Pod stopami mam bruk skąpany we krwi. Pod tym brukiem jest podziemne miasto. Duchy naszych przodków mają tam swój dom. Ich zmielone kości wraz z gruzami tworzą malownicze pagórki. Z zaułków daje się słyszeć szepty, w cieniu każdej bramy dostrzec można widmo. To jest moja Warszawa. Martyrologiczna.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Marsz Milczenia '44

Uczciłem 1 sierpnia uczestnictwem w Marszu Milczenia.

Wiem, że obok nas produkowali się narodowcy, na czele z Bąkiewiczem.

Naszą patronką jest Wanda Traczyk-Stawska. Walkę z faszyzmem mamy we krwi. To nasze dziedzictwo, spadek powstańczy, testament.

Im patronuje Roman Dmowski, architekt polskiego nacjonalizmu.

My wspominamy poległych bojowników i mieszkańców Warszawy, oni mają ubaw po pachy, odpalają race i są święcie przekonani, że świętują jakieś zwycięstwo wojenne.

Nie potrafią jedynie określić, czy nad Niemcami, czy nad Sowietami, czy też może nad Żydami?

Nie bardzo lubię moje miasto w tym sensie, w jakim nie da się kochać własnej ręki. Z Warszawą jestem zrośnięty.

Pod stopami mam bruk skąpany we krwi. Pod tym brukiem jest podziemne miasto. Duchy naszych przodków mają tam swój dom. Ich zmielone kości wraz z gruzami tworzą malownicze pagórki. Z zaułków daje się słyszeć szepty, w cieniu każdej bramy dostrzec można widmo. To jest moja Warszawa. Martyrologiczna.

Chwała bohaterom! Przekleństwo najeźdźcom!

Życie toczy się nadal. Prozaicznie. Danuta Przywara przywołała słowa bojownika obu powstań Marka Edelmana: "W zasadzie najważniejsze jest życie, a jak jest życie, to najważniejsza jest wolność. Ale potem oddaje się życie za wolność i wtedy nie wiadomo, co jest najważniejsze".

Tegoroczny Marsz odbywał się w czasie wojny w Ukrainie. Nasze serca były również tam, z ukraińskimi bojownikami o wolność.

Przemysław Wiszniewski

listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Dziękuję i pozdrawiam, no pasaran.
    już oceniałe(a)ś
    6
    2
    To nawet zabawne, jak dwa, przeciwstawne sobie środowiska, rzuciły się do walki o symbol. Zabawniejsze tym bardziej, że dla wielu osób, pomimo usilnej próby promocji celem zmiany tego stanu rzeczy, symbol ten jest abstrakcyjny i pozbawiony większego znaczenia. Z mojej perspektywy, jako krakusa, wyjąca o 17 syrena stanowiła co najwyżej upierdliwą niedogodność w trakcie rozmowy telefonicznej. Bynajmniej nie zatrzymałem się ani fizycznie, ani w myślach, by zadumać się nad losem powstańców. Ludzie dookoła mnie też niewiele sobie z tego zrobili. Moja rozmówczyni w Gdańsku podobnież.

    Odnieść można wrażenie, że próba masturbowania się powstaniem warszawskim, jako kolejną wspaniałą klęską, to objaw dwóch chorób. Pierwsza z nich, to utożsamianie Warszawy z resztą kraju. Drugą trafnie scharakteryzował Krzysztof Teodor Toeplitz, który łaskaw był już w 1984 r. na łamach Polityki stwierdzić, iż "Lektura powieści Marii Rodziewiczówny „Między ustami a brzegiem pucharu” powinna być lekturą obowiązkową. Pokazuje ona bowiem coś, czego inne narody po prostu nie mogą pojąć, a mianowicie, że nieważne są brudne wioski, nieważne to, że inni mają fortuny, skoro nie znają zapachu zacieru wódczanego, nieważne, że babcia zrzędliwa, panna odęta, a Jasio przaśny bęcwał, skoro promienieje z nich siła moralna. Jak? Którędy? Skąd? – Nie wiadomo. „Amen  –  wymówił Jan z Wentzlem, pochylając głowę. A Jadzi zdawało się, że tego słowa nie mówił tylko mąż i brat, ale że powtarzał za nimi cały chór z grobów rozrzuconych po całym świecie”. Tym wesołym zdaniem kończy się powieść Marii Rodziewiczówny. A teraz przyznajmy się: przecież musieliśmy chyba czytać ją wszyscy, bo inaczej skąd bylibyśmy tacy, jak jesteśmy?"

    Powyższa konstatacja pasuje jak ulał do całej tej sytuacji. Furda z popsutym szkolnictwem, ledwo zipiącą służbą zdrowia, czy nadchodzącym kryzysem. Najważniejsze jest udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, że to po naszej stronie jest moralna racja. Reszta jest nieistotna.
    @kr_okodyl
    Ta wypowiedz jest niesprawiedliwa. To, że ktoś chce uczcić refleksją i wspomnieniem losy Miasta, w którym zginęły tysiące ludzi i przeciwstawia się wykorzystywaniu tej tragicznej rocznicy do dorażnych celów politycznych, wcale nie oznacza, że lekceważy aktualne problemy ze służbą zdrowia, edukacją czy z kryzysem.
    już oceniałe(a)ś
    12
    2
    @agorantxyz37
    Jakoś nie widzę, by umysły uczestników dyskusji nad powstaniem warszawskim rozpalały problemy wyżej wymienione. Również dyskusja dotycząca tychże problemów, jeżeli jakakolwiek publicznie się toczy, to nie jest równie żywotna jak ta dotycząca powstania.

    Przy czym punktem wyjścia dla mojego stanowiska nie tyle jest kwestia zrobienia z powstania tematu zastępczego (co też jest problemem), co jałowość dyskusji nad symbolami per se.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2
    @kr_okodyl
    Ci sami ludzie protestują w obronie niezależności sądów i przeciwko niszczeniu edukacji oraz zatrzymują się na minutę ciszy 1 sierpnia. Być może dla krakusów to nieważne - rozumiem, dla mnie warszawianki to kolejna tradycja, która mi zabierają narodowcy. Na szczęście wieczorem na Powązkach można zapalić świeczkę bez wrzaskliwego towarzystwa. Tylko tych świeczek coraz mniej, bo wielu tradycja i pamięć zaczyna się kojarzyć wyłącznie z hordą Hunów, dotowanych przez władze.
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    @muchor
    Jako Warszawianka, nie chcę by w Krakowie Gdańsku Poznaniu czy innym mieście , wiosce wyły syreny 1 sierpnia. To jest historia wyłącznie tego miasta!!!
    Tak jak hejnał Wieży Mariackiej.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0