Nie opadł jeszcze kurz po wyborach prezydenckich, a telewizja publiczna pracuje już nad dyskredytacją opozycji. Wszak trzy i pół roku miną jak mgnienie oka i pan Kaczyński władzy raz zdobytej nie odda nigdy. Karawana propagandy idzie dalej.
Wszyscy rozczarowani wynikiem wyborów piszą elaboraty i listy otwarte do starego-nowego prezydenta, by zrobić swoiste katharsis i dać upust negatywnym emocjom.
Mam wrażenie, że tłumaczenie prezydentowi Dudzie, dlaczego kompromituje nasz kraj, że nie ma on godności, honoru i nie szanuje konstytucji, na którą zaraz będzie ponownie przysięgał - to "głos wołającego na puszczy".
Ale popieram to, bo trzeba artykułować swoje racje w obronie demokracji.
Jakże mądrze wiersz Adama Asnyka oddaje naszą gorzką polityczną rzeczywistość A. D. 2020. Nawet jeśli taki głos demokraty "czasami doleci (…) do uszu bezmyślnej tłuszczy, DO WODZÓW, CO KŁAMSTWU SŁUŻĄ", nie będzie to miało żadnego wpływu na działania i refleksje demiurga PiS-u i jego akolitów. Wszak chcą oni dokończyć pseudo reformy państwa i przekonani o swojej racji cynicznie lekceważą myślących inaczej. Niestety rządzący „śpią dalej na łożu miękkiem... I NIKT POKUTY NIE CZYNI, bo niezrozumiałym jest dźwiękiem, głos wołający w pustyni”.
Rozumiem doskonale ten stan ducha i sama po wyborach mam poczucie głębokiej frustracji, beznadziejności i gniewu. Bardzo modne stało się ostatnio mówienie o "emigracji wewnętrznej". Rozumiem to jako świadome i dobrowolne wycofanie się z udziału w życiu politycznym zdominowanym przez obecną władzę. To znak protestu, że żyjemy w państwie autorytarnym i niektórzy decydują się świadomie żyć poza polityką. Będą niejako ignorować poczynania rządu i prezydenta kontynuujących bez pardonu demontaż państwa prawa i wolności obywateli. Będą koncentrować się na sobie, swojej rodzinie i znajomych, izolując swój umysł od bodźców politycznych.
Ale czy wewnętrzna emigracja, odmieniana przez wszystkie przypadki, będzie lekiem na całe zło? Pomoże nam z pewnością zachować równowagę psychiczną i trzymać nerwy na wodzy, ale czy przysłuży się Polsce? Czy mamy abdykować, nie śledzić działań PiS-u, nie czytać i oglądać wolnych mediów i uciekać od otaczającej rzeczywistości?
W powszechnym oburzeniu i poczuciu głębokiej niesprawiedliwości potrzebna nam demokratom jest moc, wewnętrzna siła – nie emigracja wewnętrzna – by nie ulec pokusie rezygnacji, obojętności i zwątpienia. My, demokraci, nie musimy przymierać głodem jak Zbigniew Herbert na skutek postawy nonkonformistycznej. Możemy i powinniśmy nadal patrzeć władzy na ręce i reagować tak, jak robiliśmy to w obronie wolnych sądów czy praw kobiet. Solidarność '81 nigdy by nie powstała, gdyby Polacy poszli na wewnętrzną emigrację, bo wszystko zaczyna się w sercach i umysłach ludzi. Teraz czas na Nową Solidarność.
Przed nami bój o parlament. PiS nie tylko nie może zdobyć większości konstytucyjnej, ale też musi zostać odsunięty na zawsze od sterów władzy. Nie emigrujmy ani wewnętrznie, ani fizycznie. Bądźmy tu i teraz, bo nieobecni ciałem i duchem nie mają racji.
To stanowisko odmienne od prezentowanego niedawno przez inną czytelniczkę i zaproszenie do dyskusji. Bardzo na nią liczymy. Czekamy na listy: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
"Wewnętrzna emigracja pomoże nam z pewnością zachować równowagę psychiczną i trzymać nerwy na wodzy, ale czy przysłuży się Polsce? Czy mamy abdykować, nie śledzić działań PiS-u, nie czytać i oglądać wolnych mediów i uciekać od otaczającej rzeczywistości?"
Tytuł nawołuje do rezygnacji z emigracji fizycznej - bo "nieobecni nie mają racji", jednak reszta listu skupia się na emigracji wewnętrznej.
Co do emigracji tej rzeczywistej, fizycznej - to odpowiedź jest krótka: żyjcie sobie w Polsce i miejcie rację. Życie mam tylko jedno i jest ono cholernie krótkie. Szkoda go na starania o "lepszą Polskę" wbrew większości narodu - bo przecież wyniki wyborów (nie jednych) są jasne i jednoznaczne. I obiecuję, że nie wrócę, kiedy wywalczycie sobie "nową" Polskę.
Emigracja wewnętrzna - to tylko taka figura retoryczna. Pozostając w kraju nie da się "uciekać od otaczającej rzeczywistości": nadal trzeba wykonywać zarządzenia władz (TYCH władz), nadal trzeba finansować TEN rząd swoimi podatkami.
