W Oberstdorfie trener poprosił sędziów już w pierwszej serii, żeby obniżyli Granerudowi belkę startową. Chciał zmniejszenia prędkości skoczka na progu. Ale gdzie tam, i tak miał dużą, a skoczył tylko metr bliżej od rekordu skoczni. I był z tego powodu wściekły, bo pewnie gdyby nie żądanie Aleksandra Stoeckla, pobiłby ten rekord.
W Garmisch-Partenkirchen widowisko zaczęło się już od serii próbnej. Granerud wystrzelił i w powietrzu – w połowie lotu – zaczął gwałtownie hamować ciałem, wylądował awaryjnie na 141,5 m. Byłby rekord skoczni, ale lądowanie na płaskim zeskoku groziło upadkiem, kontuzją, wycofaniem z turnieju (lub wszystkim naraz), bo to takie przeciążenie, jakby zeskoczył na ziemię z drugiego piętra. – Przestraszyłem się – powiedział Norweg. Jego trener skwitował próbę jednym słowem: – Zaniemówiłem.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ten, który się żegna przed skokiem?