"Po pandemii: gorszy świat, lepszy świat, inny świat"? To tytuł tegorocznej edycji konkursu dla maturzystów organizowanego przez Concilium Civitas, wspólnotę polskich profesorów nauk społecznych pracujących na zagranicznych uniwersytetach, i Związek Nauczycielstwa Polskiego. "Wyborcza" patronuje akcji.
Poniżej jeden z 10 zwycięskich tekstów, autorką jest Emilia Sala z Gdowa.
A już w niedzielę debata polskich naukowców z Concilium Civitas pt. "Stan Gry 2021". Debatę poprowadzi Jacek Żakowski - oglądajcie ją z nami na Wyborcza.pl
***
26 maja 1828 roku na ulicach Norymbergi pojawiła się największa zagadka XIX wieku - Kaspar Hauser. Chłopiec o nieustalonym do dziś pochodzeniu wzbudzał już wtedy wiele emocji. W chwili odnalezienia emanował od niego społeczny dysfunkcjonalizm.
16-latek miał problemy z chodzeniem, a poza znajomością kilku słów nie potrafił mówić. Jego dojrzałość psychiczną oceniono wówczas na poziom sześcioletniego dziecka. Dzięki staraniom opiekunów Kaspara udało się ustalić, że chłopiec większość życia spędził w zamknięciu. Sam w ciemnym pokoju, całkowicie odizolowany od reszty społeczeństwa. Przeżycia te dokonały nieodwracalnych zmian w psychice Hausera. W późniejszym okresie swojego życia chłopiec był nieporadny, zagubiony, zachowywał się nieadekwatnie do sytuacji i często kłamał. Nazywany "sierotą Europy" Kaspar Hauser przedwcześnie zmarł i nigdy nie nauczył się "jak żyć".
Historia ta jest często przywoływana w kontekście tego, jak niszczący potrafi być brak udziału jednostki w życiu społecznym.
Miejsce każdego z nas jest wśród ludzi.
Życie w zamknięciu nie jest życiem, to tylko pozbawiona sensu wegetacja.
Moje pokolenie na świat przyszło jako jedno z pierwszych w nowym milenium. Eksperci od lat rozwodzili się nad przyszłością, jaka nas czeka. Wiele mówiło się o katastrofie klimatycznej czy wysokiej technologii, która ma zawładnąć naszym światem. Wbrew wszystkim tym przewidywaniom moje pokolenie musiało zmierzyć się z dużo bardziej niespodziewanym przeciwnikiem. W 2020 roku świat stanął przed największym bezpośrednim zagrożeniem od lat - pandemią koronawirusa.
Od roku nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości stały się liczby, statystyki i zatrważające prognozy na przyszłość. Ludzie pytają: "Ile osób jeszcze zachoruje?", "Ile umrze?", "Jakie firmy upadną?", "Jak silny będzie kryzys gospodarczy?". Wszystko to zmierza jednak do jednego, podstawowego pytania - "kiedy znowu będzie normalnie?". No właśnie, normalnie. Czym ta normalność tak właściwie jest? Pytanie to wymaga indywidualnej odpowiedzi. Każdy z nas ma przecież własną normalność.
W moim przypadku normalność polega na codziennym pogłębianiu wiedzy, chodzeniu do szkoły i tworzeniu więzi z rówieśnikami. Od roku, z małymi przerwami, możliwości te zostały mi w pewien sposób odebrane.
Zdalne nauczanie miało być rozwiązaniem chwilowym, potrwać kilka tygodni. Forma ta ciągnie się jednak już od roku i okazuje się gwoździem do trumny mojego pokolenia.
Formuła zdalna miała ratować nas, naszych rodziców i naszych dziadków. Zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa i ogólnie przynieść same pozytywne skutki. Zdalne nauczanie nie było jednak zbawieniem dla naszego utrapionego społeczeństwa - wręcz przeciwnie.
Zdalne nauczanie wyhodowało gromadę kompletnie nieprzystosowanych do życia, rozleniwionych kłamców. Być może jest to zdanie wyolbrzymione i niesprawiedliwe, ale patrząc prawdzie w oczy - czy można mówić inaczej o tym, co od roku dzieje się z młodzieżą szkolną?
Nie należę do osób ślepo krytykujących każde z działań podjętych w walce z koronawirusem. Zdaję sobie sprawę z konieczności wprowadzenia niektórych obostrzeń. Nie neguję zagrożenia, które spowodował i powoduje nadal COVID-19.
