Tekst, który publikujemy, zdobył drugą nagrodę w dorocznym konkursie dla maturzystów na esej o tematyce współczesnej. Tegoroczny temat: „Wojna, po wojnie, nasz inny świat". Organizatorami konkursu są ZNP i Concilium Civitas - wspólnota polskich profesorów nauk społecznych pracujących na zagranicznych uniwersytetach.
Tekst laureatki pierwszego miejsca przeczytasz TUTAJ
Obejrzyj również debatę maturzystów i uznanych polskich naukowców z zagranicznych uczelni (szczegółowy program debaty - poniżej)
Galop
Życie jest ciekawe. Nie sądziłam, że pewnego dnia, stojąc samotnie w długiej kolejce po pączki, zacznę się zastanawiać nad własnym bezpieczeństwem. Marznąc w nogi i dłonie, wystawiona na wiatr, czułam zupełne zmieszanie. Czy to nie kłamstwo? Oczywiście, że nie, dlaczego mieliby kłamać. A może jednak?
Wodzona historią i życiem obecnym wystarczająco jestem świadoma, w jak bardzo fałszywym świecie żyję. Wszędzie panuje dezinformacja, wyzysk, manipulacja i podobne określenia. Stoję pośrodku względnego porządku, którego nigdy nie było. Wiem, że moja wiedza nie obejmuje zbyt wiele, jednak nie jest to wynik jednoznacznie połączony z lenistwem. Czuję się oszukiwana. Jestem również zmęczona, a wojna wydaje mi się kolejnym z tak licznych kłamstw.
Jednak ludzie potrzebują wojen. Gdyby było inaczej, nie byłoby ich. Ludzie tworzą wojny. Naturalny wróg nie musi istnieć w żaden wyszukany sposób, ponieważ jest zbędny. To my mordujemy się dla idei, własności czy zemsty. Jesteśmy jak drzewa rosnące na skałach, które wreszcie pod własnym ciężarem runą, ginąc. Właściwie jest to w pewnym sensie piękne, bo choć piękno jest różne, a rzeczy różne niosą tajemnice, to wizja wyginięcia ludzkości jest interesująca.
Moja wypowiedź jest jednak pozbawiona większej empatii, ponieważ nie doświadczyłam wojny. Jak mogę zadręczać się czymś, co znam jedynie z suchych stron podręczników? Podręczników, które są pisane tak, aby było wygodnie. Nie będę udawać sztucznej wrażliwości, której we mnie nie ma. Należę do pokolenia, które nie doświadczyło głodu, masowej przemocy, mordu czy ciągłego lęku. Nie zmienia to faktu, że uważam to za coś karygodnego. Każdy ma prawo do życia, jednak ludzie są brutalni i tu zaczyna się problem, a co za tym idzie, okropieństwo zwane „moralnością".
„Moralność" mnie brzydzi. „Moralności" tak naprawdę nie ma, a to, co nią zostało nazwane, jest często chorą ideą równie chorych ludzi. Zdepczesz robaka czy postrzelisz psa? Postrzelisz psa czy zepchniesz przypadkowego człowieka z mostu? Zepchniesz przypadkowego człowieka z mostu czy pozwolisz umrzeć z głodu obcej setce osób? Pozwolisz umrzeć z głodu obcej setce osób czy wyrazisz zgodę na zniszczenie państwa? Jest to „moralność", która śmie zwać się moralnością. Tak właśnie działa polityka, tak działa wojna.
Chciałabym wierzyć, że ludźmi kieruje coś więcej, ale człowiek nie jest zdolny do przestrzegania norm społecznych albo ideałów, do których ma dążyć. W 1974 roku serbska artystka Marina Abramović przeprowadziła sztukę performance o nazwie Rhythm 01. Od godziny 20:00 do 2:00 stała się „obiektem", z którym można cokolwiek zrobić, a 72 przedmioty pozostawione na stole były do dowolnego użytku. Krytyk sztuki obecny na wydarzeniu Thomas McEvilley napisał:
„Zaczęło się potulnie. Ktoś ją odwrócił. Ktoś wyrzucił jej ręce w powietrze. Ktoś dotknął jej nieco intymnie. Noc neapolitańska zaczęła się nagrzewać. W trzeciej godzinie wszystkie jej ubrania zostały odcięte od niej żyletkami. W czwartej godzinie te same ostrza zaczęły badać jej skórę. Miała podcięte gardło, żeby ktoś mógł ssać jej krew. Dokonano różnych drobnych napaści seksualnych na jej ciele. Była tak zaangażowana w ten kawałek, że nie oparłaby się gwałtowi ani morderstwu. W obliczu jej abdykacji woli, z jej sugerowanym upadkiem ludzkiej psychiki, grupa opiekuńcza zaczęła definiować się na widowni. Kiedy załadowany pistolet został wbity w głowę Mariny, a jej własny palec był obracany wokół spustu, między frakcjami publiczności wybuchła bójka".
