To było jedno z najbardziej osobliwych El Clásico, jakie zdarzyło się w XXI wieku. Spowite tajemnicą, sensacyjne, wywołujące dezorientację i konsekwencje być może dalece poważniejsze niż punktowa korekta w tabeli ligi hiszpańskiej.
Kiedy z rozdziawionymi ustami patrzyłem, jak Barcelona wciąga gospodarzy hitu – i faworytów – w kolejne pułapki ofsajdowe, a następnie rozpoczyna kanonadę pod ich bramką, przewinęli mi się przed oczami wszyscy trenerzy, jakich miał nad sobą Robert Lewandowski. Poznał m.in. Jürgena Kloppa (triumfował w Lidze Mistrzów w 2019 roku, przegrywał w finałach w 2013, 2018 i 2022), Juppa Heynckesa (triumfy w Lidze Mistrzów w 1998 i 2013, porażka w finale w 2012), Pepa Guardiolę (triumfy w 2009, 2011, 2023), Carlo Ancelottiego (triumfy w 2003, 2007, 2014, 2022, 2024, finał w 2005) oraz Hansiego Flicka (triumf w 2020) – niesamowita galeria pięknych futbolowych umysłów, które skolonizowały najbardziej prestiżowe rozgrywki w ostatnich dwóch dekadach. Gdyby Lewandowski zechciał w przyszłości stanąć przy linii bocznej boiska, w co wątpię, wchodziłby do zawodu z bezmiarem doświadczeń. Obejmujących wszelkie systemy gry, style przywództwa, sposoby komunikowania się z mediami, typy mentalne.
Wszystkie komentarze
Banalne.
Ale jeszcze wpadki się zdarzają, jak porażka z Monaco (inny francuski zespół z kolei też na Real miał patent). Zresztą nie chodzi o samą wpadkę, ale o to opanowanie i organizację gry, które pozwolą w Europie wygrywać i bić się o top mimo tzw. przeciwności losu (np. czerwona kartka).
Z Realem to bardziej wypunktowanie (mimo wysokiego wyniku) niż kanonada. Oczywiście przy lepszej jeszcze skuteczności Roberta mogło być wyżej, ale z "kanonadą" byłbym powściągliwy, bo to trąci hiperbolizacją lekką. W El Classico nierzadko zdarza się tak, że (jak powiedzieliby anglojęzyczni) momentum jest po czyjejś stronie nagle i potem ciężko to odwrócić (zwłaszcza po golach w ciągu dwóch minut). I to się dzieje w obie strony. Jest lepiej w tym sezonie, ale spokojnie jeszcze z zachwytami. Nie że jakaś "klątwa Steca" i inne takie ;).
Chyba chodziło o dekady.
Faktycznie Barcelona była zaskakująco blisko porażki, jak na drużynę, która ostatecznie wygrała 4:0.