Teksty są radykalne i naturalistyczne. Wszystko jest w nich czarno-białe: albo ktoś jest OK, albo jest niszczony. Często pojawiają się w nich mocne sądy, naturalizmy i bluzgi, bo jest to muzyka niekomercyjna - nikt jej nie puści w TVP.
Artykuł opublikowany w "Gazecie Wyborczej" 26 marca 1999 r.
Przed rokiem w tekście "Manifest blokersów" określiłem ich jako pierwsze pokolenie, które nie pamięta sytuacji sprzed 1989 roku. Nie interesują się polityką, bo nie muszą na co dzień zmagać się o demokrację, paszport w kieszeni, wolność słowa czy służbę zastępczą. Komercyjne media, McDonald's i wirtualny świat reklam są już dla nich zastaną rzeczywistością. Rzeczywistością, którą mogą odrzucić.
Polityczne podziały z lat 80. na "czerwonych", "opozycję" i tych pośrodku, którzy np. jeździli do Jarocina, zastąpiło rozwarstwienie ekonomiczne na tych, którzy w kapitalizmie wygrali albo przegrali. Hiphopowcy są raczej po stronie przegranych, ale w przeciwieństwie do różnej maści "dresiarzy", "bejsbolistów" i "discopolowców" mają tego świadomość. Buntują się i krytykują zastaną rzeczywistość. Nie chcą jej gruntownie zmienić, ale stworzyć w jej obrębie alternatywne enklawy oparte na więzi grupowej, przyjaźni, zaufaniu, wspólnocie poglądów.
Wszystkie komentarze