W dyskusji po beznadziejnym popisie polskiego sportu na igrzyskach niepokoi płytkość refleksji tych, którzy podejmują najważniejsze decyzje.
Opinie publikowane w serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie zawsze muszą odzwierciedlać stanowiska całej redakcji

Z awanturą wokół piątego zapaśnika igrzysk Aleksandra Kułynycza i srebrnej kolarki torowej Darii Pikulik, którzy odnieśli sukces w Paryżu, choć są ofiarami działaczowskich patologii – opisujemy je niżej – mamy kłopot. Współczujemy im, ale eksponowanie ich perypetii ponad zaniedbania systemowe uważamy za upraszczanie problemu.

Żeby złapać dystans: wyobraźmy sobie, że noga Aleksandry Mirosław ześlizguje się ze stopnia podczas finałowego biegu na czas w pionie i Polka zdobywa „tylko" srebro. Nasza reprezentacja spada wtedy z 42. na 63. miejsce w klasyfikacji medalowej. Czy budzimy się nocą zlani potem? Nie, bo zapaści sportu nie zmieni ani medal lub jego brak w dyscyplinie, która nie występuje w naturze i zadebiutowała w programie igrzysk jako oddzielna konkurencja, ani pozycja w tabelce. Obie – 42. oraz hipotetyczna 63. – byłyby najniższymi od odzyskania przez Polskę niepodległości.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Czytam tą rubrykę od wielu lat, cenię autorów, z wieloma rzeczami się zgadzam. Tym razem jednak końcówka artykuły wywołała we mnie dziwne uczucie niedoceniania tak do końca wyniku siatkarzy. Wyniku, który niekoniecznie musi się powtórzyć za 4 lata (miejsce medalowe).
    Czy trener Grbić rzeczywiście się pomylił? Czy za bardzo zaufał innym zawodnikom, którzy nie mieli takiej formy jak przed rokiem?

    Po pierwsze: można by tak rzec gdyby nie przeszli ćwierćfinału, ale zrobili to będąc wyraźnie lepszym od Słowenii.

    Po drugie: moglibyśmy bardziej ponarzekać gdyby Polscy zajęli 4 miejsce, bez medalu.

    Po trzecie: Nie trzeba grać idealnego turnieju by osiągnąć sukces. Wielkość drużyny objawia się gdy nie wszystko dobrze się układa, nie zawsze gra się najlepszy mecz, można mieć słabszy dzień, mieć trudności w dobrej grze, a mimo to wygrywać. Wspomniano w artykule wyraźną porażkę z Włochami. A gdzie skończyli Włosi? Pokonali nas 3:0 i to tylko w meczu, który nie był najważniejszy. Wyjście z grupy było pewne. Potem ci sami Włosi przegrali dwa mecze. Nie zdobyli nawet brązu. Komu ten turniej bardziej się udał? I co z tego że USA prawie przegraliśmy. Ostateczne wyniki był na naszą korzyść. Czy Idzie Świątek ktoś wypomina słaby pierwszy mecz turnieju? Liczy się wynik końcowy. Zdobyła medal. Reprezentacja Francji była bliska odpadnięcia z turnieju. Niemcy wygrywali 2:0, a mimo tego nie wygrali z gospodarzami. Po zdobyciu złota nikt we Francji nie narzekał, że wtedy prawie przegrali.

    Po czwarte: z czterech najlepszych drużyn turnieju mieliśmy największe kłopoty z kontuzjami w kluczowych meczach podstawkowych zawodników (Bieniek, Zatorski, Janusz). Mimo tego zajęliśmy drugie miejsce. Takich problemów nie mieli Francuzi, Amerykanie czy Włosi. A co do niepowołanych innych polskich siatkarzy, nikt nie ma pewności czy gdyby zagrali w Paryżu zdobylibyśmy złoto. Dzisiaj to tylko gdybanie.
    Trochę smutno, że nie ma złota, ale jak w tej rubryce często jest to wspominanego z trenerem Grbićem gdzie nie pojedzie drużyna to medal. Nikt przed nim nie miał takiej passy. Nie patrzymy na pomyłki bo są normalne, ludzkie. Doceńmy ten medal bo w Los Angeles możemy tego nie osiągnąć, a wtedy będziemy z sentymentem wspominać srebro w Paryżu.
    Dla mnie srebro tej drużyny to wielki sukcesu, choć nie największy (tym było by złoto) Oby ta drużyna grała nadal tak dobrze, a nawet jeszcze lepiej, a będzie dawać nam kibicom nie jedną radość.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Wczoraj Świątek wygrała z jakąś młodą kacapką i nie ma w Wyborczej o tym ani słowa, a wy piszecie jakieś elaboraty o polskim sporcie???
    Po co, jak sami się tym w ogóle nie interesujecie?
    już oceniałe(a)ś
    0
    2
    A co by się stało gdybyśmy zlikwidowali ministerstwo sportu i skasowali jakiekolwiek "państwowe" finansowanie sportu?
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Słowenia to kraj o populacji porównywalnej z populacją Warszawy.
    A tyle sukcesów sportowych.
    Jak oni to robią?
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Ja bym postawił na sport rekreacyjny. Na to, by powstał pęd do sportu. I przyjemność z jego uprawiania. I masowość. Żeby palce od klikania w smartfony odpoczęły.
    A ze sportem wyczynowym dałbym sobie spokój, bo po co on nam.
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    Autorzy, bądź jeden z nich, nie pamiętam, już drugi raz podkreślają niską, ich zdaniem, rangę dyscypliny, w której Mirosław i Kałucka zdobyły medale i zdominowały rywalki. Wcześniej, że to dyscyplina niszowa i nie wiadomo, czy to się w ogóle utrzyma w programie igrzysk, czyli pozostanie hobby kilku osób. A teraz jeszcze ostrzej, że złoty medal Mirosław lub jego brak jest bez znaczenia dla stanu naszego sportu, bo ta dyscyplina nie występuje w naturze. Jasne, wspinaczka nie występuje w naturze, nie to co skok o tyczce czy pływanie synchroniczne, tenis stołowy czy ziemny itd.
    Nawiasem mówiąc o wspinaczce inne zdanie niż Stec i Leniarski miały tłumy ogromne jak na jakiejś piłce nożnej, które w Paryżu oklaskiwały mistrzostwo Mirosław i Kałuckiej.
    To oczywiste, że jeden medal więcej lub mniej, miejsce 40. lub 60. nie zasłonią mizerii naszego sportu, ale przecież teraz jest taka rozpacz właśnie dlatego, że zdobyliśmy mało medali. Nie przypominam sobie alarmu o mizerii naszego sportu po Tokio, ani analiz, że za trzy lata w Paryżu może przyjść zapaść.
    Autorzy proponują wyobrazić sobie sytuacje z kilkoma lepszymi (jak najbardziej możliwymi) wynikami lub kilkoma gorszymi, to nie zmieniłoby obrazu nędzy naszego sportu. Słusznie. Ale to samo należy odnieść do obecnego lamentu, także w mediach. Wystarczy wyobrazić sobie złoto Świątek, medal Świątek/Hurkacz, medal Włodarczyk, że konkurencji Tomali nie skreślono z programu, jakieś medale (możliwe przecież) w wiosłach czy kajakach, coś tam jeszcze. Założę się, że nie byłoby takich posępnych analiz, jakie są teraz, tak jak i nie było po Tokio. Czyli powierzchowność i doraźność w myśleniu o sporcie cechuje nie tylko polityków i działaczy , ale także media.
    Zainteresowanych poważną, spokojną i trzeźwą oceną tych spraw odsyłam do wywiadu z Kwaśniewskim w Onecie
    już oceniałe(a)ś
    5
    3
    Należy zacząć od tego, że generalnie jako społeczeństwo aktywność sportową mamy w głębokim poważaniu. Politycy też. Zainteresowanie nim przejawiają jedyni wtedy, gdy można się pokazać przy okazji sukcesu. Rodzice generalnie zwalniają dzieciaki z lekcji WF aby się nie spociły. Jeżeli nie będzie powszechnego zaangażowania w to aby dzieciaki miały się gdzie wykazać - lokalne zawody ogólnodostępne - to nic z tego nie będzie. Przy okazji EURO zbudowaliśmy ileś ORLIKÓW do kopania a reprezentacja jest w tym samym miejscu albo i niżej. Czy ktoś sobie dzisiaj wyobraża - pomijam kwestię śniegu - aby w trakcie długiej przerwy w szkole dzieciaki przebywały na szkolnym boisku i rzucały się z nauczycielami śnieżkami. Poza zawodowstwem sport winien być radosną zabawą, z której mogą wyrosnąć przyszli zawodnicy.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    obecnie jak chcesz aby dzieci uprawiały sport trzeba za to płacić. są różne szkółki szczególnie w miastach np piłki nożnej gdzie rodzice te treningi opłacają. dżudo tak samo wnuczka chodzi a ja opłacam. taki to u nas sport od przedszkola do zawodowego.
    przecież Iga Świątek nigdy by nie była na takim etapie jakby nie jej rodzice szczególnie ojciec.
    Za dzieckiem idą duże pieniądze, czas i dowożenie na zajęcia.
    nie ma nic za darmo.
    już oceniałe(a)ś
    8
    0