Wyjechaliśmy z Czeczenii, bo mieliśmy dość tego, jak często zabierali ojca na "przesłuchania" - pisze Mansur Ażijew, zawodnik MMA, mieszanych sztuk walki.

Ja następcą Mameda Chalidowa? Nie, nie, to na wyrost. Na razie wygrałem siedem walk w MMA, jeszcze nie przegrałem. Mam 24 lata. Gdy wyjeżdżaliśmy z Czeczenii w 2008 r., miałem 10.

Jedni wygrali wojnę czeczeńską (pierwsza w latach 90., druga formalnie od 1999 r. do 2009), drudzy przegrali. Tych, którzy wygrali, nie miał kto "pilnować". Chodzili po wsiach, szukali ludzi związanych z ruchem oporu. Robili tzw. zacistki.

Często zabierali ojca na "przesłuchania" - daję cudzysłów, bo wychodził z domu zdrowy, a wracał półsprawny, z połamanymi żebrami, rozwalonymi palcami. Przychodzili w nocy, pamiętam tę panikę. My już zamków nie mieliśmy w drzwiach, bo i tak by je zniszczyli, a później kolejne i jeszcze raz kolejne.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Mam wrażenie że mężczyźni z Czeczenii potrafią tylko się tłuc, pół biedy jeżeli w MMA.. Umiecie robić coś pożytecznego? Tworzyć coś zamiast niszczyć?
    @nicnicnick
    Taka cywilizacja. Niektórzy bardzo ładnie śpiewają.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0