Prezydent Andrzej Duda, jeszcze przez kilkanaście miesięcy pierwsza osoba w państwie, nie ustaje w wysiłkach by ośmieszyć swój urząd i nas – tego państwa obywateli. W 2015 roku w walce o pierwszą kadencję zarzucił urzędującemu prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu brak patriotyzmu, bo ten przepraszał za Jedwabne. Być może ta niewielka liczba głosów, która zapewniła mu zwycięstwo, to były głosy nacjonalistów czy wręcz faszystów. W walce o drugą kadencję bogaty w smutną wiedzę o polskim społeczeństwie wyraził opinię o mniejszościach seksualnych: „to nie ludzie, to ideologia". Niestety – zadziałało. Znów minimalnie wygrał. Teraz już politycznie niby bezinteresownie próbuje nasz „schyłkowy" prezydent ugodzić świetnego profesjonalistę, polityka i człowieka, wybitnego byłego ambasadora Ryszarda Sznepfa, bijąc w niemogącego się już bronić, bo nieżyjącego od wielu lat jego ojca – Maksymiliana.
Pana pułkownika Maksymiliana Sznepfa pamiętam osobiście jak najlepiej jako szefa Studium Wojskowego, w którym obowiązkowe zajęcia odbywali również studenci uczelni artystycznych, a więc i Szkoły Teatralnej. To pod wodzą pułkownika byliśmy studentami – żołnierzami. Długo by opowiadać jakim był dowódcą, jakim człowiekiem. Do dziś pozostał w moich serdecznych wspomnieniach. O jego stosunku do ojczyzny i do nas – studentów mógłbym długo opowiadać. Ale teraz nie o tym. Teraz chcę tylko powiedzieć, że podzielam całkowicie opinię Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego na temat znakomitych kompetencji pana Ryszarda Sznepfa jako ambasadora. I mogę tylko gorzko zadumać się nad nikczemnością i małością człowieka, którego Polacy dwukrotnie desygnowali na ten najwyższy urząd w państwie.
Już Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Wyspiański a nawet Sienkiewicz ubolewali nad wieloma cechami naszego społeczeństwa. Już oni bezlitośnie wiele z tych cech piętnowali. Ale przecież bywa, że dawaliśmy i dajemy przykłady światu, że potrafimy być wspaniali. Tak też bywa. I mam szczerą nadzieję, że to właśnie te piękne cechy Polaków sprawią, że dziesięcioletnią (o zgrozo!) prezydenturę Andrzeja Dudy zapamiętamy z głębokim wstydem za niego i … za nas.
Wyborcza To Wy. Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wszystkie komentarze
On swej ,,małości" nie rozpoznaje bo wciąż przebywa
w gabinecie ,,krzywych luster". Więc jak słyszy ciągłe
śmiechy, to myśli że z radości że istnieje.
Nie psioczmy aż tak bardzo na tego udającego figuranta Dudę.
Przecież to nie jest jego winą, że stał się ofiarą pękniętego kondona,
to wina jego ojca że używał już używaną i przetartą gumę, oraz tej
która nie miała odwagi zgłosić się do gabinetu, choć było ich wiele.
Pajac!
A istnieją jakieś zdjęcia, na których Duda nie ma głupiej miny?
Czemu życzyć tak źle temu miasteczku?
Dwie dekady czy dwie kadencje?
Przepraszam! jeszcze by dekad brakowało! Kadencje oczywiście!
Bardzo przeżyłem to przejęzyczenie i z przerażeniem pomyślałem, że może to już starość. Po wypiciu kawy i ponownym przemyśleniu sprawy uznałem jednak, że tu podświadomość zadziałała, gdyż kolejne dwie kadencje to nieustanne zmarnienie, chylenie się ku upadkowi- słowem DEKADENCJA! O!
Ponad połowa. Dużo czy mało?
Znajdźcie papiery na nielegalne miliardowe przez kaczą mafię finansowanie wyborów Duῳy – impeachment, proces, wyrok i Duῳa do ciupy…