Wybitny narciarz, partyzant w AK, sportowiec, ratownik górski. Tym, co zrobił w życiu Józef "Ujek" Uznański i co jemu zrobili, można by obdzielić gromadę ludzi, a tymczasem w każdym wywiadzie pytano go zawsze o to samo: legendarny skok z kolejki na Kasprowy

Tekst był opublikowany 8 lutego 2016 r. w „Ale Historia”, dodatku do "Gazety Wyborczej"

Dla rządzących Polską komunistów wojna i lata powojenne na Podhalu to okres szczególnie trudny do opisywania. W czasie wojny - Goralenvolk, czyli kolaboracja z Niemcami na skalę niespotykaną w reszcie kraju z czarną kartą antysemityzmu. Po wojnie - antykomunistyczna partyzantka Józefa Kurasia "Ognia" i okrutna zemsta NKWD i UB na góralskich zdrajcach, do których zaliczono też żołnierzy AK. To wznieciło kolejną antysemicką agresję podsycaną żydowskim pochodzeniem wielu ubeków - oprawców.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Więcej
    Komentarze
    Ja z górami miałem zawsze swoje różne porachunki. Do najważniejszych należała przed laty zawzięta ambicja, aby powtórzyć legendarny wyczyn tatrzańskiego kuriera Józka Uznańskiego, który umknął sprzed nosa Niemcom, wyskakując na nartach z kolejki na Kasprowy tuż przed górną stacją i zjeżdżając Żlebem Spod Palca. Kto był na Kasprowym, wie jak ten piekielny żleb wygląda, choć mało kto zna tę nazwę, wziętą od sterczącej nad nim skały. Wyczyn Józka Uznańskiego obrósł już dawno legendą, choć był oczywiście kwestionowany przez domorosłych malkontentów. Sam Józek, którego poznałem w latach 60-tych na kursie instruktorów PZN, potwierdzał ten fakt, choć mówił, że nie ma się tu czym tak znowu chwalić i roztrząsać tę sprawę. Tak, czy owak, wbiłem sobie ongiś w głowę, że zjazd tym żlebem będzie dla mnie kluczowym sprawdzianem odwagi i umiejętności. Dodać trzeba, że uprawiane dziś przez górską odmianę szaleńców tzw. narciarstwo freeride’owe nie było wówczas rozpowszechnione, choć wraz z moi przyjacielem mieliśmy na koncie trochę zimowych wyczynów, na których wspomnienie jeszcze dziś cierpnie mi skóra. W szaleństwie jednak ważna jest metoda, a w przypadku Żlebu Spod Palca niekwestionowanym ekspertem od jego stanu był Staszek Wawrytko-Gąsiennica, narciarz i były ratownik tatrzański, który na górnej stacji Kasprowego przez lata prowadził serwis narciarski. Od stanu śniegu zależało bowiem, czy narciarz na dole wyjedzie z gardzieli żlebu sam, czy z całym zalegającym w nim śniegiem. Nie wspomnę, że wyczyn taki na oczach wszystkich gapiów był nielegalny, gdyż leżąca w dole Dolina Sucha Kasprowa jest rezerwatem. Choć, dalibóg, kto i jak miałby mnie niby tam łapać? No i pewnego kwietniowego dnia Staszek dał umówiony znak, więc wylazłem w górę pod Obserwatorium, gdzie żleb się zaczyna, przypiąłem narty i w końcu spełniłem hołubiony latami zamysł. Trzeba tu powiedzieć, że jest w tym jakaś niewypowiedziana frajda, gdy z dołu popatrzy się na swój samotny ślad na śniegu nietkniętym wcześniej przez nikogo. Dodam tylko, że było to wiosną 1966 roku. Daaawno.
    już oceniałe(a)ś
    18
    0
    Wspniali obaj i pies i jego przyjaciel
    już oceniałe(a)ś
    13
    0
    Dzisiaj takich górali już nie ma.
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    Tyz prowda.. Józek pedzioł prowdę o tym Harnasiu..co to mu Antoś zrychtowoł pomnicek...niedawniuśko.
    Fto tam mieszkoł latami..wie ze bohaterów trudno odruźnić łod zbujów. Kie sie palec zrośnie z cynglem...to poważno chorba. Juzek Uznański fcioł być harnym górolem ..i beł. Trza być bohaterem..po ludzku...Heej.!
    już oceniałe(a)ś
    7
    1