Już zakończył karierę kilka lat temu, bo ból m.in. biodra (które teraz, po operacji, jest metalowe) był okropny - utrudniał normalne funkcjonowanie w domu, cóż dopiero na korcie.
Ale 34-letni Andy Murray kilka tygodni temu całkiem poważnie mówił o tym, że chce po raz trzeci wygrać Wimbledon. Po poniedziałkowym zwycięstwie nad Gruzinem Nikolozem Basilaszwilim powiedział: "Wciąż mogę grać na najwyższym, światowym poziomie".
Powrót Szkota był bardzo "murrayowaty". Wygrywał 2:0 w setach, w trzecim prowadził 5:0, by tę partię przegrać 5:7. Kolejnego seta wygrał 6:3. I tak charakterystyczne dla niego szamotanie się z samym sobą na korcie podsumował również w swoim stylu, czyli inteligentnie: - Oczywiście, że powinienem skończyć ten mecz znacznie szybciej. Ale nie wydaje mi się, by zbyt wielu graczy potrafiło wygrać tego czwartego seta [po tak kompromitującym roztrwonieniu przewagi w trzecim].
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze