Wypowiadam się na ten temat jako absolwent socjologii Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i niezmiennie praktykujący katolik. Ale też w przeszłości działacz społeczny i polityczny, mający bogate osobiste doświadczenia na niwie publicznej. Byłem między innymi współzałożycielem i członkiem najwyższych władz pierwszej, sierpniowej „Solidarności" oraz uczestnikiem jej podziemia po wprowadzeniu stanu wojennego. Później aktywnie pełniłem rolę senatora, posła i ministra środowiska.
Ale może najważniejsze jest w tym to, że zdarzyło mi się być zastępcą prezesa Porozumienia Centrum i jego następcą w czasie, kiedy zawiesił on swoją aktywność polityczną. Miałem więc doskonałą sposobność poznać dogłębnie osobowość pana Jarosława Kaczyńskiego, prawdziwe motywy jego postępowania, a nie te deklarowane dla mydlenia oczu opinii publicznej. Mogłem odkrywać jego rzeczywiste podejście do wartości i zasad moralnych, a nie te kreowane z politycznego wyrachowania. Efektem tego było moje zaniechanie współpracy i kontaktu z nim jako politykiem i człowiekiem.
Od ponad dwudziestu lat nie uczestniczę aktywnie w życiu politycznym kraju. W obecnej chwili, przełomowej dla przyszłości Polski, czuję wewnętrzny, moralny nakaz wypowiedzenia się publicznie w tytułowej kwestii. Nie chcę wypowiadać się jako polityk, ale jako człowiek sprzeciwiający się kategorycznie instrumentalnemu, nikczemnemu wykorzystywaniu dla swoich nieposkromionych ambicji i żądzy władzy religii katolickiej i jej instytucji. Sprzeciwiający się nieuprawnionemu zawłaszczaniu szyldu religijnego, nazwanie się jedyną partią katolicką dla przysłonięcia działań sprzecznych z istotą chrześcijaństwa.
Przytoczę tylko kilka faktów z moich doświadczeń uzasadniających przedstawiane uwagi i oceny. Pierwszym wstrząsem dla mnie, prawowiernego katolika, był ujawniony przez Jarosława Kaczyńskiego stosunek do nauki Jana Pawła II. W roku 1995 miała miejsce V pielgrzymka Jana Pawła II do Polski. Bezpośrednio przed nią papież opublikował encyklikę, w której wypowiedział się przeciwko karze śmierci. Dla Porozumienia Centrum był to cios. Po przegranych wyborach dla nas, jako partii pozaparlamentarnej, lansowanie powszechniejszego stosowania kary śmierci było motorem napędowym, wręcz tlenem niezbędnym do przeżycia, większość społeczeństwa podzielała bowiem nasze stanowisko. Na moje pytanie, jak zachowamy się w tej sytuacji, Jarosław Kaczyński odpowiedział krótko – „na razie przycichniemy, a jak dziadek wyjedzie, będziemy robić swoje". Byłem zszokowany, chociaż wtedy jeszcze trudno było mi przyjąć stanowisko papieża w sprawie kary śmierci. Ale w końcu uznałem, że dla mnie autorytetem moralnym pozostanie papież, a nie Kaczyński.
Następnym argumentem dyskwalifikującym w moich oczach Jarosława Kaczyńskiego jako autentycznego katolika jest radykalna zmiana jego stanowiska w sprawie relacji państwo-kościół. Kiedy politycznie wpływowe na początku lat dziewięćdziesiątych Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe lansowało rozwiązania zacieśniające sojusz władzy państwowej i kościelnej, prezes Kaczyński głosił, że „jest to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski". W pełni podzielałem tę ocenę, tym bardziej że mój autorytet duchowy i społeczny, znany przeciwnik komunizmu, wuj biskup Ignacy Tokarczuk był zdecydowanym przeciwnikiem sojuszu tronu i ołtarza. Ale Jarosław Kaczyński, niepomny głoszonego kiedyś stanowiska, przy pierwszej okazji do zdobycia autorytarnej władzy nie zawahał się zdobywać przychylności dużej części duchowieństwa poprzez zasypywanie ich dobrami materialnymi i innymi wątpliwymi honorami i przywilejami. Pozując na jedynego w kraju obrońcę wartości chrześcijańskich i obrońcę Kościoła, osłabił ich czujność i wolę należytego wypełniania swojego powołania i służenia prawdziwej misji Kościoła. Negatywne efekty sojuszu tronu i ołtarza w Polsce są nadto widoczne. Jesteśmy krajem, gdzie najszybciej w świecie postępują odpływ wiernych z Kościoła i laicyzacja, szczególnie wśród młodzieży. Takie są efekty upartyjniania Kościoła powszechnego.
