Tłumaczenie Katarzyny Chimiak ukazało się na jej profilu na Facebooku
Wystąpienie Ilji Jaszyna, bodaj ostatniego szeroko znanego rosyjskiego opozycjonisty, który dotąd nie wyjechał z Rosji (nie licząc Nawalnego, który nie może wyjechać, bo jest w kolonii karnej). Tłumaczy on w nim, jak działa uchwalona niedawno w Rosji ustawa "o fejkach" i dlaczego on nie zamierza się jej podporządkować. Wystąpienie nosi tytuł: "Wsadźcie sobie tę ustawę w dupę".
Ilja Jaszyn (ur. w 1983 r.) jest rosyjskim politykiem, jednym z czołowych przedstawicieli rosyjskiej opozycji antykremlowskej. Członek rosyjskiego ruchu „Solidarność". Współpracował z Borysem Niemcowem. Był burmistrzem rejonu krasnosielskiego w Moskwie.
***
Witam wszystkich. Nazywam się Ilja Jaszyn.
W Rosji uchwalono ustawę o cenzurze wojennej. Jest to jedna z najbardziej drakońskich i zastraszających ustaw, jakie uchwalono w ciągu ostatnich lat, która złamie życie wielu naszych rodaków. Deputowani nazywają ją „ustawą o fejkach na temat operacji specjalnej na Ukrainie".
Ale to nie zmienia istoty rzeczy. Autorzy dokumentu nawet nie próbują ukrywać, że ich celem jest zastraszenie i zamknięcie ust wszystkim, którzy są przeciwko wojnie. W czym tkwi istota tej ustawy? Przyjrzyjmy się jej głównym postanowieniom.
Możecie dostać trzy lata więzienia za publikację tzw. kłamliwej informacji o działaniach sił zbrojnych. Na przykład: publikujecie fotografię domu w Kijowie lub szkoły w Charkowie zniszczonych w wyniku bombardowań. A Ministerstwo Obrony mówi: nie mamy z tym nic wspólnego. To Ukraińcy sami niszczą swoje miasta. Wasza publikacja staje się „fejkowa" i następnego dnia rano FSB przychodzi do was na rewizję.
Również trzy lata grożą za „publiczną dyskredytację sił zbrojnych Rosji". Na przykład: w mediach społecznościowych zrównaliście bombardowania cywilnych obiektów z terroryzmem. Albo krytykujecie działania armii. To niedopuszczalne. Zgodnie z nową ustawą rosyjskie siły zbrojne są nieskalane. Putin wydaje im rozkazy wyłącznie w imię dobra i sprawiedliwości. A jeśli ktoś poddaje to publicznie w wątpliwość, to jest przestępcą i jego miejsce jest za kratami.
W istocie władza uzurpowała sobie wyłączne prawo do określania, co jest prawdą o tej wojnie. I ci, którzy nie wierzą w oficjalną wersję i publicznie ją podważają, są de facto ogłaszani wrogami państwa.
Ustawa przewiduje wiele dodatkowo obciążających okoliczności.
Maksymalny wyrok grożący za złamanie jej przepisów to piętnaście lat pozbawienia wolności. Dla porównania: maniak ze Skopina, który porywał i gwałcił dziewczyny, dostał szesnaście lat kolonii karnej. Czyli jeśli wy publicznie mówicie o wojnie coś, co różni się od oficjalnej narracji, ryzykujecie, że otrzymacie niemal taki sam wyrok jak morderca i terrorysta.
To bodaj najbardziej absurdalna i represyjna ustawa, jaką uchwalono w całej współczesnej historii Rosji.
A uchwalono ją błyskawicznie. W ciągu jednego dnia jednogłośnie przyjęła ją Duma Państwowa, a potem natychmiast zatwierdziła Rada Federacji. I nie mniej błyskawicznie ustawa ta weszła w życie.
W ciągu kilku dni praktycznie całe niezależne dziennikarstwo zostało wybite napalmem. Zlikwidowano radio Echo Moskwy. Nadawało ono od ponad 30 lat, ale padło ofiarą czystki. Nie można go już słuchać, usunięto jego kanał na YouTube. Przestały działać media społecznościowe zarówno samego radia, jak i jego redaktora naczelnego i większości pracowników.
