To było spotkanie dwóch odległych cywilizacji piłkarskich, po którym pozostała obawa: czy ta mniej rozwinięta zrozumiała z niego cokolwiek.
Zbliżenie kamer na bezradną twarz Jana Bednarka mówiło wszystko. Na dwie minuty przed końcem meczu obrońca Southampton wpakował piłkę do bramki Łukasza Skorupskiego, kończąc polski sen o remisie, który trwał równo 10 minut. Punkt wywalczony z drużyną tej klasy co Portugalia byłby zdecydowanie ponad stan drużyny prowadzonej przez Michała Probierza - jego smak mógł być jednak podwójnie słodki. Piłka nożna to sport, w którym nawet różnicę dwóch klas w umiejętnościach udaje się czasem zrównoważyć ambicją, determinacją, dobrą organizacją gry i masą szczęścia. Szczęście odwróciło się od Bednarka nie po raz pierwszy.
Wszystkie komentarze