Do PiS zraża mnie mocno jego faryzeizm, przejawiający się w tym, że uważając się za wybrańców narodu i moralnych przewodników, sami nie stosują się do przykazań i głoszonych prawd. Jest to zbyteczne, skoro Kaczyński ogłasza – „we mnie jest czyste dobro". Przywódcy PiS stanowią system i porządek prawny obowiązujący jedynie ewangelicznych „prostaczków", zwanych przez nich „ciemnym ludem". Oni, służący wyższym celom, nie mogą być skrępowani żadnymi od nich niezależnymi nakazami, nie mogą dosłownie traktować przykazania miłości, wyrzekania się nienawiści wobec wyszukiwanych wszędzie wrogów zewnętrznych i wewnętrznych, zwalczania zła dobrem. „Chamska hołota" musi być tępiona. Hołdując mesjanizmowi i uznając swoją wyższość nad innymi narodami, nie mogą ich uważać za godnych szacunku bliźnich. Oni nie kłamią, bo tylko ich prawda jest prawdziwa i jedyna. Nie kradną, tylko dysponują powierzonym im mieniem, powołując się na Biblię, czynią po prostu sobie całą ziemię poddaną. Dla mnie profanacją żałoby jest narzucanie przez Jarosława Kaczyńskiego, niezgodnego z religijną praktyką, przedłużania w nieskończoność żałoby, obchodzenie setnej czy dwusetnej miesięcznicy smoleńskiej. Profanacją religii katolickiej jest sakralizacja pamięci i grobu brata, zmarłego tragicznie prezydenta, czy aranżowanie publicznego kultu swojej matki.
Wymienię jeszcze jedną okoliczność, moralnie dyskwalifikującą w moich oczach Jarosława Kaczyńskiego. Widziałem z bliska, jak bardzo przeżywał trzydzieści lat temu głośne, publiczne wypowiedzi o tym, że jest homoseksualistą. Zaskakujące, nieusprawiedliwione i żenujące są więc dla mnie jego obecne wypowiedzi na temat osób LGBT, pozbawiające ich ludzkiej godności. Nie do usprawiedliwienia są zwłaszcza drwiny dotyczące dzieci mających problemy z określeniem swojej tożsamości płciowej. Znam wiele katolickich rodzin, które przeżywają dramaty z tym związane. I nie są one efektem zwyrodniałych obyczajów czy ideologii.
Zabieram publicznie głos, gdyż dziwi mnie i martwi łatwowierność wielu katolików nie pamiętających, że Ewangelia wielokrotnie przestrzega przed fałszywymi prorokami, którzy przychodzą w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Samo oznajmienie, że się jest partią katolicką, niczego jeszcze nie znaczy. Usta pełne religijnych frazesów nie świadczą o głębokiej wierze. Skandowanie hasła „Jarosław Polskę zbaw", czynienie z niego nadczłowieka czy nawet swoistego bożka, nie uświęca nas w oczach tego świata i nie zapewnia nikomu zbawienia wiecznego.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Za co właściwie?
Przecież każdy średnio ogarnięty, nie znający osobiście "naczelnika, obserwując z zewnątrz, wie dokładnie to samo o tym zdegenerowanym osobniku.
A autor przedstawił jedynie punkt widzenia praktykującego katolika. Poza tym jest jeszcze cała reszta. Bardziej dosadna.
docs.google.com/spreadsheets/d/1AgNRkB_G8sYfRWGu4GF5CpT3AOsqZnpOTCqacZ2pW0/edit#gid=0
Za to, że właśnie jako katolik przedstawił taki punkt widzenia. Większość katolików tego nie potrafi.
Kaczyński nie jest żadnym patriotą tylko ohydnym cynikiem i gejem, który całe życie boi się wyjść z szafy. Chce władzy bo mu pasuje rządzenie innymi, lubi pochlebstwa i jest zakompleksionym konusem. To go napędza.
Otacza sie takimi samymi ludźmi.
nie każdy parafianin jest pisowcem, lecz każdy pisowiec to parafianin...
Dziękuję za artykuł.
