Autor jest działaczem Obywateli RP
Polityka migracyjna. Czy Tusk oszukał demokratycznych wyborców? Pod tym, przywłaszczonym tu przez mnie tytułem Bartosz Wieliński napisał tekst w Gazecie Wyborczej. Jest w tym tekście kilka nieprawd, z którymi trudno dyskutować i kilka takich, które obalić łatwo. Chodzi mi jednak o coś innego niż sprostowanie i co coś innego niż polemika.
NIE PRZEGAP
Polski premier jako pierwszy powiedział to, co przywódcy starej Europy bali się wypowiedzieć głośno: że bramę do Europy trzeba mocno przymknąć. Tyle tylko, że nikt w całej UE nie wie, jak to zrobić - napisał Bartosz Wieliński.
Czy zmalała agresja służb wobec migrantów i osób im pomagających? Rząd twierdzi, że znacznie, o ile nie zniknęła całkiem, organizacje natomiast – że sytuacja się, owszem, zmieniła, ale o poprawie mówić trudno. Komu wierzyć? Słyszę np., że ok. 60 osób z różnych grup i organizacji jest obecnie przesłuchiwanych w postępowaniach przygotowawczych mających ustalić ich rolę w „łańcuchu przemytu".
Nie wiadomo też np., kto zdemolował w ostatnich dniach kolejny samochód aktywistów oblewając go potężną ilością żelu łzawiącego, który nie jest łatwo dostępny dla osób prywatnych. Rzeczywiście otwarta, ostentacyjna agresja wobec aktywistów ustała, co jednak bardzo niewiele znaczy, poza tym, że o PR nowa władza dba sprawniej i jak widać skuteczniej.
A migranci? Cóż, trzeba by ustalać, kto ostatnio zadaje im rany, bo liczba ran na żywych lub martwych ciałach nie uległa zmianie – tu już jednak o postępowaniach prokuratorskich nie słychać, choć zadawanie ran powinno być przedmiotem jak najbardziej prokuratorskiej troski. Kiedy trzeba wierzyć rządowi albo pozarządowym organizacjom, red. Wieliński – nie on jeden przecież niestety – odrzuca „moralną histerię" aktywistów, których jeszcze wczoraj bardzo cenił za „moralną wrażliwość".
Wieliński pisze o zmianie dotyczącej samych migrantów – mają się ci migranci dopuszczać agresji, strzelać z potężnych proc itd. Wszystko to zmieniło się w cudowny sposób wraz ze zmianą rządu w Polsce, dokładnie równocześnie, prawda? Jednak wbrew temu, co Wieliński twierdzi o nienawistnej propagandzie PiS, która za rządów „demokratów" miała całkowicie ustać, informacje o „agresywnych hordach" lub wprost o „hordach agresorów" są wciąż kolportowane w kraju i za granicą przez członków obecnego rządu, choć wygłasza się te tezy poprawniejszą polszczyzną lub nienagannym angielskim bez tamtej pamiętnej pisowskiej przaśności. Co jednak jest prawdą w całym tym zamieszaniu?
Kryterium weryfikacji jest proste i pozostaje całkowicie w rękach dziennikarzy. Agresja wtedy zasługuje na swe miano, kiedy jest przestępstwem z użyciem niekoniecznie nawet fizycznej przemocy – groźby karalne wystarczą. Ilekroć zatem którykolwiek z rządowych urzędników powie cokolwiek o „hordach" należy po prostu spytać czy ujęto choćby jednego sprawcę przemocy, czy postawiono go przed sądem lub choćby tylko przed prokuratorem. Nie jest znany ani jeden taki przypadek – w odpowiedzi na zapytania publiczne komenda w Hajnówce odpowiadała jakiś czas temu o kilku przestępcach, których sprawcami (wciąż tylko podejrzewanymi) mieli być w ciągu ostatnich lat migranci, zaznaczając przy tym, że w papierach nie ma danych pozwalających ustalić, czy na pewno chodziło o ludzi przybyłych z terytorium Białorusi. Albo więc sprawców nie ujęto, co kompromituje służby państwa tak intensywnie tam obecne i dysponujące szeregiem nadzwyczajnych uprawnień, albo ich po prostu nie ma.
To są jednak wszystko rzeczy, z którymi nie chcę dyskutować. Nie chcę dyskutować nawet z przerażającym fałszem tezy, że na granicy nie giną już ludzie. Giną i nadal są podobnie trudni dopoliczenia, więc trudno powiedzieć, co dokładnie wynika z faktu, że istotnie policzono ich ostatnio tak bardzo dużo mniej i że znajdują ich głównie Białorusini.
Dziesięć prostych tez, o których zrozumienie uprzejmie proszę również tych, którzy nie wierzą „histerii"
Sprawa jest gruba. Ostatecznie gruba, jeśli wolno tak rzec. Ktokolwiek przetrwa i spojrzy wstecz po katastrofie, którą amerykańskie wybory uprawdopodobnią, zobaczy obraz dziś dobrze przecież znany. Dzisiejsi obrońcy „polityki bezpieczeństwa" objawią się przyszłym pokoleniom, jak ci, którzy onegdaj nie chcieli wpuszczać Żydów wypchniętych z Niemiec i uwięzionych między jedną i drugą granicą. Także w imię „rozsądku". I także będąc w miażdżącej większości. Cienia przesady nie ma w tym porównaniu.
Wyborcza To Wy. Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze