Autor jest adwokatem, europosłem Koalicji Obywatelskiej
O tym, jak należy rozwiązać ogromny problem ustrojowy i prawny, jakim jest funkcjonowanie w wymiarze sprawiedliwości około 3000 neosędziów, zdecydowali i decydują każdego dnia polscy legalnie powołani sędziowie, wykonujący precyzyjnie, jednoznacznie i mądrze wyroki obu europejskich trybunałów – luksemburskiego TSUE i strasburskiego ETPCz. Przykładów jest coraz więcej i mają one niekiedy kierunek i charakter kompleksowy, a nie indywidualny.
Kierownictwo warszawskiego Sądu Apelacyjnego zdecydowało o odsunięciu wszystkich neosędziów od wydawania wyroków. To ten sąd, w którym „orzekała" awangarda dobrozmianowych nominatów – m.in. rzecznicy dyscyplinarni Ziobry Piotr Schab, Przemysław Radzik, Michał Lasota, ale także członek neo-KRS Dariusz Drajewicz, czy Agnieszka Brygidyr-Dorosz. Wyroki karne wydawane z przez Sąd Apelacyjny w Rzeszowie (gdzie zasiadają niemal sami neosędziowie) są regularnie uchylane przez Sąd Najwyższy. W ramach kontroli instancyjnej, przy rozpoznawaniu zażaleń i apelacji, orzeczenia neosędziów uchylają niemal każdego dnia sądy powszechne w Olsztynie, Poznaniu, Krakowie, Warszawie – praktycznie w całej Polsce.
Legalni sędziowie po prostu, wykonując wspomniane na wstępie wyroki, realizują prawo obywateli i innych stron procesowych do niezawisłego i bezstronnego sądu, ustanowionego na podstawie prawa. I wyznaczają jedyne możliwe rozwiązanie systemowe, które doprowadzi do uzdrowienia polskiego sądownictwa po armagedonie, który zgotowała mu poprzednia władza.
Nie ma bowiem innego rozsądnego i utylitarnego rozwiązania, jak cofnięcie neosędziów do zawodowej pozycji sprzed awansu wnioskowanego przez niekonstytucyjną neo-KRS i przeprowadzenie tym razem prawidłowych, uczciwych konkursów przed legalnie powołaną Krajową Rada Sądownictwa – taką, która zgodnie z art. 186 Konstytucji stoi na straży niezależności sądownictwa (gdzie sędziowską piętnastkę w Radzie wybierają sędziowie). Oczywiście z wyjątkami dotyczącymi tzw. młodych sędziów po KSSiP oraz po asesurze, co przewiduje projekt przygotowany przez „Iustitię".
Nad kompleksowym projektem ustawy naprawczej pracuje ministerstwo sprawiedliwości, ponieważ trzeba pamiętać, że czas biegnie - Rzeczpospolita Polska została zobowiązana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w pilotażowym wyroku Wałęsa przeciwko Polsce do przywrócenia w ciągu 12 miesięcy niezależności KRS i uregulowania statusu osób wadliwie, niezgodnie ze standardami strasburskimi powołanych na stanowiska sędziowskie. Termin upływa 23 listopada br. i do tego czasu powinny zostać przyjęte odpowiednie rozwiązania legislacyjne. To oczywiste, że Andrzej Duda je zawetuje lub odeśle do swojej znajomej w Alei Szucha, jednak to nie ma znaczenia. To już jego decyzje i jego osobista odpowiedzialność konstytucyjna za intencjonalne blokowanie realizacji międzynarodowych zobowiązań Polski, co w konsekwencji może doprowadzić do postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu.
Przy okazji małe wyjaśnienie, bo warto to powtarzać do znudzenia. Kwestia nielegalności działania neo-KRS i jej owoców zatrutego drzewa to nie jest zagadnienie, które można różnie interpretować, toczyć spory prawne, prezentować kompletnie inne stanowisko. Sprawa jest jasna jak słońce. Dlaczego? Po prostu dlatego, że w tej sprawie oba europejskie sądy orzekły jednoznacznie kilkadziesiąt razy.
Prezydent Duda nie ma racji, że jego podpis sanuje bezprawie i ma znaczenie ostateczne. Rząd PiS-u i jego prawnicze temidy nie wygrały żadnej sprawy w tym zakresie.
Koniec kropka. Roma locuta, causa finita.
Trzeba też podkreślić, że uregulowanie tej materii nie jest jakimś tam zagadnieniem abstrakcyjnym, bezproduktywną fanaberią ustrojową i niedotyczącą obywateli batalią między prawnikami. Sprawa dotyczy milionów postępowań i które toczą się i toczyć będą się w następnych latach i dziesięcioleciach przed polskimi sądami. Niezależnie, czy jest to spór pomiędzy sąsiadami o granicę, czy jest to tzw. sprawa frankowa, rozwód, postępowanie karne lub administracyjne, czy jest to sprawa o kluczowym dla funkcjonowania państwa znaczeniu ustrojowym, jak np. legalność działania organów, ważność wyborów, czy odebranie partii dotacji i subwencji. Za każdym razem, w każdej sprawie musi być zapewniona gwarancja niezależności funkcjonowania sądów. To podstawowy, konstytucyjny standard państwa demokratycznego usytuowanego w systemie międzynarodowych powinności wynikających z traktatów i konwencji.