Zaprzestał emisji także kanał telewizyjny „Deszcz", którego programy o wojnie miały miliony wyświetleń i dawały możliwość wyrażenia opinii obu stronom konfliktu. Praktycznie wszyscy pracownicy „Deszczu" po uchwaleniu ustawy o cenzurze wojennej wyjechali z kraju z obawy przed prześladowaniami.
Gazeta internetowa „Znak" oraz rosyjska sekcja BBC zaprzestały działalności.
Zablokowane przez Roskomnadzor są portale Mediazona, Republic i Meduza, a także portale społecznościowe Facebook i Twitter.
Trwa totalna czystka wszystkich niezależnych nadawców, jacy istnieli w naszej przestrzeni medialnej. Ogromna liczba dziennikarzy i blogerów wyleciała z Rosji.
Wszyscy mówią to samo: ta ustawa o cenzurze wojennej pozbawia nas możliwości profesjonalnego wykonywania swojej pracy. Nie można już obiektywnie relacjonować przebiegu działań zbrojnych, bo grozi za to więzienie. Nie wolno nazywać wojny wojną.
Choć czasami nawet Putin myli się i zapomina, że według oficjalnej wersji nie jest to wojna, tylko operacja specjalna.
Generalnie, dla dziennikarzy wybór jest prosty. Można zajmować się propagandą służąc Kremlowi, albo milczeć, albo iść do więzienia. Chcę także zwrócić uwagę na podłość tej ustawy. Choć jest to sprzeczne z Konstytucją, ustawa ta działa wstecz.
Wytłumaczę, jak to działa.
Artykuł 54 Konstytucji Federacji Rosyjskiej stanowi:
1. Ustawa wprowadzająca lub zaostrzająca odpowiedzialność nie działa wstecz.
2. Nikt nie może ponosić odpowiedzialności za czyn, który w chwili jego popełnienia nie był uznawany za sprzeczny z prawem. Jeśli po popełnieniu czynu sprzecznego z prawem odpowiedzialność za ten czyn została zniesiona lub złagodzona, stosuje się nową ustawę.
Ale inicjatorzy cenzury wojennej mają w nosie takie drobiazgi jak konstytucja. Bez pardonu wprowadzają zasadę działania wstecznego.
Na przykład: tydzień temu napisaliście antywojenny post w mediach społecznościowych, gdy tej ustawy jeszcze nie było. Zgodnie z konstytucją nie można was za to ukarać. Rzeczywistość jest jednak taka, że sprawy karne wszczyna się z powodu publikacji powstałych kiedykolwiek, bez zważania na bazowe normy prawne.
Już następnego dnia po głosowaniu w Dumie w stan oskarżenia postanowiono dziewczynę z Kostromy Irinę Szumiłową. Wcześniej protestowała ona przeciwko wojnie stojąc sama z plakatem, na którym napisała, że nie powinno się wydawać miliardów na wojnę, gdy pieniądze na operacje dla chorych dzieci trzeba zbierać przez SMS-y. Teraz Szumiłowa jest pociągana do odpowiedzialności na podstawie nowej ustawy. W protokole policji napisano, że ona – cytat – „wzywała do sabotowania używania armii Rosji do wspierania pokoju i bezpieczeństwa, trzymając w rękach plakat i pokazując go obywatelom."
We wsi Karabanowa policja zatrzymała proboszcza Kościoła Zmartwychwstania Pańskiego Johna Burdina. Na stronie kościoła umieścił on antywojenną petycję, a podczas mszy mówił, że nie należy bombardować ukraińskich miast.
Kolejną sprawę wszczęto przeciwko mieszkańcowi Kemerowa Maksimowi Muraszko, którego ukarano grzywną za antywojenny post w mediach społecznościowych. I zagrożono mu więzieniem, jeśli znowu będzie, jak napisano w protokole, „dyskredytować armię".
Generalnie, moi przyjaciele, to nasza nowa rzeczywistość. Bliżej nam do Białorusi i Korei Północnej niż kiedykolwiek myśleliśmy.
Nowe prawo przypomina najmroczniejsze tradycje z prac Georga Orwella, w których niewolę należało nazywać wolnością, a wojnę – pokojem.
