Po seansie długo nie mogłem dojść do siebie, nie mogłem się pozbierać i ... popłynęły łzy.To nie wstyd. Gdybym mógł, obsypałbym Agnieszkę Holland najpiękniejszymi kwiatami z czarodziejskiego, tajemniczego ogrodu.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Chyba nie ma gorszej rzeczy dla twórcy niż obojętność wobec jego dzieła. W przypadku "Zielonej granicy" Agnieszki Holland tak się nie dzieje. Choć byłoby lepiej, gdybyśmy spierali się ostro, ale jednak rzeczowo. Na wybitną reżyserkę wylano pomyje. Nie warto tu wiele mówić o politycznych hejterach pokroju Ziobry czy Pawłowicz, bo wiadomo, w jakim błocie się taplają. Hejt to nie argumenty, jest jak beczka gnojowicy - lejesz szeroko i obficie. Rozpylmy więc nad tym smrodkiem odrobinę markowych perfum.

Film obejrzałem 22 września - premiera. Bałem się tego, co zobaczę. Czułem, że zaboli. Ten film to prawdziwa petarda, wyrywa ze strefy komfortu, wbija w fotel. Absolutnie nie jest atakiem na Polskę i Polaków, jak głoszą prawicowi krzykacze. To raczej władza prowadzi antypolskie działania: dzieli społeczeństwo na swoich i obcych, skłóca nas z sąsiadami, co w konsekwencji prowadzi do osłabienia państwa.

Agnieszka Holland udowodniła,że doskonale rozumie czas i wydarzenia, o których mówi, i to nieistotne, czy akurat przebywa we Francji, czy gdzieś indziej. Jej obraz ma w sobie coś z thrillera, a czasami najlepszego kina akcji. Fantastyczne role Mai Ostaszewskiej i Tomka Włosoka, który pokazuje dojmująco bolesną wewnętrzną przemianę granego przez siebie strażnika granicznego.

NIE PRZEGAP

Tomasz Włosok o "Zielonej granicy": Wiem, ile te sytuacje kosztują pograniczników

Zielony to kolor nadziei, życia. W zielonym lesie, w którym życie toczy się swoim rytmem, rozgrywa się dramat uchodźców trafiających w sam środek piekła wojny hybrydowej. Zieleń ustępuje szarości. Od razu zadałem sobie pytanie: co zrobiłbym w takiej sytuacji? Gdy ktoś odbiera ci godność, człowieczeństwo, bez których po prostu nie istniejesz. A co ze strażnikami?Jak powinni się zachować - wykonać rozkaz czy okazać ludzką solidarność? Jeden z nich postąpi wyjątkowo podle i okrutnie. Dokąd uciec przed takim koszmarem? Te dylematy są w filmie Holland. Nie mają ich z pewnością politycy, dla których ludzki dramat to czyste złoto. Cóż, tak też, niestety, wygrywa się wybory... A czy unijnych polityków w ogóle ten dramat obchodzi? No właśnie. Czytamy o Buczy, wiemy, co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej, i często uznajemy, że nas to nie dotyczy. Naprawdę powinniśmy się czuć tak komfortowo?

Warto zapamiętać przesłanie filmu: "Pomaganie nie jest nielegalne" i "ludzie nigdy nie są nielegalni". A pomagać trzeba z głową, żeby samemu nie wpaść w tarapaty. Rozumieją to doskonale aktywiści z grupy "Granica", działając pod presją czasu, w stresie, mierząc się z ogromem ludzkiego cierpienia. Stawką jest życie uchodźców.

Po seansie długo nie mogłem dojść do siebie, nie mogłem się pozbierać i... popłynęły łzy. To nie wstyd. Gdybym mógł, obsypałbym Agnieszkę Holland najpiękniejszymi kwiatami z czarodziejskiego, tajemniczego ogrodu.

Dziękuję, Pani Agnieszko, za te emocje, że tak mocno potrząsnęła Pani moim człowieczeństwem.

Dziękuję. BARDZO!

Mirosław Jacek Cybulski

listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Dzięki za ten list i dowód człowieczeństwa!
    Podpisuję się pod Twoimi emocjami.
    Pani Agnieszka jest takim reżyserskim mężem stanu (przepraszam, ale nie potrafię użyć tu feminatywów - efekt patriarchalnej wielowiekowej kultury, bądź jej jakiegoś niedostatku), trafiła ze swoim przekazem w czas i w punkt, tzn. serce, wyznaczając jednak granice moralne, których jako ludzie nie możemy przekraczać, bo wyginiemy.
    A na hejterskie (patrz niżej) wpisy najlepsza jest ignorancja...
    Pozdrawiam!
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    Akcja filmu rozgrywa się na granicy Polsko-Białoruskiej z szalejącą pandemią koronawirusa w tle.Z pewnością przez
    przeoczenie autorów fakt zaistniałej pandemii prawie wcale nie pojawił się w scenariuszu.Ale czy aby na pewno przez przeoczenie ?
    Mamy tu cztery grupy bohaterów wplecionych w badzo dramatyczne wydarzenia.
    Są to :migranci,okoliczni mieszkańcy,służby mundurowe i aktywiści.Migranci ,u których covidowa świadomość jest zdecydowanie słaba i brak prewencji przeciwwirusowej jest raczej zrozumiały.Miejscowi,jak wynika z fabuły filmu to w większości wsioki ,może niektórzy o wielkim sercu ale małym rozumku.A służby mundurowe, to jak najbardziej prawdziwa inkarnacja tępych ogrów.Czyli inaczej bezmózgowia działające na rozkaz.Brak maseczek na twarzach jest zatem i tu w całości wybaczalny.Ale aktywiści,no właśnie co z aktywistami ?To bez wątpienia subtelne dusze o gołębich sercach z poczuciem misji.I to jakże szlachetnej misji ,misji ratowania ludzkiego życia.Tylko dlaczego ci wspaniali posłańcy dobra zawzięcie ignorują podstawowe zasady antycovidowej ochrony np./maseczki,rękawiczki/?.Szególnie że są w bliskim kontakcie z grupą bardzo wysokiego ryzyka do jakich należą migranci, którym dzielnie pomagają.Ratując życie wycieńczonym przybyszom za chwilę sami będą śmiertelnym zagrożeniem .Najbardzej dla swoich rodzin ,bliskich i przyjaciół.Radośnie i beztrosko rozsiewając covid na prawo i lewo w błogim poczuciu samospełnienia.Obserwując takie zachowania nasuwają się słowa błagalnej modlitwy.Modlitwy składanej w poczuciu bezradności i desperacji.Od zarazy,głodu i wrażliwych głupców......uchowaj nas Panie.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0