Wypowiedź Abramović: „Nauczyłam się, że… jeśli zostawisz to publiczności, mogą cię zabić… Poczułam się naprawdę zgwałcona: pocięli mi ubranie, wbili mi w brzuch kolce róży, jedna osoba wycelowała broń w moją głowę, a inna ją odebrała. Stworzyło to agresywną atmosferę. Dokładnie po 6 godzinach, zgodnie z planem, wstałam i zaczęłam iść w stronę widowni. Wszyscy uciekli, by uciec przed prawdziwą konfrontacją".
Oczywiście nie można twierdzić, że każdy człowiek jest zdolny do tego typu czynów, ponieważ sztuka została przeprowadzona na małej liczbie ludzi tylko w jednym miejscu. Obrazuje to jednak wystarczająco dużo. Człowiek lubi przemoc, interesuje go coś zakazanego, coś, co wpływa na jego emocje, doznania. Bez wyraźnie zaznaczonej granicy, jest skłonny zrobić wszystko. Nie bez powodu powstały religie.
Twierdzę więc, że natura ludzka ma w sobie wojnę i dopóki ludzie żyć będą, wojna także. Ale czy rzeczywiście? „Wszystko, wszystko można zrobić w tym kraju" mówi wuj dyrektora Stacji Centralnej, bohater książki Josepha Conrada „Jądro ciemności". Główny bohater, Marlow, przybywając do belgijskiego Konga, zauważa, jak człowiek ulega pokusie wyższości i władzy. Kolonizatorów nic nie hamuje przed zwierzęcym traktowaniem tubylców, którzy umierają wprost na ich oczach. Przepaść cywilizacyjna jest ogromna. Ciekawym przypadkiem jest Kurtz. Inteligentny człowiek, który uległ temu środowisku. Stał się bogiem dla grupy czarnoskórych tubylców, wykorzystując ich naiwność, strach i niewiedzę. Mając przyzwolenie na wszystko, wybrał bezwzględną władzę zdobytą siłą. Książka ta znów przedstawia, że człowiek nosi w sobie ciemność i tylko czeka, by ją w końcu uwolnić.
„Trzy supermocarstwa nie tylko nie potrafią się pokonać, lecz także nie miałyby z tego żadnych korzyści. Przeciwnie: dopóki panuje między nimi niezgoda, dopóty podpierają się nawzajem niby trzy snopki pszenicy. Jak zwykle, grupy rządzące są równocześnie świadome i nieświadome tej zależności. Marzy im się podbój całego świata, ale zarazem zdają sobie sprawę, że wojna powinna trwać wiecznie i nikomu nie przynosić zwycięstwa". Jest to fragment książki George'a Orwella pt. „Rok 1984". Zauważalna jest tu niezwykle ciekawa koncepcja wojny - trwa ona, aby trwać, bez końca i wiecznie. Grupy rządzące współistnieją we własnej nienawiści i harmonii jednocześnie. Idea wojny to wieczne poróżnienie, które zapewnia pewną stabilność. Należy patrzeć na to przez pryzmat większości, ukochanej przez władzę „moralności", bo łatwo jest patrzeć ślepo na śmierć i cierpienie, nie znając zupełnie jej barwy i smaku. Lub po prostu nie chcieć tego przed sobą przyznać i trwać w tym samoistnym przekonaniu. Gdyby grupy rządzące przeżywały dokładnie to, co wciąż piętnują, albo zaprzestałyby wojen na zawsze, tworząc kolejne chore wartości, albo trwałyby nadal w tym względnym porządku. Nie znając dogłębnie genezy sposobu ich działania, jak możemy oceniać tego efekty i tym samym rządzących? Dla dziecka niepojęte jest, że matka może płakać i być szczęśliwa jednocześnie. Będąc dorosłym człowiekiem, wiesz, że jest to możliwe.
Wojna jest trudna, ludzie są bardzo podzieleni, a tym wszystkim karmi się wszechobecna i niezwykle potężna niewiedza. Niewiedza potęgowana przez rządzących. Za przykład podam siebie. Realizowałam poziom rozszerzony z historii w dobrym liceum ogólnokształcącym. O Chinach nie wiem prawie nic. Potężne, stare mocarstwo, cesarstwo, które zrodziło inne państwa, nadając im początkowy kształt, niezwykle bogate kulturowo, a ja nie wiem prawie nic. Czy to przypadek? Za to wiem, na jakim koniu jeździł Józef Piłsudski.
„Jak człowiek się kogoś boi, to go nienawidzi, ale nie może przestać o nim myśleć", jest to fragment książki Williama Goldinga „Władca much". Niewiedza budzi w człowieku lęk, brak kontroli zmusza do wierzenia w cokolwiek, a co jest doskonale znane wszystkim sprawującym władzę. Wybucha wojna w odległym ode mnie kraju. Nie znam jego historii, kultury, nie mam tam znajomych - jest mi zupełnie obcy. Włączam radio. Muzyka ta sama, ciągle te same reklamy suplementów diety. Nowość. Przekazują informację, że wojna ta jest bardzo niebezpieczna dla mieszkańców mojego państwa. Informacja ta jest powielana w telewizji, w mediach społecznościowych i w gazetach. Przez długi czas. Ciągle i niezmiennie. Efekt? „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą". Są to słowa Josepha Goebbelsa, niemieckiego polityka, ministra propagandy i oświecenia publicznego w rządzie Adolfa Hitlera. Wniosek? Umiejętnie prowadzona propaganda, oparta na ludzkim strachu i niewiedzy, rozpalona nienawiścią do wroga, staje się bronią w rękach tych, którzy są w stanie to doskonale dostrzec. A dzieje się to zawsze i zawsze dziać się będzie.
"...to nie wojna jest taka straszna, tylko świat jaki po niej nastąpi. Świat, w który wpadamy jak w bagno, świat nienawiści i sloganów" - to z kolei fragment książki George'a Orwella pt. "Brak tchu". Wojna zostaje przedstawiona jako coś mniej strasznego niż świat, jaki ma po niej powstać. Zniszczenie, nienawiść, bezradność, bieda, trauma, poczucie pustki i bezsensu. Ludzie po wojnie nie są pełni sił, by szybko odbudować swoje państwo. Są raczej „wypłukani", szarzy, ze spalonym poczuciem jakiejkolwiek sprawiedliwości i moralności. Wszystko jest w rozsypce, rząd, gospodarka, prawo. Zupełny brak stabilności. Zniszczeni ludzie będą tworzyć równie zniszczone systemy, które powoli zaczną tworzyć względny porządek. Podczas ciągłych zmian, które są jedyną stałą rzeczą, cierpienie i walka nie znikną. Nie jest to możliwe. Po uzyskaniu chwilowej stabilizacji wybuchnie kolejna wojna, a wszystko potoczy się znowu po tym samym, wyrytym już wiele razy torze. Będą powielanie kłamstwa, nowa propaganda, nowi wrogowie, nowe wartości i idee do spełnienia. Nowe prawa do pogwałcenia, nowe kraje do zniszczenia, nowe bronie do użycia i nowe ofiary do zapomnienia. Wszystko będzie tak nowe, że ludzie zapomną, że to już kiedyś było.
Świat po wojnie to jedynie poczekalnia przed kolejną. Nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Choć i to jest względne stwierdzenie, ponieważ wojna trwa zawsze. Posiada jedynie różne oblicza.
Oliwia Zarzycka
---
SPOTKANIE POKOLEŃ NA NAJWYŻSZYM SZCZEBLU
FINAŁ KONKURSU ZNP I CONCILIUM CIVITAS NA ESEJ DLA MATURZYSTÓW
z udziałem laureatów i profesorów, członków Concilium Civitas
Sobota, 9 lipca
Streaming: Gazeta Wyborcza, Obywatele.News, Racjonalna Polska, Video-KOD, WlodekCiejkaTv, Concilium Civitas
15.10 - Dyskusja profesorów, członków Concilium o pracach laureatów
15.45 - Wręczenie nagród laureatom konkursu ZNP i Concilium Civitas dla maturzystów na esej:
„Wojna. Po wojnie. Nasz inny świat"
17.20 - Jeden na jeden,
autorzy trzech zwycięskich prac rozmawiają z profesorami, członkami Concilium Civitas:
Emilia Błażewicz (I miejsce) - Marta Figlerowicz
Oliwia Zarzycka (II miejsce) - Monika Nalepa
Konrad Czarnecki (III miejsce) - Jan Zielonka
Tu możesz obejrzeć sobotnią debatę
Niedziela, 10 lipca
15.00-16.45 - trzy mikropanele prowadzone przez studentów Collegium Civitas
19.00 - WIELKA DOROCZNA DEBATA CONCILIUM CIVITAS
Co ta wojna zmieni?
Transmisja: Wyborcza.pl, ConciliumCivitas.pl,
Streaming na Facebooku: Gazeta Wyborcza, Obywatele.News, Racjonalna Polska, Video-KOD, WlodekCiejkaTv, Concilium Civitas
W debacie udział wezmą m.in. profesorowie, członkowie Concilium Civitas:
Luiza Białasiewicz, geografka, dyr. Centrum Europejskiego, Amsterdam
Marta Figlerowicz, antropolożka, Yale
Krzysztof Jasiewicz, socjolog polityki, Lexington
Ireneusz Paweł Karolewski, politolog, Lipsk
Martin Krygier, filozof prawa, Sydney
Monika Nalepa, historyczka, Chicago
Wojciech Paczos, ekonomista, Cardiff
Wojciech Sadurski, prawnik, Sydney
Jan Zielonka, politolog, Oxford i Wenecja
prowadzenie Jacek Żakowski - „Polityka" i Collegium Civitas
Zgłoszenia do dyskusji na zoom: kk2019@civitas.edu.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Dla podniesienia rangi imprezy zaprosiłbym jeszcze przedszkolaków.