Przez 8 lat przekonaliśmy się i nadal doświadczamy tego, jak bardzo zdewastowanie zasad państwa prawa wpłynęło na życie państwa i obywateli. Jako adwokat praktyk widzę to z bliska. Sądy utknęły w chaosie i klinczu. Niekończące się wnioski o testy i wyłączenia neosędziów (które często trafiają do innych neosędziów), nieustanna walka o to, aby sprawę rozpoznawał normalny, legalny skład sądu. To zajmuje czas, powoduje napięcia, a przede wszystkim niepewność obrotu prawnego i możliwość podważania wyroków w nieskończoność.
Sądy pracują dużo, dużo wolniej niż przed zamachem na nie w 2017 roku.
Polska wciąż musi toczyć setki sporów przed ETPCz i płacić słuszne zadośćuczynienia tym, których sprawę „rozsądzał" w kraju neosędzia. Nie wspomnę już o szkodach, jakie ponieśliśmy w związku z karami nałożonymi przez TSUE oraz brakiem możliwości korzystania z KPO i funduszy spójności przed kilka lat.
O wadze sprawy i konieczności jednoznacznego do niej podejścia od samego początku mówili prawnicy toczący walkę o polską praworządność. Mówiła wspomniana „Iustitia", mówiły „Wolne Sądy" („dekalog naprawy praworządności" opracowany przez Wolne Sądy 24 września 2021 w "Gazecie Wyborczej").
Wtedy niektórzy kręcili nosami, że to „zbyt radykalne rozwiązanie", że nie można stosować „odpowiedzialności zbiorowej" itd.
Dzisiaj już widzimy to bardzo klarownie i wiemy, że nie ma innego wyjścia jak rozsądne rozwiązanie systemowe, które uzdrowi wymiar sprawiedliwości, przywróci mu niezależność, rangę i powagę, wytnie ten nowotwór, który toczy organizm sądownictwa. Nikt przy tym nie ucierpi, nie będzie żadnej zemsty. Zrealizujemy nasze konstytucyjne i europejskie zobowiązania.
W prawidłowych konkursach przed legalną KRS będą mogli wystartować wszyscy, także neosędziowie. Stanowiska otrzymają ci, którzy mają kompetencje i doświadczenie. Nasze sądy zasługują na najlepszych merytorycznie i etycznie sędziów. Zyskają na tym obywatele, zyskamy na tym wszyscy jako państwo.
Zapominamy często, że sądownictwo to nie jakiś tam urząd państwowy, tylko trzecia władza, równa w hierarchii ustawodawczej i wykonawczej. Musi być legalnie powołana, cieszyć się uznaniem i autorytetem. I to ona tym razem wyznacza nam kierunek, jakim państwo musi podążyć, aby naprawić to, co z takim mozołem zniszczyli niemal do spodu konstytucyjni wandale spod niemal perwersyjnego znaku „prawa i sprawiedliwości".
Oni z kolei
poniosą stosowną odpowiedzialność za to co państwu uczynili. Niektórzy konstytucyjną, niektórzy dyscyplinarną, niektórzy karną i finansową.
Rozliczenie bezmiaru bezprawia i naprawa praworządności to nasza historyczna powinność, miara skuteczności państwa, naszego miejsca w europejskich strukturach i po prostu zwykłej przyzwoitości.
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Również ci w neoKRS są przestępcami .
2. bardzo mi się podoba pomysł cofnięcia adwokatów i prokuratorów zszarganych neonominacjami - wylecą z sądów, bo w sądach nie mają "poprzednich stanowisk". a ich poprzednie korporacje ich nie przyjmą:)
3. mimo wszystko uważam, że sędziowie zbrukani udziałem w konkursach nielegalnej KRS powinni odejść z zawodu. płaszczenie się przed władzą powinno być zdecydowanie nieopłacalne.
4. nielegalność pisiej KRS wynika przede wszystkim z naszej Konstytucji i zasady autonomii władzy sądowniczej. to info dla tych, którzy nie poważają instytucji europejskich.
Wyjściem była praca gdziekolwiek. Bez ku...enia się.
Niestety nie. Czas bycia asesorem jest ograniczony bodajże do lat 3. Po trzech latach ten kto chce być sędzią musi ubiegać się o stanowisko. Nie ma innego wyjścia. Nie jestem pewna, ale żeby przepłynąć do innej korporacji też chyba trzeba chwilę popracować.
O asesorach Wolne Sądy mówią wyraźnie, ze nie można ich karać bo nie mieli wyjścia
I są w tej kwestii w błędzie...
To taka sama rada, jak sugerowanie lekarzowi, żeby zatrudnil się jako pielęgniarz. W przypadku asesorów można by co najwy żej pomyśleć o przeanalizowaniu prawidłowości konkursu.
Ale jeśli ten lekarz miałby być zatrudniony do eksperymentów medycznych w stylu dr Mengele, to zdecydowanie powinien wybrać zawód pielęgniarza...