Szachtar Donieck zremisował 1:1 w Warszawie z Feyenoordem dzięki kuriozalnemu golowi Jarosława Rakickiego, strzelonemu pupą. Rewanż 1/8 Ligi Europy za tydzień w Rotterdamie, Szachtar nie jest bez szans na awans do ćwierćfinału, ale już dziś każdy ukraiński klub grający z europejskimi rywalami powinien mieć u siebie Puchar za Wytrwałość od UEFA.
Weźmy takiego Szachtara. Jego piłkarze masę czasu spędzają w podróży: mecze "domowe" w europejskich pucharach rozgrywają w Warszawie, mecze "domowe" w lidze - we Lwowie. Po rozległej Ukrainie poruszają się koleją lub autokarem (większość drużyn mecze rozgrywa w Kijowie, Lwowie lub położonym blisko granicy ze Słowacją Użhorodzie), na mecze w Europie najpierw muszą dojechać na lotnisko w Rzeszowie, dalej lecą samolotem. Przeważnie podróżują boeingiem 737-200 wymalowanym w barwy Szachtara, należącym do ukraińskiej linii SkyUp. W piątek wczesnym popołudniem, kilkanaście godzin po meczu z Feyenoordem, wylecieli z Okęcia do Kiszyniowa w Mołdawii, skąd mają już "tylko" 450 km przez ostrzeliwaną rosyjskimi rakietami Ukrainę do Krzywego Rogu, gdzie w sobotę zagrają z Krywbasem mecz ligowy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze