Korespondencja z Neapolu
Anna Aliberti na chwilę umilkła i znieruchomiała dopiero, gdy zapytałem, co właściwie jest ważniejsze dla neapolitańczyków, którzy po 33 latach odzyskali mistrzostwo Włoch. Futbol sam w sobie czy klub, symbol ukochanego miasta?
– Jednak Napoli, nasza drużyna. Mamy najlepszą kuchnię na świecie, ale to nie wystarcza. Mamy najlepszą piosenkę, też nie wystarcza. Może dzięki najlepszym piłkarzom paniska z Mediolanu i Turynu zaczną nas szanować – odpowiedziała właścicielka „La Cantinelli", knajpki przy Via Ciccone, do której wszedłem, usłyszawszy dobiegający z wnętrza śpiew. Była żywym stereotypem mammy z południa Italii: postawna, władcza, rozgestykulowana i rozkrzyczana, natychmiast chciała mnie karmić. Zbliżało się południe nazajutrz po całonocnej mistrzowskiej fecie, ona nadal drżała z ekstazy. Ilekroć przechodził znajomy, wybiegała na ulicę, wyśpiewywała frazę „Campioni siamo noi", tańczyła.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Człowiek ma wewnętrzną potrzebę bycia dumnym. No i ta potrzeba zostaje nierzadko wykorzystywana przez różnej maści macherów. Czego doświadczamy na własnym podwórku.
A sam tekst rewelacyjny.
Mam identycznie.