Jako uczeń postrzegam to zagrożenie jednak z nieco innej strony, z takiej, o której większość dorosłych nie ma pojęcia. Nazwałam siebie i swoich rówieśników leniwymi kłamcami. Aby znaleźć potwierdzenie moich słów, wystarczy spojrzeć na typowy dzień współczesnego ucznia.
Zadania większości z nas kończą się na wstaniu z łóżka, włączeniu laptopa i spędzeniu przed jego ekranem kilku godzin - brzmi banalnie, prawda? To z pozoru proste zadanie nie czyni nas jednak leniwymi ludźmi.
Wiele firm od lat prowadzi przecież zdalny tryb pracy i nie jest to żadne pole do tworzenia zarzutów o lenistwo. Ta mało chwalebna przypadłość mojego pokolenia przejawia się w tym, że większość z nas ma trudności chociażby z tym, aby w czasie lekcji usiąść przy biurku, otworzyć podręcznik, nie mówiąc już o tworzeniu notatek.
Te zwyczajne czynności, które kiedyś były podstawowymi zadaniami wszystkich uczniów, nagle stały się przeszkodą nie do przeskoczenia. Tak samo wygląda teraz kwestia odesłania zadania w terminie czy przygotowania się do testu - jest to niewykonalne. Przypadłość ta ściśle łączy się z kłamstwem. Każdą nieobecność tak łatwo teraz wytłumaczyć - "przepraszam, problemy techniczne".
Kłamstwo weszło nam w nawyk tak mocno, że stosujemy je, nawet gdy nie jest wcale wymagane. Od początku zdalnej nauki nie kojarzę dnia bez kłamstwa.
Na każdej lekcji online wysłuchuję pięknych i kolorowych historii o braku kamerki, niedziałającym mikrofonie czy słabym internecie. Być może czekają nas pozytywne następstwa tych kłamstw? Możliwe, że wyrośniemy na pokolenie niezwykle zdolnych bajkopisarzy. Wizja z pewnością intrygująca, ale czy społeczeństwo składające się z samych Ezopów ma szansę przetrwać?
Nazwałam nas również nieprzystosowanymi do życia. To następstwo zdalnej nauki jest póki co mało widoczne. W większości wciąż przebywamy w domach, więc konfrontacja ze światem zewnętrznym jest zjawiskiem niezwykle rzadkim. Ujawni się to pewnie dopiero za jakiś czas, kiedy na ulicę wyjdą rzesze zapatrzonych w telefon nastolatków, dla których bezpośredni dialog z drugim człowiekiem jest tylko wspomnieniem z przeszłości.
Zdalne nauczanie odebrało mojemu pokoleniu możliwość bezpośredniego kontaktu.
Przez większość dnia słyszymy tylko komputerowo zmodyfikowane, niby znajome, głosy nauczycieli, a jedyny obraz, który nam towarzyszy, to czarny ekran komputera. Wszystko to sprzyja procesowi "dziczenia".
Wraz z rozwojem technologii wiele mówiło się o zanikaniu relacji międzyludzkich. W czasie zdalnego nauczania większość z nich po prostu wymarła.
Gdybym zawodowo zajmowała się badaniem epok, to dziwne pokolenie, którego sama jestem częścią, nazwałabym pokoleniem Hauserów. Powód tej decyzji jest oczywisty. W naszej trwającej od roku wegetacji zestawionej z tragicznym losem Kaspara Hausera dostrzegam wiele podobieństw. Kaspar lata dzieciństwa spędził zamknięty w ciemnym pomieszczeniu, sam, pozbawiony kontaktu z drugim człowiekiem.
Podobna sytuacja ma przecież miejsce współcześnie, od roku zaleca się nieopuszczanie domu. Większość dzieci i młodzieży dnie spędza samotnie przed ciemnym ekranem, pozostając w całkowitej izolacji od drugiego człowieka. Nie podlega oczywiście żadnej wątpliwości, że nasz "tragiczny" los jest niczym w porównaniu z tragicznym losem Kaspara Hausera - rezultat jednak czeka nas ten sam.
Lata izolacji sprawiły, że Kaspar stał się nieporadny, często kłamał, a relacje z innymi ludźmi były dla niego problematyczne. Brzmi znajomo, prawda? Los 16-latka zakończył się tragicznie. Chłopiec zmarł najprawdopodobniej od ran, które sam sobie zadał. Czy nam także pisana jest autodestrukcja?
To, jak świat będzie wyglądał po pandemii, zależy od nas. Zależy od tego, jak my, najbardziej na koronawirusa odporni, sobie z nim poradzimy. Czy uda nam się odejść od tych nabytych na zdalnym nauczaniu hauserowskich przypadłości? Czy jednak zapiszemy się w historii jako zdecydowanie najżałośniejsze pokolenie?