Chcę dziś opowiedzieć także o moich osobistych planach i o tym, jak ja sam będę działać w tych nowych warunkach.
Pierwsze, najbardziej oczywiste, to emigracja.
Praktycznie wszyscy moi znajomi związani z opozycyjną polityką lub niezależnym dziennikarstwem opuścili Rosję. I ja doskonale rozumiem, dlaczego ludzie wyjeżdżają.
Gwarantują sobie w ten sposób bezpieczeństwo, dzięki czemu mogą mówić to, co uważają za słuszne, nie musząc bać się spraw karnych i nie zważając na wojenną cenzurę.
Ale mnie taki wariant nie pasuje. Ja nie chcę i nie mogę wyjechać z Rosji. Tu jest mój dom, moja rodzina, moje korzenie. I ja nie jestem gotów porzucić tego wszystkiego, dlatego, że jacyś szaleńcy postanowili zamienić mój kraj w imperium zła.
Chcę stawiać temu opór. A nie wierzę, że mogę być skuteczny będąc poza granicami Rosji.
Jestem przekonany, że antywojenny głos brzmi znacznie głośniej i silniej, gdy człowiek mówi znajdując się tutaj, w Rosji.
Dlatego ja nigdzie stąd nie wyjadę i będę stawiać opór obskurantyzmowi, jak długo starczy mi na to sił.
Drugie wyjście to adaptacja do nowej rzeczywistości.
Po przyjęciu ustawy o fejkach oczywiście naradziłem się z prawnikami i z adwokatem, który zwykle broni mnie przed sądem.
Zarekomendowali oni, bym usunął część moich postów lub całkiem zamknął swoje media społecznościowe, przynajmniej na jakiś czas. Po co – wiadomo.
Każdego dnia od rozpoczęcia wojny stale wzywałem do powstrzymania rozlewu krwi i mówiłem, że Rosjanie i Ukraińcy nie powinni się nawzajem mordować. Zgodnie z nową ustawą można to łatwo interpretować jako dyskredytację rosyjskiej armii.
Wzywałem ludzi do przyłączenia się do ruchu antywojennego i aktywnego wyrażania sprzeciwu wobec działań zbrojnych w Ukrainie. Zgodnie z nową ustawą to wystarczy do oskarżenie mnie o sabotowanie operacji militarnej ogłoszonej przez Putina.
Opublikowałem postanowienie rady naszej dzielnicy Krasnosielski wyrażające protest przeciwko wojnie i zawierające wezwanie do głównodowodzącego sił zbrojnych Putina do wycofania rosyjskich oddziałów z Ukrainy.
Generalnie, mój adwokat uważa, że na 15 lat więzienia jeszcze nie zasłużyłem, ale 10 lat mogą mi już zasądzić.
I bądźmy realistami: jest wielce prawdopodobne, że tak się stanie. Dlatego prawnicy radzili, bym skasował moje wystąpienia i apele i udawał, że niczego takiego nie mówiłem.
Nie zrobię tego. Nie mam zamiaru zatykać sobie samemu ust. Nie wyprę się żadnego wypowiedzianego słowa. Nie będę się płaszczyć się przed niegodziwcami, którzy chcą zastraszyć cały kraj swoimi plugawymi ustawami. Mówiłem wczoraj i powtarzam dzisiaj: Rosjanie i Ukraińcy nie powinni się nawzajem zabijać.
Obywatele Ukrainy nie powinni ginąć pod rosyjskimi bombami i ratować się ucieczką ze swoich zniszczonych miast. Uważam, że żołnierze armii rosyjskiej powinni bronić swojej własnej ziemi, zamiast przelewać krew na obcej.
Jestem przeciwko bombardowaniu Kijowa, Odessy, Charkowa i Mykołajewa. Za potworną podłość uważam wysyłanie naszych rodaków by ginęli w bitwach z Ukraińcami. Wojna, którą rozpętał Putin, jest dla mnie odrażająca.
I będę mówić o tym głośno znajdując się w Rosji, bez względu na to, jakie jeszcze ustawy uchwali Duma, i jakie ryzyko dla mnie będzie z tego wynikać.
