Korespondencja z Innsbrucka
W Oberstdorfie ubiegłoroczny zwycięzca TCS był 41., w Garmisch-Partenkirchen - 47. W Innsbrucku odpadł w kwalifikacjach, zajmując 59. miejsce. Ale dziennikarzom od razu powiedział: "W ogóle nie będę z wami rozmawiał o wycofaniu się. Jestem skoczkiem narciarskim i moim obowiązkiem jest skakać. Znacie mój charakter, ja się nie poddaję. Mimo że chce mi się płakać i serce mi krwawi".
Chwilę wcześniej Adam Małysz, dyrektor sportowy kadry, który dołączył do niej w Innsbrucku, mówił: "Wyjazd Kamila Stocha do Bischofshofen [na ostatni konkurs TCS] nie ma sensu. Niezręcznie mi o tym mówić w mediach, ale muszę w ten sposób, skoro kadra mnie nie słucha, gdy zwracam się bezpośrednio do niej". Przytoczył też swoje historie, gdy przerywał sezon, by spokojnie potrenować, ba, zatrudniał nawet dla siebie osobnego trenera. I kończyło się to dla niego sukcesami.
Wszystkie komentarze
Fajnie jak jakiś Polak to to wygra, ale wyluzujcie, są ciekawsze dyscypliny sportu do oglądania
Tak mi się zdaje, że gdy tylko relacje wrócą do qoorvizji równie NAGLE forma wróci.
Tego by nawet McCarthy nie wymyślił... ;))
No to jest nas dwoje tak samo myślących na ten temat.Ja na miejscu Kamila i jego żony byłaby mniej dyplomatycznie się zachowująca się i kazałaby,ba zezwoliłabym im wszystkich specjalistom teoretykom, żeby pocałowali ich w dupę.