Pisze Pani, że trzeba "nadal patrzeć władzy na ręce i reagować tak, jak robiliśmy to w obronie wolnych sądów czy praw kobiet" - jakie "nadal"? Teraz patrzycie, reagujecie - i co? Afera goni aferę. Wolnych sądów już nie ma, prawa kobiet - delikatnie mówiąc zanikają. A naród wyje z radości - i głosuje na PiS. I planuje otwarcie krematoriów aby palić "innych"...
"Solidarność '81 nigdy by nie powstała, gdyby Polacy poszli na wewnętrzną emigrację, bo wszystko zaczyna się w sercach i umysłach ludzi" - brałem udział w "tamtej" Solidarności (nie, nie byłem nikim ważnym, ot: szary szeregowy członek) i widzę, że tak naprawdę naród jej nie chce i nie potrzebuje.
Znów zapytam: kimże ja jestem, aby negować i walczyć z wyborem (kilkakrotnie powtórzonym) narodu? Dlatego dziękuję. Beze mnie.
Masz 1, ale wprowadź korektę tu narodu trudno się doszukać, jest raczej ludność zamieszkująca teren między Bugiem a Odrą, co nawet wspólnego języka nie ma, bo te same słowa wypowiadają ale dla każdego mają one inne znaczenie.
z krematoriami to mocno przesadziłeś. Siedź już lepiej na tym zachodzie i tłucz kasę.
Czuję się podobnie, też angażowałem się w opozycję w latach osiemdziesiątych ale jak się okazuje ludziom brakuje zamordyzmu i mocarstwowej propagandy. Wyemigrowałem i mam spokój.
1. To nie chodzi tylko o kasę.
2. Krematoria, to była tylko figura stylistyczna, użyta dla podkreślenia grozy sytuacji w jakiej znalazła się Polska. "Gdy rozum śpi, budzą się demony"
Nie zauważyłeś jeszcze kato-faszyzmu z homofobią na czele?
nie przesadził - Bereza będzie za chwilę, na osoby nieheteronormatywne urządza się polowania, i nie siedzę na zachodzie by tłuc kase - porównywalną miałem w Polssce - ale edukacja moich córek i atmosfera wolności, życzliwości, poczucia bezpieczeństwa którą mam w Austrii, jest nieosiągalna pod rządami faszystów w Polsce.
"Żyjcie sobie w Polsce i miejcie rację", a osobnik z poważnym deficytem intelektu i z doktoratem napisze że jesteście rasistami.
Kryzys przyjdzie. Jeszcze nie teraz, za rok. Co raz dane, odebrane być nie może. Tak jak Helmut Kohl dał Niemcom Wschodnim, tak chętnie brali i tak chętnie mu się po kilku latach odwdzięczyli. To przyjdzie. Ale trzeba poczekać cierpliwie.
Tych z racjami bytu widzimy na ekranach TVP
To jedyna przyszłość PiSu i jego popleczników.
Nie wiem jak zdrowy człowiek może coś takiego
nie tylko słuchać, ale i oglądać. Jeśli chcemy
walczyć z nadmiernym spożyciem cukru u dzieci
postawmy fotki tych ulubieńców telewizyjnych
przy cukierniczce, to dzieci przestaną go używać !!!
Chciałbym wierzyć i mieć nadzieję, ale to coraz trudniejsze. I coraz częściej żałuję, że nie zostałem tam, gdzie płacą w euro. Żyłbym i robił wiele rzeczy, smak których psuje mi tutaj frustracją. Na które brakuje czasu, bo muszę denerwować się naszą rzeczywistością i jeszcze... dzielić się tym wkurzeniem na forum. Może więc wewnętrzne emigracja to nowy egzystencjalny imperatyw.
Kiedyś ostatecznie nie zostałem za granicą, bo wspólnota, więzi, nostalgia, książki, filmy, muzyka i naiwne przekonanie, że kiedyś... może... wreszcie...
I dlatego, że stary emigrant pod Neapolem powiedział, że ojczyzna to kilka ulic i parę drzew..
PS. Wyborcza na serio chce zmieniać rzeczywistość publikując listy czytelników? Redakcjo! Wydrukujcie ich tysiąc i "mury runą"? A Wyborcza przyoadkiem 31 "lat temu nie powstała, żeby wygrać dla Polski tamte wybory? Jesteście teraz jedyną przeciwwagą dla TVPiS. Monitoring Wiadomości nie wystarczy! A ta wojna, być może jak żadna inna, toczy się o przyszłość!
Wyborcza powinna być ogólnodostępna, niech podniosą nam abonament, nie widzę problemu, ale powinna być wszędzie, niech założą telewizje, dorzuce się, albo edukacja, albo wojna..........
niech prawo komentowania mają pronumeratorzy, ale dostęp do treści powinni mieć wszyscy.
Proszę mi przypomnieć czemu niby miałbym tego nie robić?
Gdyby PiS w cudowny sposób znikł do poniedziałku, Polska i tak byłaby krajem, w którym krótko mówiąc nie mam czego szukać. Jestem overqualified. Im więcej i dłużej pracuję naukowo, tym bardziej beznadziejna jest moja sytuacja.