Oto trzecie wyjście – to, które ja wybieram.
Każdemu deputowanemu, każdemu senatorowi, który zagłosował za tą ustawą, chcę powiedzieć jedno: jesteście hańbą Rosji. Nie jest tajemnicą, że ta wojna szokuje i wielu z was. Świetnie rozumiecie, do jakich strasznych konsekwencji ona doprowadzi. Ale żadnemu z was nie starczyło odwagi, by zagłosować przeciw. I ja uważam, że wasze tchórzostwo równa się zdradzie. Dlatego każdemu z was radzę wziąć tę ustawę, zwinąć ją w rulonik i wsadzić sobie w dupę. Tam właśnie jest miejsce dla tego papierka.
Osobno chcę zwrócić się do osób, które stale oglądają mój kanał i śledzą moją pracę. Bardzo często w komentarzach i wiadomościach prywatnych zadajecie mi to samo pytanie. „Ilja, czy ty się nie boisz?"
Posłuchajcie mnie. Tylko szaleńcy i fanatycy niczego się nie boją. Wiem, co to śmierć.
Stałem nad ciałem mojego przyjaciela Borysa Niemcowa, który został zastrzelony tuż pod murem Kremla. To była najstraszniejsza noc w moim życiu.
Zeszłej soboty byłem w kolonii karnej u mojego przyjaciela Aleksieja Nawalnego. Widziałem te baraki, drut kolczasty, uzbrojonych strażników na wieżach i psy szczekające przy wejściu. Więzienie, śmierć, represje – wszystko to jest bardzo straszne. I ja nie chcę was okłamywać: czasami czuję taki strach, że lodowacieją mi dłonie.
Ale są rzeczy silniejsze niż wszelki strach.
Na przykład: szacunek do samego siebie, honor, poczucie długu wobec towarzyszy, których zamordowano lub wsadzono do więzienia. Na przykład poczucie niesamowitego poparcia ze strony ogromnej rzeszy ludzi, którzy podzielają moje poglądy. Świetnie zdaję sobie sprawę, że jest wielce prawdopodobne, że ustawa o cenzurze wojennej doprowadzi do mojego aresztowania. Mówię o tym uczciwie moim bliskim, przygotowuję na to rodzinę. Otwarcie uprzedziłem mamę, co może mnie czekać w najbliższej przyszłości. Wszyscy moralnie się do tego przygotowujemy.
I ja chcę obiecać publicznie wam wszystkim, że jeśli naprawdę aresztują mnie za to, że występowałem przeciwko bombardowaniu Kijowa i Charkowa, przeciwko zabijaniu Ukraińców, przeciwko setkom i tysiącom rosyjskich trumien, które będą wracać do domu... Jeśli aresztują mnie za to, że byłem przeciwko tej bratobójczej wojnie, przyjmę to z wysoko podniesionym czołem.
Obiecuję, że jeśli po mnie przyjdą, będę zachowywać się z godnością. Będę zachowywać się jak patriota Rosji, który uczynił wszystko, co możliwe, dla ratowania swojej ojczyzny od tej narodowej hańby. I ja chcę żebyśmy wszyscy nauczyli się wytrzymywać ciosy w takich przełomowych, historycznych momentach.
Należy zdać sobie sprawę, że stanowimy większość. Ja szczerze w to wierzę. Władza tworzy iluzję masowego poparcia dla wojny, zalewając media społecznościowe milionami podłych i jednakowych komentarzy pisanych przez boty i trolle. To część wojny informacyjnej, do której oni ewidentnie się szykowali.
A ja nie mogę uwierzyć, że większość Rosjan gotowa jest usprawiedliwiać to szaleństwo. Obraz płonącej Ukrainy nie może być odbierany jako norma przez większość obywateli naszego kraju. Pamiętajcie: władze nie zdołają pozamykać nas wszystkich. Musimy przezwyciężyć nasz strach. Musimy odzyskać nasz kraj i być tu gospodarzami. Wyrwijcie ten strach ze swojej piersi i powiedzcie głośno i jasno: jestem przeciwko wojnie.
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
O ile…
Pomijając przykrą rzeczywistość, szacun proszę Pana.