Konstytucja 3 maja obowiązywała raptem rok. Była uchwalona poniewczasie, a więc wtedy, gdy było już za późno.
Warto przypomnieć, że jej finałem była konfederacja targowicka: "Na życzenie Katarzyny II 6 września 1792 w Brześciu nad Bugiem rozpoczęły się obrady generalności obu konfederacji – koronnej i litewskiej. 11 września dokonało się uroczyste połączenie obu konfederacji pod nazwą Najjaśniejszej Konfederacji Obojga Narodów. Akt ten pobłogosławił obecny na tej uroczystości były pomocniczy biskup przemyski Michał Sierakowski. Papież Pius VI wystosował specjalne błogosławieństwo dla dzieła konfederacji targowickiej. Gorącymi zwolennikami konfederacji byli: prymas Michał Jerzy Poniatowski, biskup chełmski Wojciech Józef Skarszewski, biskup żmudzki Jan Stefan Giedroyć, biskup poznański Antoni Onufry Okęcki, biskup łucki Adam Tadeusz Naruszewicz i biskup wileński Ignacy Jakub Massalski".
Ten ostatni jako jeden z targowiczan został powieszony podczas insurekcji (a może rezurekcji?) kościuszkowskiej w Warszawie wraz z innymi targowiczanami. Uznano ich za zdrajców. Z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja przemówił prezydent Andrzej Duda, który nie tylko nie odróżnia rezurekcji od insurekcji, ale również elekcji od uzurpacji. Nie zająknął się ani jednym słowem o smętnym końcu konstytucji. Zatrzymał się jedynie na jej przełomowym charakterze: "Uchwalenie pierwszej w Europie, a drugiej na świecie konstytucji było dowodem, że Rzeczpospolita jest w pełni sił, jest gotowa żyć i rozwijać się zgodnie z rytmem rzeczywistości. Z kraju, który przez niektórych był postrzegany jako peryferyjny, stała się prekursorem przełomowych zmian wprowadzających nowy porządek polityczny i społeczny".
Polityka historyczna PiS polega na sączeniu tromtadrackiej propagandy, na przemilczaniu niewygodnych faktów po to, by wyborcy tkwili w złudnym poczuciu wyższości. Nie na tym polega nauka historii. Historia jest nauczycielką życia jedynie wtedy, gdy pokazuje się ją w całości, a nie jedynie fragmentarycznie na potrzeby kłamliwej narracji.
Konstytucja 3 maja jest historią tragiczną o zdradzie, o targowicy i o wpływie władz rosyjskich oraz kleru katolickiego na życie państwowe Rzeczypospolitej. O uśmierceniu jej przez wyżej wymienionych z wielką furią i determinacją. Gdy się pokazuje historyczny fakt bez ciągu dalszego, można liczyć na wzmożenie nacjonalistycznych nastrojów, tyleż głupich, co stanowczo nieuzasadnionych. Ustawa zasadnicza była ostatnim aktem dramatu przed rozbiorami, a one w żadnej mierze nie dokonały się bez udziału i pomocy wewnętrznych zdrajców. Oto cała prawda o Konstytucji 3 maja. Gdy się ją pozna, łatwiej wówczas o wniosek, że nasza historia nie jest ani powodem do chluby, ani powodem do łez, lecz jest ostrzeżeniem, by na najwyższe stanowiska w państwie wybierać ludzi mądrych, zrównoważonych i skromnych, a nie łasych na zaszczyty karierowiczów.
Nasza historia nie zatoczyła jeszcze koła, jeszcze istniejemy na politycznej mapie i jeszcze jesteśmy obecni w strukturach Unii. Na czele państwa stoją już jednak kabotyni, którzy czynią wszystko, abyśmy znów wpadli w objęcia "wielkiego brata", kabotyni z prezydentem Dudą na czele. Zrobi on wszystko, aby utrzymać się u władzy i schlebić najtańszym gustom. Tragiczna historia Konstytucji 3 maja uczy, że nie wystarczy mądrość, że trzeba się nią dzielić w odpowiednim czasie, zapobiegając najgorszemu, a nie dopiero wtedy, gdy już niewiele da się zrobić.
Wspominając Konstytucję 3 maja, myślę o Andrzeju Dudzie, który jeszcze kilka lat temu uważał naszą obecną konstytucję za twór przestarzały i postulował napisanie nowej. Ten zawodowy łamacz konstytucji postulował referendum na temat jej zmian. W tej chwili obaj z Jarosławem Kaczyńskim zmienili front - gęby mają pełne frazesów i komplementów pod adresem konstytucji, bo dobrze wiedzą, że ludzie jej nie znają i nie rozumieją i że jest ona kawałkiem papieru, który można dowolnie "interpretować" i zakłamywać w Trybunale Julii Przyłębskiej, Krystyny Pawłowicz i prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza. Można ją zgwałcić i podeptać w majestacie pisowskiego quasi-prawa.
Przypomnijmy, że Adrian Zandberg, jeden z lewicowych obecnie koalicjantów systemu, zwracał się do Dudy, aby zawetował niekonstytucyjne ustawy, wierząc, że Duda jest strażnikiem konstytucji.
Rocznica ustanowienia Konstytucji 3 maja w kontekście autokratycznych rządów PiS jest powodem nie do chluby, lecz do bicia na alarm.
Przemysław Wiszniewski
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Brzmi znajomo ?
Znajomo, jak kod genetyczny.
Takie małe PS. Polsce przydał by się teraz taki jakiś nowy Kościuszko. Jakoś cicho u nas o nim teraz, no bo nie po linii z tymi idiotami. Prawie jakobin. Ale w USA to nadal bohater.
Alarmy za to też już tylko papierowe, tyle co na kartki.
A w du.ie urządzamy się i bez odnośnego papieru, jak w peerelu tyle że dziś z katopezetpeerem.