Opis Kulawego rzeczywisty,ale zdecydowanie największa naiwność w stosunku do kk.Sekta watykańska tak dobrze współpracuje i przy okazji doi państwo, bo niczym się nie różni od sekty pisiej,gdzie dojenie i hipokryzja są na pierwszym miejscu .Jedni i drudzy mają owce zwane przez bandę Kulawego suwerenem w dudzie
Za to, że jest zwolennikiem "kary śmierci"?!
Ja też przestałam po tym jak się napatrzyłam na sojusz tronu z ołtarzem. Ale w sumie dobrze wyszło bo łuska z oczu opadła i widać jak sprzedajny jest kościół i to nie od dzisiaj. Zawsze trzymali z reżimami
Ja podobnie. Z tym że ja już od dawna nie chodziłem, ale teraz zobaczyłem prawdziwą twarz kościoła.
Czyli jakiś pozytyw tego jest, że PiS doszedł do władzy...
:)))
Ja na szczęście nigdy nie chodziłem, a późniejsze lektury na temat kultu JHWH, powstania chrześcijaństwa, a później KrK utwierdziły mnie w przekonaniu jaka to lipa.
Wyznanie nie ma tu znaczenia. Wystarczy być przyzwoitym żeby nie głosować na pisowskich zbrodniarzy.
cała moja rodzina została ateistami....od czasu rządów PiS.
U mnie nawet rodziną już na wyrost zastrzegła sobie pogrzeb bez księdza. Tak na wszelki wypadek.
Me too
I kleru.
Tam nikt nie potrafi czytać ze zrozumieniem. A nawet jakby zrozumieli tekst, nie uwierzą i będą szkalować autora. Poczekajmy, kiedy szkalowanie się zacznie. Jutro?
a po co do nich docierać? Ich trzeba przegłosować, nie przekonać.
No właśnie tak: bratanek biskupa i człowiek Solidarności mówi, że...
Suweren nawet gdyby przeczytał ten artykuł i zrozumiał, raczej by nie uwierzył w główną myśl w nim zawartą.
Wystarczy pisać iż Kaczyński był homoseksualistą i opublikować słynne zdjęcie "pod prysznicem".
pomrzyć i pożartować sobie można.
jego upór spowodował, ze tutka się rozbiła
To jest len ,cynik napewno i zlodziej i ma przy sobie samych zlodziei różnej maści pani witek do pani
Możesz fantasto z autorem artykułu bajeczki podać rękę.
Niby prawda. Ale czy takie publiczne wyrażenie poglądów jest takie łatwe? Z pewnością nie! To wymaga odwagi! Taką jednak wykazał się Autor, który biorąc pod uwagę Jego przeszłość jest ze środowiska, dla którego opisanie prawdy, jak On to zrobił, będzie traktowane jako zdrada.
Że jak? Autor pisze, że porzucił Kaczyńskiego jeszcze w czasach PC. Czytać trzeba ze zrozumieniem.
Ale przez ostatnie 8 lat milczał. Chociaż i tak duże brawa za to, że wreszcie się odezwał. W końcu nikt go do tego nie zmuszał.
spałem pod kamieniem. I to nie przez 8, a 30 lat
sądzę, że autorowi posta chodziło nie o date zerwania z Kaczyńskim a o termin ujawnienia prawdy o tej kreaturze. Jednak i to jest w sumie zrozumiałe zważywszy do czego balbina jest "zdolny".
Przecież obowiązkiem Autora nie jest nawracanie innych. Zakładał, że każdy ma oczy, uszy i swój rozum i wyciągnie swoje wnioski. Wycofał się przecież z życia publicznego
Zabierał głos, reagował na niektóre nieprawości, np. usunięcie Kuronia i Lipskiego (na wniosek Suskiego) z uchwały o KOR-ze.
Po tym zdarzeniu kuzyn zostal zwolniony pod inny pretekstem z pracy i przez 2 lata szukal pracy w zawodzie w Trojmiescie - bez powodzenia - ostatecznie wyjechal do Holandii. Ta krotka historia opisuje jakim malym msciwym czlowieczkiem jes nasz aktualny lider.
To nie nasz aktualny lider
To jest po prostu CHAM, KRĘTACZ, po prostu męskie przyrodzenie, choć do przymiotnika męski to mu daleko
fajna historia, szkoda że zmyślona. Ale gdyby była prawdziwa, kuzyn pojechałby do Holandii więc powinien być wdzięczny prezesowi, który jak wiadomo jako asceta nie bywa w restauracjach
tylko co cush ;-)
Bo to zwykła świnia, nie obrażając tych ostatnich.