestem niemieckim fanem, matka zginęła w Powstaniu Warszawskim, jej bracia w obozach, ale nie mogę milczeć gdy obserwuję cyniczną i szkodliwą grę o głosy wyborcze, za cenę naszej pomyślności. Zrozummy, że na naszym dzisiaj, wielkim cieniem zawsze będzie się kłaść historia.
Wyborcza To Wy. Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Mam tylko jedną uwagę do tego fragmentu: "Nic dziwnego więc, że Leszek Balcerowicz – nota bene delegat na ostatni Zjazd PZPR, za sprawę pierwszoplanową uznał wymienialność złotówki. ".
To nie Balcerowicz wprowadził wymienialność złotówki, tylko Rakowski - ostatni premier PRL (w marcu 1989). Rakowski także wprowadził wolny rynek (w sierpniu 1989).
ciekawe że nawet ultrakomuch Rolicki przypisuje te zasługi Balcerowiczowi… propaganda potrafi jak widać omamić nie tylko prostaczków. Oczywiście Rakowski nie wprowadził reform bo tak kochał kapitalizm, ale dlatego że PRL była w stanie całkowitego gospodarczego upadku, a wszystko czego wcześniej próbowano nie zadziałało, było tylko gorzej.
Jarosław K nie jest kretynem, ale wie, że mówi do kretynów - taka różnica.
a jednak wymienialność bym łączył z Balcerowiczem - nie wiem, czy zubożył - mam wrażenie, że było źle, gdy do władzy przystąpił. A jestem tym pokoleniem wspomnianym w artykule - miałem wtedy 30 lat...
Artykul dobry, od podtytulu " Nieszczęscie kaczyzmu" do konca. Poprzednie akapity to robienie czytelnikowi " Metliku w głowach" ( cytujac autora). Granice Polski byly uznane na szczeblu miedzynarodowym i straszenie powrotem Niemcow na Ziemie Zachodnie przypomina najgorszą komunistyczną propagande. Oczywiscie tylko Stalinowi Chruszczowowi i Brezniewowi zawdzieczamy ze Niemcy na nas nie napadły. Dlatego powinnismy wielbic sowieckich przywódców, z ochota pacyfikowac Czechoslowację w 1968r, internowac tysiace ludzi w 1981/2, a o Katyniu cicho-sza.
Europie [ z Unią czy bez] i szczucie na nich jest działaniem przeciw Polsce.
75%eksportu polski to przemysl motoryzacyjny- w większośći podzespoły dla niemieckiego i bezdennie głupie jest żerowanie PiS i Konfederacji na złej historii. Prawicowe przekonanie o wyjątkowości narodu jest totalnie nieprawdziwe- bez UE nasza pozycja byłaby o wiele słabsza.
bez przesady z tym dewastowaniem. To że Niemcy okupowali Polskę nie znaczy że ją dewastowali - po co mieliby dewastować kraj który należał do nich? Kompletną bzdurą jest także podany przez ciebie odsetek produkcji motoryzacyjnej w eksporcie - faktycznie wynosi on poniżej 20%.
Wiedza o PRL jest dziś znikoma, w szkołach detalicznie wałkuje się czasy Mieszka I, a czasy powojenne zbywa kilkoma banałami o Popiełuszce, Przemyku i Wałęsie. PRL miała niewątpliwe osiągnięcia, ale wraz z upływem czasu coraz bardziej grzęzła i odstawała od zachodu, aż finalnie w latach 80-tych zbankrutowała. Osobiście nie kocham PRL, nie mam za co, zrobiła mi wiele złego, ale II RP też bym pewnie nie kochał, gdybym w niej żył, bo też miałbym do niej wiele żalu. III RP traktowała mnie metodą z balcerowiczowego buta w ryj, i dopiero w ostatnich latach dane mi było zaznać ociupinki względnego luksusu, nie będę pisał za czyich rządów, i nie, nigdy nie dostałem ani złotówki+, i w wieku 56 lat płacę czynsz 30-letniemu szczylowi, ale ciesze się że mam na ten czynsz i niech młodzi mają, niech się bogacą i akumulują kapitał, nawet moim kosztem.
Dolnego Slaska? Chyba Górnego.
"Kaczorek" dobrze wie jaki jest śmiertelny dla Polski układ, a jednym z elementów tego wrogiego Polsce układu są wrogie Niemcy.
Niestety tak mieszać w głowach ludzi można tylko gdy społeczeństwo jest słabo wyedukowane, stąd właśnie oczekiwania reparacji, a prawda jest taka, że reparacje decyzją aliantów (USA, Wielka Brytania, Francja oraz ZSRS) należały się wyłącznie tej "czwórce". ZSRS zobowiązał się wypłacić Polsce 10% ze swojej puli, ale tych pieniędzy nikt nigdy nie widział, za to sowieci przyznali sobie prawo by wydobywać polski węgiel. Rząd Bieruta za rezygnację z prawa do wydobycia węgla zrzekł się reparacji - i to tyle.
Pytanie czy czy Kaczyński o tym wie. Bez wątpienia tak, ale cynicznie szczuł na Zachód Niemcy by zagonić własny kraj pod ruski but.
kompletna bzdura o tym węglu. A z reparacjami było tak że Sowiety miały je uzyskać ze swojej strefy okupacyjnej, po przekształceniu jej w NRD zrezygnowali z reparacji - no bo jak to, mieli uciskać bratnie socjalistyczne państwo niemieckie? Wraz z nimi reparacji pozbyła się też PRL (nikt nas nie pytał o zdanie, ale to nie było koniecznie bo nasze władze zawsze miały takie samo zdanie jak władze w Moskwie)
Artykuł dobry, ale przypomina mi trochę łajanie Kongijczyków przez członka elity plemienia za to, że nie kochają Belgów.
nie „dać” tylko dać, i owszem dziś można się śmiać z miliarda euro, ale wtedy to był dla wynędzniałej polski ogromny majątek.