Rzeczywistość oparta na kłamstwie nie przetrwa długo. Izolując od siebie młodych ludzi, psuje się naturalny porządek. Porządek, którego nie wolno zakłócać. Jeśli forma edukacji w najbliższym czasie nie ulegnie zmianie, świat po pandemii nie będzie ani lepszy, ani gorszy, ani inny. Świat po pandemii nie będzie istniał. I nie zniszczy go wcale ta śmiertelna choroba, zniszczą go ludzie. Ludzie, którzy po tak długiej izolacji wyzbędą się ludzkich cech.
Emilia Sala
---
Dziesięcioro najlepszych maturzystek i maturzystów II edycji konkursu Concilium Civitas i ZNP dla maturzystów. „Gazeta Wyborcza" jest od początku istnienia konkursu jego patronem medialnym i dla laureatów 20 pierwszych miejsc ufundowała roczne e-prenumeraty w wersji Premium.
Barbara Małkowska, Warszawa
Mateusz Muszyński, Szczecin
Aleksandra Szulc, Komprachcice
Marta Górka, Lublin
Emilia Sala, Gdów
Weronika Dziuba, Warszawa
Alicja Ciesielska, Nowy Dwór Mazowiecki
Zuzanna Lejmel, Ożarów Mazowiecki
Paulina Mnich, Chełm
Martyna Michalska, Jastrzębie-Zdrój
Więcej: conciliumcivitas.pl
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Kwestia etyki postepowania, kiedy nikt nie patrzy ci na rece - to jest juz zupelnie inna bajka.
PS Zdalne nauczanie istnialo od dawien dawna w postaci kursow korespondencyjnych. Czy skype albo zoom nie jest w sumie lepszy?
Nie każdy kłamie i kreci w dorosłości, wyraźnie się chce sprzeciwić!
Nie wiem jak wyglądała szkoła polska tuz przed pandemia. Ale pamiętam jak wyglądała dawno temu w latach siedemdziesiątych. Uczeszczalem do dwóch liceów w Warszawie, których nazw nie wspomnę, a powiem tylko ze jedno było uważane za "gorsze" drugie za jedno z "lepszych". Ściąganie, podpowiadanie i kłamanie nauczycielom w żywe oczy było w obydwóch codzienna normalnością, sportem i metoda przetrwania praktykowana przez przeważającą część uczniów. Jeżeli czegoś nas liceum nauczyło to może solidarności: my, uczniowie, przeciwko "im" nauczycielom. Na pewno szkoły te nie uczyły pozytywnych zachowań i motywacji obywatelskich a raczej oduczały od przywykow nabranych w domu. W domu i z rówieśnikami człowiek zachowywał się przyzwoicie ale w szkole? Zasady moralne ograniczały się do tego ze nie wolno było sypać kolegi albo koleżanki.
Nie wiem czy mój komentarz jest budujący, bo kraj się nie zawalił i życie toczy się dalej, czy odwrotnie bo miało być dobrze a mamy kraj taki jaki mamy. "Takie będą Rzeczypospolite jakie młodzieży chowanie" (to cytat patrona jednej ze szkol w której miałem wątpliwy przywilej się uczyć); niewątpliwie prawda.
Owszem, kraj się wlasnie... zawalił. W 1989. I przez 30 lat mieliśmy mieć NASZ kraj a nie wreszcie "my kontra oni czyli wladza".
A nie ciągle- pomyłka
Może po prostu czytają więcej książek?
Z pewnością mają większe poczucie obowiązku. Są bardziej odpowiedzialnie, ale iświadome, że muszą wiedzieć znacznie więcej, by do czegoś dojść. Brawo dziewczyny!
Nauka zdalna na uniwersytetach moim zdaniem sie sprawdziła
Moim zdaniem osoby które twierdzą że zdalny uniwersytet się sprawdza (poza wyjątkowymi sytuacjami.osob np. chorych) coś robi w swoim kontakcie z uczelnia zle: albo zle naucza, albo nie wie, jak powinien być nauczany i co traci.
Znaczy ("nie przypominam sobie"), ale to zwrot potoczny... też uważam, ze nie powinien znaleźć się w wypracowaniu.
Uwielbiam jak komentarze do testów, w którym poruszane są ważne tematy, skupiają się kompulsywnie na okazywaniu swojej wyższości nie zawsze trafnymi próbami redagowania.
Powstaje pytanie, co zrozumiano z treści.
Piszę to jako zawodowa autorka beletrystyki, teraz z telefonu, więc niezbyt porządnie, ale normalnie chwalona przez redaktorów i korektę.