Trybuny w Melbourne nie były zapełnione, ale australijscy kibice zapewnili bardzo gorący doping swoim rodakom - Jason Kubler i Rinky Hijikata grali świetnie, pokonali Jana Zielińskiego i Hugo Nysa 6:4, 7:6(7-4).

Fakt, iż trybuny nie były pełne, nie jest niespodzianką.

W mediach społecznościowych od jakiegoś czasu dość popularny jest hashtag: "Oglądajcie więcej debla". Autorzy przekonują, że gra w parach jest przebojowa i atrakcyjna, i mają pewnie sporo racji. Ale też takie prośby wzmacniają wrażenie, że debel jest w coraz gorszej sytuacji względem singla. A zawsze był w gorszej - to w grze pojedynczej dzieci i dorośli szukają idoli, herosów oraz inspiracji.

Tymczasem Jan Zieliński, skończywszy kilka lat temu zarządzanie (w sporcie) na Uniwersytecie Georgii, postanowił tak zarządzić swoją karierą, że poświęcił się w całości grze podwójnej. A do USA wyjechał w 2016 r., bo otrzymał stypendium; na poważną zawodową karierę nie było go jeszcze finansowo stać, Ameryka oferowała i rozwój tenisowy, i wykształcenie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze