Coraz więcej ludzi poleruje na cmentarzach własne płyty nagrobne. Wielu stawia sobie groby za życia. Może w ten sposób oswajają się z myślą o umieraniu?
Tekst był opublikowany w "Gazecie Wyborczej" 31 października 1994 r.
Wanda B. z Warszawy, emerytka ciężko chora na raka, postanowiła, że sama wybierze miejsce dla własnego grobu. Ledwo się poruszającą, ale pogodzoną z odejściem, wolontariusze z warszawskiego hospicjum obwozili po różnych cmentarzach. Wybrała miejsce na małym cmentarzu pod brzozą. - O, tu będę miała kameralnie - mówiła. - A mąż będzie miał wygodę, bo blisko domu.
Marian P. makietę swego grobu w skali 1:50 trzyma w gabinecie. Grób jest daleko od Warszawy, w Bieżuniu, w Ciechanowskiem. Marian P., historyk regionalista, całe życie poświęcił temu regionowi i tam chce być pochowany. Żona już tam leży.
Wszystkie komentarze